Lamborghini Huracan Tecnica: Codziennie rano po bułki

Lamborghini to wyjątkowa marka, Huracan to ponadprzeciętny model, a Tecnica to wybitna wersja. Innymi słowy, to jedno z najlepszych sportowych aut, jakie można obecnie kupić.

Publikacja: 30.08.2023 09:36

Lamborghini Huracan Tecnica: Codziennie rano po bułki

Foto: Albert Warner

Od kiedy jakieś 30 lat temu ówczesny kierowca testowy Valentino Balboni przewiózł mnie stalowoszarym diablo po niemieckiej autostradzie, byłem pewien, że pozostanę już na zawsze fanem marki z rozjuszonym bykiem w herbie. Nieważne który, każdy z modeli Lamborghini jest wyjątkowy. Krzykliwy, może wręcz lekko ordynarny, ale zadziorny, pełen emocji i życia. Wiesz, że za kierownicą nie będziesz się nudzić. Huracan powoli schodzi ze sceny. Zaprezentowany w 2014 roku stał się jednym z koni sprzedażowych marki z  Sant'Agata. Kiedy masz go w garażu, możesz być pewien, że przybędzie ci wielu nowych przyjaciół. Pewnie tyle samo będzie patrzeć na ciebie spode łba. To auto, które polaryzuje. Oddzieli fanów od hejterów. Przez te wszystkie lata Huracan nie stracił nic ze swojej diabelskości, ekscentryczności i ekstrawagancji. Nazwa Huracan ma podwójną genezę. To imię legendarnego, niepokonanego byka na arenie w Alicante, jak i boga wiatru, burzy, ognia i płodności w wierzeniach Majów.

Jan Gus-Gasiński

Dzieło dokończone

Nie dajcie się zmylić zdjęciom, to auto na żywo wygląda jeszcze bardziej obłędnie. W każdym kawałku karoserii ma wystarczająco dużo dramaturgii, żeby na jego widok ugięły ci się nogi. Linia nadwozia jest dziełem Filippo Periniego, który odpowiadał również za wygląd Aventadora. W porównaniu z odmianą EVO wersja Tecnica ma dłuższe o 6,1 cm nadwozie. Przy zachowaniu niezmienionej wysokości i szerokości sprawia, że wydaje się jeszcze niższe i szersze. Do tego tę wersję rozpoznacie po zmienionym przodzie, tafli czerni w przedniej części zderzaka, która ciągnie się wzdłuż boku auta przez boczne wloty powietrza i do dyfuzora. Przeprojektowana przednia część karoserii ma zwiększyć siłę docisku i poprawić chłodzenie oraz zmniejszyć o 20 proc. opór powietrza, a to pozwala poprawić aerodynamikę, stabilność hamowania i szybciej pokonywać zakręty.

Czytaj więcej

Lamborghini bije rekord sprzedaży. Sukces modeli Urus i Huracan

Albert Warner

Nie jest wielki (ma nieco ponad 4,5 m dł.), ale jest zadziorny. Ma prawie 2 m szerokości i niewiele ponad 116 cm. wysokości. Agresywny, nisko opadający przód, dużo ostrych linii i kantów, szeroki, mocarny tył z czterema rurami wydechowymi. Dla kompletnego efektu „wow” brakuje unoszonych do góry „Lambo-doors”, te w  Huracanie otwierają się normalnie. Mimo tej niewielkiej ułomności jest to jedno z tych aut, które wydają ci się dziełem dokończonym i dopracowanym. Możesz stać przed nim godzinami i się w niego wpatrywać, a gdy zmienisz kąt widzenia odkryjesz nowe, niezauważone wcześniej detale. Jest jednym z tych nielicznych aut zbudowanych wyłącznie dla facetów, których jest coraz mniej na rynku.

