Audi RS e-tron GT: Zamiast schabowego

Ma prawie 600 KM mocy, znakomite osiągi i niespotykany komfort jazdy. Audi, które pokazuje jak znakomita może być elektryfikacja w świecie motoryzacji.

Publikacja: 12.01.2022 14:33

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

Foto: Albert Warner

Pierwszy raz jadłem sushi jakieś 20 lat temu. Nie byłem jakoś szczególnie zachwycony i nie mogłem zrozumieć, na czym polega fenomen tych japońskich potraw. Surowa ryba czy owoce morza połączone z gotowanym ryżem zaprawionym octem ryżowym. Co to ma być? Wychowany na schabowych, roladach i kluskach z gęstym sosem raczej nie wyobrażałem sobie wprowadzenia czegoś takiego w moim menu. Jednak sushi nie zniknęło, a wręcz odwrotnie, kolejne restauracje pojawiały się jak grzyby po deszczu. I tak krok po kroku, po kolejnych próbach przekonałem się, a z czasem wręcz zasmakowałem w sushi. I pewnie nie stałoby się to bez prawdziwej inwazji barów, restauracji i punktów, w których można je było kupić i zjeść. Zacząłem od tego, bo ta cała sytuacja przypomina mi aktualny przewrót w motoryzacji. Z tym że jesteśmy na etapie niechęci odrzucenia rolad, schabowych i klusek. Szerszy efekt zagustowania w e-autach dopiero przed nami. Bo podobnie jak z sushi, tak również elektromobilność za chwilę będzie za każdym rogiem i wcześniej czy później się z nią zetkniecie.

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

Albert Warner

Audi RS e-tron GT to elektryk, który w moim odbieraniu i edukacji elektromobilności zajmuje szczególne miejsce. To auto pozwoliło mi przełamać mit poruszania się w trasę żółwim tempem z ciągłym obserwowaniem zasięgu, jazdy z wyłączoną klimatyzacją, ale włączonym ogrzewaniem fotela (tak zużywa się mniej prądu). RS e-tron GT to prawie pięciometrowa limuzyna, która oparta jest na Porsche Taycan. Jednak nie tylko sylwetka, ale i charakter bardzo różni te dwa samochody. To dwa oddzielne pomysły na e-limuzynę. Inżynierowie Audi zdołali odnaleźć DNA marki z Ingolstadt nie tylko w nadwoziu, ale i we wnętrzu. Nietuzinkowy przód z nisko poprowadzoną maską, wybałuszone nadkola, spokojniejszy tył. Przy tym projekcie swój wkład ma polski designer pracujący dla Audi – Parys Cybulski. Za to nie do końca udało się usunąć wady, które popełniono przy opracowywaniu Taycana, takie jak brak półek na desce rozdzielczej, uchwyty na kubki umieszczone bardzo niewygodnie, a gniazda USB na środkowej półce ulokowane są w taki sposób, że podłączenie kabli do ładowania staje się irytującym ćwiczeniem palców. Jednak to detale, z którymi na co dzień nauczymy się żyć. Zresztą te minusy zaczynają być nieznaczącymi drobiazgami, kiedy wciśniemy pedał przyspieszenia.

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

Albert Warner

Wszystko, co musisz zrobić, to pociągnąć do tyłu mały suwak na konsoli środkowej i wcisnąć pedał przyspieszenia. To, co się dzieje, kiedy na pełnym gazie ruszysz do przodu, można opisać tylko takimi słowami, jak eksplozja czy wybuch. Elektryczny RS wciska w fotel i pędzi do przodu bez najmniejszego śladu wahania. Po 3,3 sekundach osiąga 100 km/h, po 11 rozpędza się bez najmniejszej zadyszki do 200 km/h. Nic dziwnego. Mamy tu do dyspozycji 598 elektrycznych koni i napęd na cztery koła, który przy tych osiągach jest nieodzowny. RS e-tron GT potrafi szybko pokonywać zakręty, ale nie da się tu całkowicie ukryć wysokiej masy własnej – 2350 kg. Dzięki standardowemu adaptacyjnemu zawieszeniu pneumatycznemu GT oferuje znakomity komfort jazdy. Z przodu siedzi się bardzo wygodnie. Z tyłu wysokie osoby mogą poczuć lekki dyskomfort.

Czytaj więcej

Audi Q5 Sportback: Lepiej późno niż wcale
Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

mat. prasowe

Ponadto przy średniej testowej 30 kWh/100 km można przejechać około 300 km, ale przy nieco bardziej spokojnym stylu jazdy z łatwością przejedziemy 400 km. Jednak to Audi pokazało mi coś zupełnie innego. Dzięki sensownemu zasięgowi, który nawet podczas jazdy autostradą z prędkością 140 km/h nie kurczy się jak sweter z bawełny wyprany w zbyt wysokiej temperaturze i szybkiej ładowarce na trasie przejazdu RS e-tron GT było pierwszym elektrykiem, którym pojechałem w dłuższą trasę bez stresu i kompleksów. Z włączoną klimatyzacją, podgrzewanym fotelem i prędkością autostradową. No i w ciszy, którą naprawdę można pokochać. Trzeba powoli ze schabowego przejść na sushi. Takie auta ja RS e-tron pokazują, że elektryfikacja to fajna sprawa.

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

Albert Warner

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

Albert Warner

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

mat. prasowe

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

Albert Warner

Audi RS e-tron GT

Audi RS e-tron GT

mat. prasowe

Czytaj więcej

Elektryfikacja na wyższym poziomie

Pierwszy raz jadłem sushi jakieś 20 lat temu. Nie byłem jakoś szczególnie zachwycony i nie mogłem zrozumieć, na czym polega fenomen tych japońskich potraw. Surowa ryba czy owoce morza połączone z gotowanym ryżem zaprawionym octem ryżowym. Co to ma być? Wychowany na schabowych, roladach i kluskach z gęstym sosem raczej nie wyobrażałem sobie wprowadzenia czegoś takiego w moim menu. Jednak sushi nie zniknęło, a wręcz odwrotnie, kolejne restauracje pojawiały się jak grzyby po deszczu. I tak krok po kroku, po kolejnych próbach przekonałem się, a z czasem wręcz zasmakowałem w sushi. I pewnie nie stałoby się to bez prawdziwej inwazji barów, restauracji i punktów, w których można je było kupić i zjeść. Zacząłem od tego, bo ta cała sytuacja przypomina mi aktualny przewrót w motoryzacji. Z tym że jesteśmy na etapie niechęci odrzucenia rolad, schabowych i klusek. Szerszy efekt zagustowania w e-autach dopiero przed nami. Bo podobnie jak z sushi, tak również elektromobilność za chwilę będzie za każdym rogiem i wcześniej czy później się z nią zetkniecie.

Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości
Za Kierownicą
Ford Kuga vs. Toyota Rav4: Podobne, ale nie takie same
Za Kierownicą
Tesla Model S Plaid: Elektryczna bestia