Reklama

Europejska motoryzacja pod presją: uniezależnienie od Azji czy wzrost cen aut?

Europa stoi przed kolejną rewolucją w przemyśle motoryzacyjnym. Komisja Europejska pracuje nad regulacjami, które mogą fundamentalnie zmienić sposób produkcji samochodów na Starym Kontynencie. Czy „Made in Europe” to szansa na wzmocnienie konkurencyjności, czy kolejne obciążenie dla kierowców?

Publikacja: 12.09.2025 06:54

Chiny kontrolują 69 proc. światowej produkcji akumulatorów – wynika z raportu BloombergNEF – podczas

Chiny kontrolują 69 proc. światowej produkcji akumulatorów – wynika z raportu BloombergNEF – podczas gdy udział Europy nie przekracza 4 proc.

Foto: mat. prasowe

Z początkiem 2025 roku Komisja Europejska zaprezentowała projekt przepisów, które mają wprowadzić obowiązek stosowania europejskich podzespołów w samochodach sprzedawanych w Unii. To odpowiedź na rosnącą zależność od azjatyckich dostawców – szczególnie w segmencie akumulatorów trakcyjnych. Statystyki nie pozostawiają złudzeń. Aż 85 proc. ogniw bateryjnych w autach elektrycznych sprzedawanych w Europie pochodzi spoza UE. Chiny kontrolują 69 proc. światowej produkcji akumulatorów – wynika z raportu BloombergNEF – podczas gdy udział Europy nie przekracza 4 proc. W praktyce oznacza to nie tylko uzależnienie technologiczne, ale i strategiczne ryzyko dla przemysłu zatrudniającego na kontynencie ponad 13 milionów osób.

Największym beneficjentem planowanych regulacji ma być europejska produkcja akumulatorów. To one odpowiadają za 30–40 proc. całkowitej ceny samochodu elektrycznego i stanowią kluczowy element strategii przemysłowej. Komisja planuje przeznaczyć 3 miliardy euro na rozwój tego sektora. Projekt zakłada określony udział komponentów europejskich – od akumulatorów po stal – w samochodach trafiających na unijny rynek, z naciskiem na floty służbowe i zamówienia publiczne. To ma być pierwszy krok do uniezależnienia się od zewnętrznych dostawców i budowy własnego zaplecza technologicznego.

Do 2050 r. mocno wzrośnie zapotrzebowanie na surowce 

Europa ma jednak ograniczone zasoby strategicznych surowców. Według szacunków do 2050 roku UE będzie potrzebowała 60 razy więcej litu i 15 razy więcej kobaltu niż dziś. Oznacza to konieczność rozwinięcia nowych źródeł dostaw i technologii recyklingu. Kolejną barierą są koszty energii. W europejskich fabrykach są one wyższe niż w Azji. W Polsce dodatkowym problemem pozostaje brak reformy tzw. ustawy wiatrakowej. Jej podpisanie mogłoby zwiększyć udział OZE w miksie energetycznym i obniżyć ceny prądu. Tymczasem setki ton surowców krytycznych wciąż trafiają co tydzień z Europy do Azji, bo lokalne zakłady nie mają wystarczających mocy przerobowych.

Czytaj więcej

Elektromobilna fikcja. Polska nie spełni celów UE na 2025 i 2027 r.

ACEA – Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów – odnosi się do projektu z mieszaniną nadziei i obaw. Podkreśla, że inwestycje w produkcję w Europie są potrzebne, ale równie istotne są konkurencyjne ceny energii i dostęp do wykwalifikowanych pracowników. Zbyt restrykcyjne wymogi mogą jednak podnieść koszty produkcji i uderzyć w producentów. Ci już teraz borykają się z malejącym popytem na Zachodzie, słabnącą pozycją w Chinach oraz cłami na rynku amerykańskim. Eksperci ostrzegają: wprowadzenie obowiązków „Made in Europe” niemal na pewno oznacza wzrost cen samochodów. Średnia cena nowego auta w Polsce przekracza dziś 180 tys. zł – według danych IBRM Samar – i może wzrosnąć do 200 tys. zł po wejściu nowych regulacji. Na to nakładają się dodatkowe obciążenia. Od stycznia 2025 obowiązują ostrzejsze normy emisji CO₂ (program CAFE), które zmuszają producentów do hybrydyzacji modeli lub płacenia kar. Koszt samego układu 48V to około 8,5 tys. zł na samochód – i to konsumenci finalnie zapłacą rachunek.