Jan Gus-Gasiński

Niemal do wszystkich supersportowych modeli trzeba uczyć wsiadania, które z wiekiem przychodzi o wiele trudniej. Ogromny, szeroki próg, nisko zabudowany fotel, to wszystko wymaga opanowania specjalnej techniki, która często finalnie wygląda jak taniec połamańca. W porównaniu z nimi do Huracana wsiada się jak do windy. Bez najmniejszego problemu. W środku normalność jednak pryska. Przenosisz się w inny świat. Siedzisz bardzo nisko w dobrze wyprofilowanym fotelu. Dookoła dominują sześciokąty. Niemal każdy element w kabinie jest wystylizowany tak, by miał sześć kątów. Dysze wlotów powietrza, osłona airbagu na kierownicy, większość klapek, przełączników, klamki i różnego rodzaju ozdobniki. Piękna dbałość o detale. Przy tak dużej konsekwencji wydawać by się mogło, że kluczyk też powinien być wystylizowany w podobnym klimacie. Nic z tego. Nie jest sześciokątny, tylko zwykły, z zaokrąglonymi kantami, jak z jakiegoś wielkoseryjnego Audi. Ma logo Lamborghini, ale i tak wstyd go komukolwiek pokazać.

Albert Warner

Wnętrze jest spójne ze stylistyką nadwozia. Siedząc w środku nie zapomnisz, że prowadzisz supersportowy samochód. To wcale nie taka oczywistość w tego typu autach. Kiedy sportowe auto ma zbyt grzeczne wnętrze, zapominasz o tym, że jedziesz supersamochodem. Tracisz klimat. W Huracanie nikomu taka historia się nie przytrafi, a szczególnie w modelu Tecnica, w którym drzwi są superlekkie i od środka wyłożone po całości karbonem. Poza tym jest tu szaleństwo i polot. Poczujesz się jak pilot myśliwca. Na centralnym, ciekłokrystalicznym wyświetlaczu możesz wybierać obraz, który chcesz widzieć. Centralnie ustawiony obrotomierz – proszę bardzo. Duży ekran nawigacji – nie ma najmniejszego problemu. Infografika z danymi auta z prawej, obrotomierz z lewej – jak sobie życzysz.

Albert Warner

V10, 640 KM

Przycisk odpalenia silnika znajduje się na tunelu środkowym pod czerwoną klapką. Podnosisz ją, przykładasz kciuk do guzika start i odbezpieczasz pocisk. Zwykła czynność, którą będziesz wykonywać w tym samochodzie setki razy, a za każdym poczujesz się wyjątkowo. 1, 6, 5, 10, 2, 7, 3, 8, 4, 9. To nie jest szyfr do skrytki bankowej, tylko w takiej właśnie kolejności zaczynają swoją pracę cylindry silnika V10. Lewarka skrzyni biegów jako takiego nie ma. Tuż za fenomenalną kompozycją klapki i guzika startu jest coś w rodzaju dźwigni, przy której są przyciski P (parking) i M (manualna zmiana). Pociągnięciem klamry w górę uruchamiamy bieg wsteczny (R), łopatkami przy kierownicy zmieniamy przełożenia manualnie. Skomplikowane? Nie. Przyzwyczaić i nauczyć będę się musiał za to na pewno do obsługi wszystkich funkcji umieszczonych na kole kierownicy.

Jan Gus-Gasiński

Nie wiedzieć czemu Lamborghini poszło śladem Ferrari i wbudowało w wolant wszystko to, co normalnie znajduje się na dźwigniach przy kolumnie kierownicy - wycieraczki, kierunkowskazy czy włącznik świateł. Kierownica w samochodzie o mocy 640 KM powinna służyć do kierowania, a nie przypominać konsolę do gier. Najgorzej jest z kierunkowskazami. Po pierwsze: używa się ich najczęściej, po drugie: nie mają osobnego lewego i prawego klawisza, tylko jeden. Chcąc włączyć któryś z kierunków przesuwamy wystający mini joystick w prawo lub w lewo. Chcąc go wyłączyć trzeba go nadusić. Po trzecie: to po prostu głupie rozwiązanie. Samochód to nie motocykl. Na podobnej zasadzie działają umieszczone po prawej stronie sterowanie wycieraczkami. Jedyny sensowny przycisk umieszczony na kole kierownicy znajduje się na samym dole. To zmiana programów jazdy.

