Co mają wspólnego Steve Jobs, Thomas Edison i Volvo? Na pozór zupełnie nic, a jednak jeśli przyjrzeć się głębiej, to znajdziemy wspólny mianownik – konsekwencja działania, niezłomność, wiara w swoją wizję. Jobs wracał do Apple po latach i z żelazną konsekwencją realizował swoją wizję prostoty i estetyki, mimo sprzeciwu rynku. „Think Different” było nie tylko hasłem, ale sposobem działania. Edison miał za sobą tysiące nieudanych prób, zanim opracował żarówkę. „Nie poniosłem porażki, po prostu odkryłem 10 tysięcy sposobów, które nie działają” – mówił słynny wynalazca. A Volvo też nie miało łatwo – przez lata aspirowało do segmentu premium (m.in. z modelem S80 i C70) – zamiast piąć się w górę, zaczęło tracić rentowność. W 2008 r. – w czasie globalnego kryzysu – Ford, ówczesny właściciel Volvo, ogłosił plan sprzedaży marki. Spadła sprzedaż, ograniczono inwestycje, a przyszłość firmy stanęła pod znakiem zapytania. To był moment, gdy Volvo praktycznie straciło niezależność i własny kierunek rozwoju. Gdy w 2010 r. Ford sprzedał Volvo chińskiemu koncernowi Geely za 1,8 mld dol., wielu obserwatorów rynku uznało to za początek końca szwedzkiej marki. Europejskie media przewidywały „azjatycką kolonizację” i spadek jakości. Dziś wiemy, że to była decyzja ratująca firmę – ale wówczas uznawano ją za dramatyczną zmianę kursu.
Volv
I tak jesteśmy przy Volvo ES90. Najnowszym i najbardziej dopracowanym elektryku marki, który też pokazuje konsekwencję dążenia do zbudowania coraz lepszego elektryka. Volvo unika prostych definicji. ES90 nie jest klasyczną limuzyną, choć długość nadwozia (5 m) i rozstaw osi (3,10 m) sugerują segment E. Siedzi się tu jednak wyżej niż w BMW i5, a linia dachu – lekko opadająca i połączona z tylną klapą – przypomina bardziej liftbacka. To coś pomiędzy sedanem, coupé i SUV-em, czyli typowa dla współczesnego Volvo gra w nieoczywistość. Stylistycznie ES90 jest rozwinięciem języka znanego z EX90: z przodu minimalistyczna maska i światła w kształcie młota Thora, z tyłu zaś pionowe lampy – powrót do klasycznego DNA marki. Lidar umieszczony na dachu nie każdemu przypadnie do gustu, ale to on jest sercem nowego systemu „Safe Space Technology”: sieci kamer, radarów i czujników ultradźwiękowych, które tworzą cyfrową tarczę bezpieczeństwa wokół auta.
Volvo ES90
Klimat harmonijnego salonu
Wnętrze to kwintesencja skandynawskiego minimalizmu – proste linie, świetne spasowanie, zero ostentacji. Skóry tu nie znajdziesz: zamiast niej Nordico i wełna, połączone z drewnem i podświetlanymi panelami dekoracyjnymi. Siedzenia? Klasa sama w sobie. Z regulacją w niemal każdej płaszczyźnie, z masażem, wentylacją i funkcją relaksu. W wersji „Ultra” dopełnia je elektrochromatyczny dach, który sam przyciemnia się pod słońcem – testowany na południu Francji działał perfekcyjnie. Z tyłu miejsca nie brakuje, choć podłoga jest wysoka, więc wyżsi pasażerowie będą siedzieć z kolanami lekko uniesionymi. Ale jeśli Volvo miało stworzyć najspokojniejszy salon na kołach, to mu się udało. To auto, w którym cisza nie jest efektem izolacji – tylko konsekwencją filozofii.