Pierwsze wrażenie jest zaskakujące, bo na żywo Model Y to dużo większy samochód niż na zdjęciach. Karoseria ma 4,75 cm długości i 1,62 cm wysokości, więc jest tylko nieco większa np. od Volkswagena ID.4 (4,58 cm długości, 1,64 cm wysokości), a mimo to stojąca na podjeździe wydaje się bardzo pokaźnym SUV-em lub sam nie wiem czym. W każdym razie określenie kompaktowy SUV, spotykane w wielu opisach, na pewno do tego auta nie pasuje. Być może to przez swego rodzaju klockowatość i mało wyraziste kształty. W tym aucie jest tak mało ciekawych detali zewnętrznych, że ich praktycznie nie ma w ogóle. Historia Modelu Y sięga 2017 r., chociaż jako znak towarowy został zarejestrowany już w 2013 r. Auto trafiło na rynek w marcu 2020 r., ale jego produkcja ruszyła już dwa miesiące wcześniej w fabryce Tesli we Fremont (USA).
Tesla Model Y
W ciągu pierwszych kilku miesięcy w internecie pojawiła się cała rzesza doniesień o znacznych niedociągnięciach w egzemplarzach dostarczonych klientom. Wygląda na to, że z problemem jakości firma sobie już poradziła. Przynajmniej egzemplarz testowy wykończony był bardzo schludnie, chociaż pewne problemy się pojawiły, ale o tym później. Tesla Model Y jest również produkowana od stycznia 2021 r. w chińskiej fabryce w Szanghaju, a niedługo ruszy również produkcja w Gigafactory pod Berlinem.
Tesla Model Y
Model Y jest w dużej mierze oparty na Modelu 3. Jeśli ktoś bardzo chce, może opcjonalnie zamówić wersję siedmioosobową. Przy klasycznym układzie foteli ilość miejsca przekłada się na zewnętrzny wygląd. Tesla Model Y to auto obszerne w środku. Zarówno z przodu, jak i z tyłu nie brakuje miejsca na nogi i nad głową. Nie zabraknie go również w bagażniku, który pomieści wg. danych producenta 971 litrów (maksymalnie 2158 litrów). Gorzej sprawa wygląda z przednimi fotelami, jak i pozycją za kierownicą, która pozostawia wiele do życzenia. Przednie siedzenia z krótkimi siedziskami są słabo wyprofilowane, a materiał, którym są pokryte, to śliska pseudoskóra. Ascetyczne wnętrze też nie grzeszy urodą. Deska rozdzielcza Tesli jest po prostu dziwaczna. Nie ma tu praktycznie nic poza wielkim monitorem, z poziomu którego sterujemy dosłownie wszystkim. Światłami, wycieraczkami, a nawet otwieraniem przedniej klapy bagażnika. To ultratanie rozwiązanie dla producenta i pułapka dla użytkownika. Bo co się stanie, jeśli ekran wysiądzie i przestanie działać? Wtedy jesteśmy praktycznie odcięci od wszystkich istotnych rzeczy w aucie. Zero dostępu – nawet awaryjnego. Poza tym stylistyczny chłód wnętrza powoduje, że w Tesli brakuje mi klimatu. Czuję się jak w środku pudełka, które ma mnie przewieźć z punktu A do B. To jedno z niewielu aut, które bardziej przypomina przedmiot niż samochód.