„Tourbillon” to po francusku „trąba powietrzna”. Niezła nazwa dla samochodu, który może swoją mocą powodować różne gwałtowne zjawiska - ale chodzi tu o coś jeszcze. Na dźwięk tego słowa z pewnością uśmiechają się miłośnicy najdroższych zegarków. Tourbillon to określenie na typ konstrukcji mechanizmu niwelujący wpływ grawitacji na dokładność wskazań czasomierza. Tego typu sprzęty mają w ofercie „wielcy” tej branży - czyli m.in. Patek, Breguet czy Audemars Piguet. Klienci na tak nazwane Bugatti z pewnością mają na nadgarstkach odpowiednio drogi sprzęt wskazujący czas. Mogą być jednak pewni, że i tak zdążą wszędzie, gdzie będą chcieli. Zadba o to ich niezwykle mocny samochód. Zacznijmy jednak od nadwozia.
Bugatti Tourbillon
Z jednej strony widać, że Tourbillon to następca Chirona - to ten sam „język stylistyczny” i auta wyglądają w pewien sposób podobnie. Designer Bugatti Frank Heyl sięgał zresztą jeszcze głębiej w przeszłość inspirował się takimi modelami jak Type 35 czy 57C. Ale Tourbillon jest jeszcze bardziej efektowny i… dopracowany aerodynamicznie. Szczególne wrażenie robi tył nadwozia, ale Bugatti wygląda też świetnie, gdy ktoś z niego wysiada i korzysta z otwieranych do góry drzwi.
Bugatti Tourbillon
Po otwarciu drzwi można przypomnieć sobie o zegarmistrzowskich skojarzeniach. Ekran zamiast wskaźników? Nie pod tym adresem. Zresztą wyświetlacz na konsoli środkowej też wysuwa się tylko, gdy kierowca sobie tego zażyczy. Zestaw wskaźników ma mechanizm wykonany z ponad 600 tytanowych, wyjątkowo lekkich elementów. Po lewej stronie umieszczono wskaźniki poziomu baterii, temperatury płynu chłodniczego i poziomu paliwa. Na środku znalazł się prędkościomierz, a po prawej - wskaźnik wykorzystania mocy. Skoro mówimy już o prędkości i mocy, czas na dane techniczne. Wcześniej wyjaśnijmy jeszcze kwestię tego, co dokładnie pokazuje wskaźnik poziomu baterii. Czy Tourbillon to samochód elektryczny? Można by się tego spodziewać, bo przecież właścicielem Bugatti jest teraz Rimac, specjalizujący się w bardzo szybkich modelach na prąd. Nie zdecydowano się jednak na to, by następca Chirona był po prostu Neverą z innym nadwoziem. I całe szczęście.