Reklama
Reklama

Polska, drugi największy producent akumulatorów do aut elektrycznych na świecie, stoi dziś w uprzywilejowanej pozycji. Fabryka LG Energy Solution w Biskupicach Podgórnych pod Wrocławiem to największe w Europie centrum produkcji baterii, z mocą 86 GWh i planami rozbudowy do 115 GWh. Eksperci ostrzegają jednak, że utrzymanie pozycji wymaga kolejnych inwestycji – produkcja w Polsce powinna przekroczyć 200 GWh do 2027 roku. W przeciwnym razie możemy stracić status lidera.

Europa zdana na import

Nowe przepisy to próba zabezpieczenia przyszłości europejskiej motoryzacji. W obliczu geopolitycznych napięć i rosnącej konkurencji, uniezależnienie się od dostawców z Azji może okazać się koniecznością. Ale jest też druga strona medalu: wyższe koszty produkcji mogą osłabić globalną konkurencyjność europejskich marek, które i tak zmagają się z chińską ekspansją i wojną cenową. Nie znamy jeszcze szczegółowych progów ani dat wdrożenia regulacji, ale wiadomo jedno – ich wpływ będzie długofalowy. Do 2035 roku wszystkie nowe auta sprzedawane w UE mają być zeroemisyjne, zgodnie z planem Fit for 55. Bez własnej, konkurencyjnej produkcji akumulatorów Europa może zostać zakładnikiem importu. Ostateczny kształt przepisów poznamy prawdopodobnie jeszcze w tym roku. To, co dziś wydaje się biurokratyczną decyzją w Brukseli, jutro może zdecydować o cenach samochodów w salonach, sile europejskiej gospodarki i pozycji całego przemysłu na świecie.

Czy wiesz, że…
- Pierwsza europejska fabryka baterii litowo-jonowych została otwarta dopiero w 2017 roku w Szwecji przez Northvolt.
- Koszt akumulatora w samochodzie elektrycznym w 2010 roku wynosił ponad 1000 USD/kWh, a dziś spadł poniżej 140 USD/kWh.
- Recykling akumulatorów może odzyskać nawet 95 proc. litu, niklu i kobaltu, ale w Europie działa zaledwie kilka dużych zakładów zajmujących się tym procesem.

Czytaj więcej

Rewolucyjna bateria zatwierdzona do produkcji seryjnej. Ładowanie w 18 sekund

Z początkiem 2025 roku Komisja Europejska zaprezentowała projekt przepisów, które mają wprowadzić obowiązek stosowania europejskich podzespołów w samochodach sprzedawanych w Unii. To odpowiedź na rosnącą zależność od azjatyckich dostawców – szczególnie w segmencie akumulatorów trakcyjnych. Statystyki nie pozostawiają złudzeń. Aż 85 proc. ogniw bateryjnych w autach elektrycznych sprzedawanych w Europie pochodzi spoza UE. Chiny kontrolują 69 proc. światowej produkcji akumulatorów – wynika z raportu BloombergNEF – podczas gdy udział Europy nie przekracza 4 proc. W praktyce oznacza to nie tylko uzależnienie technologiczne, ale i strategiczne ryzyko dla przemysłu zatrudniającego na kontynencie ponad 13 milionów osób.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Na prąd
Trzeba było tak od razu. Koniec z bezdusznymi nazwami modeli Volkswagena
Na prąd
Niesamowity rekord. Żaden samochód elektryczny nigdy nie pojechał szybciej niż ten
Na prąd
Porsche wyłącza prąd. Koniec niemieckiego snu o superbaterii
Na prąd
Kolejna marka rezygnuje z planu przejścia na pełną elektromobilność
Na prąd
Ford zrywa współpracę z Volkswagenem? Amerykanie stawiają na własną platformę EV
Reklama
Reklama