Koniec elektrycznego raju

Elektromobilni muszą sięgnąć do kieszeni – nadchodzi czas opłat za prąd do e-samochodów.

Publikacja: 07.05.2018 15:04

Koniec elektrycznego raju

Foto: fot. AdobeStock

Greenway, jako pierwsza w Polsce sieć stacji do ładowania elektrycznych aut, od 3 maja wprowadził opłaty za ładowanie samochodów. Spółka tłumaczy, że koszt stacji sięgający 150 tys. zł, jak i utrzymanie sieciowego przyłącza o wysokiej mocy (dla szybkich ładowarek to ok. 2 tys. zł miesięcznie), mogą być pokryte tylko przez użytkowników.

CZYTAJ TAKŻE: Elektryki będą tańsze niż auta spalinowe już za siedem lat

Za kilowatogodzinę pobraną w szybkiej ładowarce prądu stałego stały klient zapłaci 1,89 zł oraz 0,40 zł za każdą minutę w przypadku ładowania trwającego ponad 45 min. Dla powolnej ładowarki (prądu zmiennego, o mocy poniżej 22 kW) cena wynosi 1,19 zł oraz 0,40 zł za minutę dla ponad 180-minutowego postoju. Kierowcy, którzy zechcą skorzystać ze stacji jednorazowo, będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni – zapłacą odpowiednio 2,29 i 1,49 zł za kWh. Opłaty za minuty są takie same dla obu grup.

""

Szybkie ładowarki, o mocach ponad 50 kW, z racji najwyższych cen za energię, będą używane w wyjątkowych wypadkach. Podstawą stanie się ładowanie nocne / fot. Greenway

Foto: moto.rp.pl

Greenway porównuje, że w Europie średnia cena za kWh z szybkiej ładowarki (prądu stałego) wynosi 2,36 zł, zaś z wolnej 1,98 zł. Opłata czasowa ma zniechęcić do blokowania ładowarki i traktowania jej jako miejsca parkingowego. Sieć wybrała opcję rejestracji klienta z podaniem numeru karty kredytowej (Visa lub Mastercard) i logowaniem użytkownika przed rozpoczęciem ładowania za pomocą karty RFID. Greewnway zapowiada początkowo rozliczenia miesięczne, a docelowo opłaty mają być ściągane każdorazowo po ładowaniu.

Czy to już drożej?

Greenway uspokaja, że pomimo wprowadzenia płatności, jazda e-autem i tak pozostanie tańsza od przejazdu samochodem spalinowym. Z danych firmy wynika, że kompaktowy pojazd elektryczny (np. Nissan Leaf) zużywa ok. 18 kWh energii na pokonanie 100 km. Korzystając z szybkiej ładowarki kierowca zapłaci za to 34 zł, co jest równowartością 7-7,5 l benzyny lub ON. Natomiast zakładając korzystanie w 70 proc. z ładowarek wolnych lub domowych, gdzie taryfa nocna może wynieść 0,32 zł za kWh, koszt energii elektrycznej odpowiada cenie 2,5 litra benzyny lub ON.

CZYTAJ TAKŻE: Ruszył największy test elektryków w Polsce

Podobnych argumentów używa Elon Musk, który w USA w marcu podniósł ceny za kWh pobierane z szybkich ładowarek Tesli. On także wskazuje, że cena za kWh wynosi 24 centy w Nowym Jorku i 26 centów w Kalifornii i jest bardzo konkurencyjna w stosunku do benzyny.

Zapewne to nie koniec podwyżek. Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego wylicza, że zmotoryzowani wpłacają do budżetu, w postaci różnych podatków i opłat, 50 mld zł rocznie. Fiskus nie może sobie zatem pozwolić na stratę tak znacznych wpływów i z czasem najprawdopodobniej opodatkuje także prąd dla e-samochodów.

Jak płacić?

Że płacić za prąd trzeba, nikt nie ma wątpliwości. Jednak to, jak, nie jest jednak oczywiste. Jerzy Popowicz z Asseco uważa, że karta RFID jest niepotrzebną komplikacją. Wskazuje, że Asseco przygotowało do takich celów aplikację mobilną. Oprogramowanie zapewnia nie tylko łatwą i bezpieczną dla klienta regulację należności przy pomocy smartfona, ale także rozliczenie między operatorem stacji ładowania i dostawcą energii. Ponadto system informuje o lokalizacji stacji i zarządza energią elektryczną, co ma znaczenie zarówno dla sieci, jak i samochodów podłączonych w danym rejonie. Właśnie ten program decyduje, który samochód ładować mocniejszym, a który słabszym prądem.

CZYTAJ TAKŻE: Autostrada doładuje baterie w samochodzie

W Polsce w najbliższych latach ma powstać 6 tys. punktów do ładowania e-samochodów. – Zainteresowanie produktem jest bardzo duże – przyznaje Popowicz. Dodaje, że programem interesują się zarówno spółki energetyczne, jak i dostawcy paliw płynnych. Uruchomienie ładowarek na stacjach zapowiedzieli zarówno Orlen jak i Lotos.

Z kolei Hubject, startup należący do Daimlera ogłosił, że opracował system płatności za ładowanie bez konieczności używania kart lub aplikacji. Autoryzacja odbywa się dzięki cyfrowym certyfikatom, wymienianym pomiędzy autem i dostawcą energii. Hubject przygotował także system lokalizacji stacji ładowania, połączony z nawigacją samochodową.

Greenway, jako pierwsza w Polsce sieć stacji do ładowania elektrycznych aut, od 3 maja wprowadził opłaty za ładowanie samochodów. Spółka tłumaczy, że koszt stacji sięgający 150 tys. zł, jak i utrzymanie sieciowego przyłącza o wysokiej mocy (dla szybkich ładowarek to ok. 2 tys. zł miesięcznie), mogą być pokryte tylko przez użytkowników.

CZYTAJ TAKŻE: Elektryki będą tańsze niż auta spalinowe już za siedem lat

Pozostało 90% artykułu
Tu i Teraz
Trump zaczyna "spłacać dług" Muskowi. Chce znieść przepisy dotyczące zgłaszania wypadków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Tu i Teraz
Szaleńczy skok akcji Tesli. Elon Musk może dziękować Trumpowi
Tu i Teraz
Najtańszy nowy Rolls-Royce i wyjątkowy prezent pod choinkę
Tu i Teraz
Kolejna niemiecka marka zniknie z rynku. Poddostawca branży moto ogłasza upadłość
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Tu i Teraz
Nowy znak drogowy na europejskich drogach. Co oznacza biały romb?