Pozostańmy na moment przy tym szarym.
Na początek
Jak niegdyś śpiewał Olaf Deriglasoff wraz z „Dziećmi Kapitana Klossa”: „Wszyscy jesteśmy jak małe, szare myszy, których nikt nie widzi i nikt ich nie słyszy”… No więc nie, panie Olafie, nie wszyscy. Prześlizgnąć się wzrokiem po Stingerze i nie zwrócić na niego uwagi jest trudno – nie bez powodu samochód w 2018 r. dostał „czerwoną kropkę” w designerskim konkursie Red Dot Award, i to taką klasy premium, bo „Best of the Best”, obok McLarena 720S i Ferrari Portofino. Trudno o godniejsze towarzystwo. Jak podkreślali jurorzy, w modelu Kia Stinger widać inspirację duchem historycznych modeli GT, ale uwspółcześniając go firma nie podporządkowała designu drapieżnemu podkreślaniu dynamiki i osiągów, ale stworzeniu pojazdu do porywającej jazdy długodystansowej. Urzekła ich atletyczna elegancja, a nie agresywność modelu wymyślonego w europejskim centrum projektowym marki we Franfurcie, przy znaczącym udziale designera Petera Schreyera, który dołączył do Kii w 2006 r. To on odpowiada m.in. za charakterystyczny przedni grill z motywem „Tygrysiego nosa”, który dał modelom tej marki potrzebny w zdobywaniu europejskiego rynku indywidualny sznyt.
fot. Wojciech Romański
Po drugie, dawno mi się nie zdarzyło, żeby tyle osób zwracało uwagę na sam kolor, nieoczywisty w motoryzacyjnym światku (zbliżony ma w swojej palecie m.in. Audi – nazywa się quantum i Skoda – szary steel). Przyciąga wzrok. Tyle, że jak twierdzi konfigurator, wcale nie jest szary. Nazywa się ceramic silver. Jak zwał, tak zwał.
Natalia: Przepis na podróż idealną
Aby odbyć podróż, należy zgrać z sobą kilka czynników. Niewątpliwie niezbędny jest środek lokomocji. Świetnie, gdy uda się dołączyć do całego planu dobre towarzystwo, a już idealnie, gdy mamy obrany ciekawy cel naszej eskapady. Tym razem wszystkie czynniki zgrały się perfekcyjnie, niczym dobrze poprowadzony przez dyrygenta chór.