Pierwsze wrażenie – jest sporo większy, niż myślałem. Na fotografiach wygląda jak miejski samochodzik. Tymczasem to całkiem potężne auto. Wciąż ma też pudełkowate proporcje, które wymusza funkcja auta. Jest ładny, dobrze wystylizowany i ma nowoczesne linie. I wciąż wygląda jak van. Francuzom udało się pogodzić funkcję ze stylem, ale tej pierwszej nie maskowali. To samochód do wszystkiego. Ma przewozić jak najwięcej ludzi lub rzeczy, zachowując rozsądne rozmiary.
Pierwsze prasowe fotografie pokazywały wnętrze Riftera w najbogatszej odmianie. Naprawdę robiło wrażenie. Dziś jednak trafiła mi się wersja pośrednia Allure. Nie podstawowa, ale też nie najbardziej wyszukana. Czyli akurat taka, jaka najczęściej będzie trafiać do klientów. Nie robi więc na mnie takiego wielkiego wrażenia. To, co było pokazywane w materiałach rozsyłanych przy premierze – to było coś! Tu zaś jest porządnie, ale też dość zwyczajnie. Stylistyka jest ciekawa, ale nie jakoś przesadnie odważna. A w środku witają mnie twarde plastiki. Dobrze jednak, że są w dwóch kolorach. Dzięki temu wnętrze wygląda całkiem nieźle. Miłe dla oka, gorzej w dotyku, gdyż zdarzają się ostre krawędzie. Jest dość estetycznie, ale przede wszystkim funkcjonalnie, dzięki olbrzymiej ilości niezwykle pojemnych schowków.
CZYTAJ TAKŻE: Peugeot 5008 GT 2.0 BlueHDI: Rodzinnie i aktywnie
Wyposażenie jest całkiem niezłe, choć brakuje podgrzewania foteli (na szczęście można je dokupić za 900 zł). To akurat dziwne, bo dziś powoli staje się standardem nawet w autach niższej klasy. Pośredni wariant Allure nie ma też w standardzie kamery cofania, a jedynie czujniki z tyłu. To jednak nie jest problemem, bo widoczność na wszystkie strony jest wręcz wzorcowa. Za to siedzący w drugim rzędzie pasażerowie z pewnością docenią możliwość samodzielnego regulowania siły nawiewu w ich części kabiny.