Interpretacja przepisów często jest wyjątkowo trudna , szczególnie jeżeli chodzi o ochronę danych osobowych, w skrócie RODO. Sąd rozpatrywał sprawę, którą założył właściciel zabytkowego samochodu przeciwko wydawcy magazynu o klasycznych samochodach. Za publikację zdjęcia pojazdu z widocznymi numerami rejestracyjnymi (bez jego wcześniejszej zgody) oskarżyciel zażądał łącznie 75 tys. zł zadośćuczynienia. Argumentował to faktem, że jego auto zostało rozpoznane na zdjęciu przez rodzinę i znajomych, przez co relacje z nimi znacznie się pogorszyły.
CZYTAJ TAKŻE: Spór o logotyp Polestara. Citroen wygrywa w sądzie
Sąd uznał, że numery rejestracyjne nie stanową danych osobowych. W uzasadnieniu decyzji wskazał, że zidentyfikowanie po nich właściciela pojazdu jest niemożliwe, bez nadmiernego wysiłku i kosztów dla przeciętnego obywatela. Sędzia dodał również, że bez dostępu do bazy danych CEPiK, czytelnicy magazynu nie mogli powiązać numeru rejestracyjnego z konkretną osobą. Korzyścią dla powoda było natomiast stwierdzenie, że należy mu się prowizja od zarobionych pieniędzy na publikacji. Wydany wyrok pokrywa się z tymi ogłaszanymi do tej pory w podobnych sprawach, na terenie kraju. Inne stanowisko ma natomiast Urząd Ochrony Danych Osobowych (UODO). Od pewnego czasu stwierdza, że jest na odwrót niż sądowa interpretacja. „Numery rejestracyjne, którymi właściciele dysponują przez cały czas posiadania pojazdu, mogą pozwolić na identyfikację konkretnych osób nie tylko odpowiednim organom, ale również osobom fizycznym np. sąsiadom, znajomym, współpracownikom” – powiedział dla moto.pl Adam Sanocki, rzecznik prasowy UODO. Dodał, że „są oni w stanie powiązać numer rejestracyjny pojazdu z konkretną osobą. Ponadto inne osoby także mogą na podstawie numeru rejestracyjnego zidentyfikować właściciela pojazdu, składając odpowiednio uzasadniony wniosek do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców”.
CZYTAJ TAKŻE: Sąd wydał wyrok w sprawie bezterminowych praw jazdy