Tor testowy na terenie fabryki Porsche w Lipsku. Siedzę w fotelu pasażera w zakamuflowanym elektrycznym Porsche Cayenne. Kierowca testowy zatrzymał auto na początku prostej startowej, nacisnął mocno hamulec i wcisnął jednocześnie gaz. Uruchomił się system Launch Control i zapadła cisza. Kierowca spojrzał na mnie i zapytał, czy jestem gotowy, radząc mi oprzeć głowę o zagłówek. W jednej chwili duży SUV wystrzelił do przodu niczym z rakiety. Zaparło mi nie tylko dech w piersiach, ale i wcisnęło głowę w zagłówek z tak dużą siłą, że nie byłem w stanie jej oderwać. Mój błędnik zaczął lekko wariować, wzrok zmętniał, żołądek przykleił się do kręgosłupa. Wielki SUV parł przed siebie, nabierając prędkości w niesamowitym tempie. Wyhamował nas dopiero zbliżający się prawy zakręt. Również tu elektryczny Cayenne poradził sobie, jakby był sportowym bolidem. Bez dwóch zdań nowy SUV z Zuffenhausen będzie prawdziwym Porsche, autem, które fenomenalnie jeździ.
Wejście do fabryki Porsche w Lipsku
Misja nowego modelu jest jasna. Cayenne Electric ma pomóc Porsche przezwyciężyć kryzys sprzedaży aut elektrycznych. Szkoda, że pojawia się w czasie, gdy Porsche zmaga się z presją finansową i spadkiem sprzedaży. To nie ułatwi osiągnięcia celu. Przejście na elektromobilność postępuje w Porsche znacznie wolniej niż zakładano, a marka ogłosiła niedawno zamiar ponownego skoncentrowania się na silnikach spalinowych. Mimo to już teraz wiadomo, że ten nowy model będzie technologicznym kamieniem milowym.
Czytaj więcej
Są takie momenty w historii motoryzacji, w których masz wrażenie, że właśnie następuje przesunięc...
Porsche Cayenne Electric