Elon Musk chwalił się przedziwnym Cybertruckiem już trzy lata temu, ale do dzisiaj nie wiadomo, kiedy ten model pojawi się na rynku (wg aktualnych prognoz na koniec 2023 r.), w jakiej formie i czy przez swoją dziwną budowę spełni wszystkie normy bezpieczeństwa w różnych częściach świata. RAM pokazał swoją wersję e-pick-upa, Rivian rozpoczął już sprzedaż swojego modelu R1T, a takie koncerny jak Stellantis, Volkswagen czy Geely również zapowiadają własne modele elektrycznych pick-upów. Ford jest już dużo dalej: ma ponad 200 tys. zamówień na trzy lata do przodu, produkuje od wiosny 2022 r. na pełnych obrotach i jak na razie sprzedał 11 tys. egzemplarzy Lightninga. Jeden z nich ostatnio zawitał do Warszawy i była okazja żeby przyjrzeć się mu nieco bliżej. Uprzedzę ewentualne pytania – nie, F-150 Lightning nie będzie sprzedawany w Polsce i Europie i póki co nie ma takich planów. Pewnie szybciej mamy szansę na elektryczną wersję Rengera, ale to i tak perspektywa trzech, czterech lat.
Ford F-150 Lightning
Foto: Albert Warner
„Lightning”, czyli „błyskawica”, ma napęd na wszystkie koła i dwa silniki, które w topowej wersji zapewniają łączną moc 580 KM i niewiarygodny maksymalny moment obrotowy 1050 Nm. To auto waży 2800 kg i przyspiesza do setki w 4,5 sekundy. Jest zapaśnikiem o ruchach baleriny. Za każdym razem, kiedy wciśniemy pedał przyspieszenia, zdziwimy się, z jaką łatwością nabiera prędkości. Żeby dostać się na miejsce kierowcy, nawet ktoś wysoki jest zmuszony do wspinaczki. To ogromny samochód, kolos, który na drogach ciasnej Europy wydaje się być jeszcze większy. Praktycznie nie mieści się na żadnym klasycznym parkingu, zawsze wystaje tyle, że trzeba zająć dwa miejsca na długość. Przestrzeń załadunkowa też jest umieszczona na zawrotnej wysokości. Jeśli chcesz się tam dostać, musisz wspinać się, jakbyś zdobywał szczyt górski, albo skorzystać z rozkładanej drabinki, która ma własną, też rozkładaną poręcz!
Ford F-150 Lightning
Foto: Albert Warner
Wszystko w Fordzie F-150 Lightning jest duże, np. klamki, które można chwycić nawet w grubych rękawicach roboczych. Olbrzymi jest też 400-litrowy bagażnik schowany pod przednią maską. Elektrycznie unoszona klapa i to, co znajduje się pod nią, robi na obserwatorach, których przy tym samochodzie zawsze jest kilku, największe wrażenie. Niektórzy z nich, mimo że wiedzą, że mają do czynienia z modelem w pełni elektrycznym, i tak są zaskoczeni brakiem silnika. Reagują jakby zobaczyli żyjącego człowieka z wyciętym sercem. Wnętrze jest olbrzymie. Z tyłu jest go tyle, że spokojnie można siedzieć z założoną nogą na nogę. Z przodu też jest kilka ciekawych rozwiązań np. lewarek automatycznej skrzyni biegów jest elektrycznie chowany. Można go złożyć tak, żeby nie wystawał, a wszystko po to żeby w to miejsce na tunelu środkowym można było rozłożyć potężny stolik.