To jedno z tych aut, które się nigdy nie zestarzeją. Bo aż trudno uwierzyć, że Rolls-Royce’a Downa zaprezentowano w 2015 roku. Siedem lat to w motoryzacji czas wymiany generacji na nową. W tym przypadku nie ma ani o tym mowy, ani najmniejszej potrzeby. To auto nie ma daty przydatności. Czy to od strony technicznej, czy wizualnej. Przy tego typu autach – ultradrogich i wyjątkowych – wcześniej czy później pojawia się pytanie, po co komu samochód za taką górę pieniędzy lub ewentualnie coś w stylu „nawet gdybym miał, nie kupiłbym tak drogiego auta”. Kolejną kwestią jest utarty w Polsce schemat, że takie samochody kupuje się na pokaz. Spróbuję obalić te wszystkie mity i pokazać nieco inną stronę medalu jeżdżenia Rolls Royce’em.
Rolls Royce Dawn
Przyjmijmy, że taki Dawn to wydatek około 2 mln zł. Fura pieniędzy, szczególnie za kabrioleta, którego będziemy używać przez określony czas w roku. Bo mimo że na oficjalnej stronie Rolls Royce’a można znaleźć zdjęcia tego modelu w zimowej aurze, to przyjemność z jazdy w mrozie jest raczej krótkotrwała i w bardzo określonych warunkach. Tak więc to typowo wiosenno-letni samochód i dla większości osób wydatek tej wielkości za auto, które większość czasu będzie stało w garażu, wyda się fanaberią. Jednak popatrzcie na to z nieco innej perspektywy. Jest niedziela rano. Bardzo wcześnie. Słońce dopiero co wstało. W całym domu panuje kompletna cisza. Wszyscy śpią. Nie chce ci się biegać, robiłeś to wczoraj, ale leżeć w łóżku też nie masz zamiaru. Na jogę jesteś za młody, a poranna kawa to za mało. Chcesz czegoś więcej. Ubierasz się i idziesz do garażu. Wyjeżdżasz swoim autem na specjalne okazje. Dawn to twoja ucieczka od codzienności, azyl na kołach. Miejsce, które pokazuje ci, że masz udane życie. Opuszczasz dach i kierujesz się z dala od zgiełku, na boczne drogi.
Rolls Royce Dawn
Rolls Royce Dawn