Jan Gus-Gasiński

Całym sobą czujesz jak silnik z jękiem i sykiem pompy elektrycznej budzi się do życia. V10, 5204 cm³ pojemności, 640 KM mocy. Potrafi być łagodny, nawet całkiem komfortowy, chociaż jednej rzeczy nie unikniesz - porannego obudzenia sąsiadów. Po starcie na zimnym silniku ma w sobie coś z zwycięskiego okrzyku T-Rexa. Jeździ fenomenalnie, czuć, że jest lekkie (1379 kg), do tego wyłącznie tylny napęd tej wersji jeszcze bardziej dyscyplinuje twoją uwagę i rozwagę za kółkiem. Przyspiesza do setki w 3,2 sekundy i rozpędza się do 325 km/h. Do tego ma cudowny dźwięk silnika, Muzyka z jednostki V10 stanie się twoim ulubionym singlem. To jedno z tych niewielu aut na rynku, które są po to żeby pojechać z punktu A do B przez C, czyli możliwie jak najdłuższą, okrężną drogą. Patrząc na jego wygląd, moc i ryk zaskakujące jest to, że można by nim jeździć codziennie po bułki. Co tam można, gdyby Tecnica stała w moim garażu jeździłbym nią codziennie po bułki.

Jan Gus-Gasiński

Jan Gus-Gasiński

Jan Gus-Gasiński

Jan Gus-Gasiński

Jan Gus-Gasiński

Jan Gus-Gasiński

Jan Gus-Gasiński

Albert Warner

Albert Warner

Albert Warner

Czytaj więcej

Tego Lamborghini nie znasz. Powstało pięć sztuk. Jedna z nich jest na sprzedaż

Od kiedy jakieś 30 lat temu ówczesny kierowca testowy Valentino Balboni przewiózł mnie stalowoszarym diablo po niemieckiej autostradzie, byłem pewien, że pozostanę już na zawsze fanem marki z rozjuszonym bykiem w herbie. Nieważne który, każdy z modeli Lamborghini jest wyjątkowy. Krzykliwy, może wręcz lekko ordynarny, ale zadziorny, pełen emocji i życia. Wiesz, że za kierownicą nie będziesz się nudzić. Huracan powoli schodzi ze sceny. Zaprezentowany w 2014 roku stał się jednym z koni sprzedażowych marki z  Sant'Agata. Kiedy masz go w garażu, możesz być pewien, że przybędzie ci wielu nowych przyjaciół. Pewnie tyle samo będzie patrzeć na ciebie spode łba. To auto, które polaryzuje. Oddzieli fanów od hejterów. Przez te wszystkie lata Huracan nie stracił nic ze swojej diabelskości, ekscentryczności i ekstrawagancji. Nazwa Huracan ma podwójną genezę. To imię legendarnego, niepokonanego byka na arenie w Alicante, jak i boga wiatru, burzy, ognia i płodności w wierzeniach Majów.

Pozostało 87% artykułu
Za Kierownicą
Podróż Rolls-Roycem Ghost po USA. Wyjątkowość miejsc i chwil
Za Kierownicą
Porsche elektrycznie. Jazda po torze e-nowościami i bicie rekordu
Za Kierownicą
Skoda Kodiaq: SUV, który potrafi wszystko
Za Kierownicą
Porsche Taycan Cross Turismo 4S: Zwykła podróż na prądzie przez pół Europy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Za Kierownicą
Audi S8: S jak sport, siła i subtelność