Firma ogłosiła, że zamyka 6 z 24 zakładów produkcyjnych. Do końca roku 2020 pracę ma stracić 12 tys. zatrudnionych dzisiaj w fabrykach należących do Forda, bądź tych, które prowadził w ramach joint venture z innymi firmami. Dzisiaj w Europie koncern zatrudnia 51 tys. ludzi we własnych fabrykach, a łącznie – 65 tys. Ta wiadomość nie jest zaskoczeniem, bo Ford zapowiadał ją już rok temu i po raz kolejny w styczniu 2019.
CZYTAJ TAKŻE: Oszczędności i zmiany w Fordzie. Koniec z KA+, za to więcej SUV-ów
Najwięcej zwolnień ma być w Niemczech (5 tys.), Wielkiej Brytanii (3 tys.) i Rosji (2 tys.). We Francji pracę straci 1000 osób i podobna liczba w innych krajach Europy. Stuart Rowley, prezes Ford Europe przyznał, że w całym procesie restrukturyzacji najtrudniejsze jest zwalnianie pracowników. – Ale musimy iść do przodu i zapewnić firmie przyszłość – podkreślił. Koncern od dawna nie miał w Europie sukcesów, a szczególnie ucierpiał z powodu trwałego spadku sprzedaży w Wielkiej Brytanii od czasu, kiedy kraj ten zdecydował się wyjść z Unii Europejskiej. Zresztą i prognozy dla całej Europy na ten rok nie są optymistyczne i zamiast wzrostu sprzedaży o 1 proc. dla całego kontynentu, teraz Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) zapowiada jej spadek, również o 1 proc.
Stuart Rowley, prezes Ford Motor Co. na Europę / fot. Jasper Juinen/Bloomberg
Restrukturyzacja europejskiej działalności Forda była zapowiadana jeszcze w styczniu 2019. Tyle, że wtedy producent nie podawał żadnych liczb dotyczących potencjalnych zwolnień i wskazywania zakładów, które nie będą mu potrzebne. Teraz już wiadomo, że Ford zamknie fabrykę silników w Południowej Walii, dwa zakłady produkujące skrzynie biegów we Francji i w joint venture z Magną na Słowacji, dwie montownie i fabrykę silników w Rosji. Z drugiej strony Amerykanie zapewniają, że proces naprawczy ruszył już pełną parą i już w tym roku firma zamierza osiągnąć 6-procentową marżę. To jednak o 2 pkt procentowe mniej, niż zakładali na początku roku.