Reklama

Nowe Volvo ES90: Skandynawski spokój pod napięciem

ES90 to pierwsza limuzyna marki z napędem 800 V – czyli z technologią, która pozwala szwedzkiemu producentowi stanąć w jednym rzędzie z Porsche, Audi i BMW, a może nawet pójść o krok dalej. Tyle że po szwedzku – spokojnie, bez hałasu i zbędnych fajerwerków.

Publikacja: 03.12.2025 01:29

Stylistycznie Volvo ES90 jest rozwinięciem języka znanego z EX90

Stylistycznie Volvo ES90 jest rozwinięciem języka znanego z EX90

Foto: Albert Warner

Co mają wspólnego Steve Jobs, Thomas Edison i Volvo? Na pozór zupełnie nic, a jednak jeśli przyjrzeć się głębiej, to znajdziemy wspólny mianownik – konsekwencja działania, niezłomność, wiara w swoją wizję. Jobs wracał do Apple po latach i z żelazną konsekwencją realizował swoją wizję prostoty i estetyki, mimo sprzeciwu rynku. „Think Different” było nie tylko hasłem, ale sposobem działania. Edison miał za sobą tysiące nieudanych prób, zanim opracował żarówkę. „Nie poniosłem porażki, po prostu odkryłem 10 tysięcy sposobów, które nie działają” – mówił słynny wynalazca. A Volvo też nie miało łatwo – przez lata aspirowało do segmentu premium (m.in. z modelem S80 i C70) – zamiast piąć się w górę, zaczęło tracić rentowność. W 2008 r. – w czasie globalnego kryzysu – Ford, ówczesny właściciel Volvo, ogłosił plan sprzedaży marki. Spadła sprzedaż, ograniczono inwestycje, a przyszłość firmy stanęła pod znakiem zapytania. To był moment, gdy Volvo praktycznie straciło niezależność i własny kierunek rozwoju. Gdy w 2010 r. Ford sprzedał Volvo chińskiemu koncernowi Geely za 1,8 mld dol., wielu obserwatorów rynku uznało to za początek końca szwedzkiej marki. Europejskie media przewidywały „azjatycką kolonizację” i spadek jakości. Dziś wiemy, że to była decyzja ratująca firmę – ale wówczas uznawano ją za dramatyczną zmianę kursu.

Volv

Volv

Foto: Albert Warner

I tak jesteśmy przy Volvo ES90. Najnowszym i najbardziej dopracowanym elektryku marki, który też pokazuje konsekwencję dążenia do zbudowania coraz lepszego elektryka. Volvo unika prostych definicji. ES90 nie jest klasyczną limuzyną, choć długość nadwozia (5 m) i rozstaw osi (3,10 m) sugerują segment E. Siedzi się tu jednak wyżej niż w BMW i5, a linia dachu – lekko opadająca i połączona z tylną klapą – przypomina bardziej liftbacka. To coś pomiędzy sedanem, coupé i SUV-em, czyli typowa dla współczesnego Volvo gra w nieoczywistość. Stylistycznie ES90 jest rozwinięciem języka znanego z EX90: z przodu minimalistyczna maska i światła w kształcie młota Thora, z tyłu zaś pionowe lampy – powrót do klasycznego DNA marki. Lidar umieszczony na dachu nie każdemu przypadnie do gustu, ale to on jest sercem nowego systemu „Safe Space Technology”: sieci kamer, radarów i czujników ultradźwiękowych, które tworzą cyfrową tarczę bezpieczeństwa wokół auta.

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Klimat harmonijnego salonu

Wnętrze to kwintesencja skandynawskiego minimalizmu – proste linie, świetne spasowanie, zero ostentacji. Skóry tu nie znajdziesz: zamiast niej Nordico i wełna, połączone z drewnem i podświetlanymi panelami dekoracyjnymi. Siedzenia? Klasa sama w sobie. Z regulacją w niemal każdej płaszczyźnie, z masażem, wentylacją i funkcją relaksu. W wersji „Ultra” dopełnia je elektrochromatyczny dach, który sam przyciemnia się pod słońcem – testowany na południu Francji działał perfekcyjnie. Z tyłu miejsca nie brakuje, choć podłoga jest wysoka, więc wyżsi pasażerowie będą siedzieć z kolanami lekko uniesionymi. Ale jeśli Volvo miało stworzyć najspokojniejszy salon na kołach, to mu się udało. To auto, w którym cisza nie jest efektem izolacji – tylko konsekwencją filozofii.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Arek Nowiński, President of EMEA & APEC w Volvo Cars: Polska to dla nas dziś kraj inżynierów
Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo unika prostych definicji. ES90 nie jest klasyczną limuzyną, choć długość nadwozia (5 m) i rozstaw osi (3,10 m) sugerują segment E. Siedzi się tu jednak wyżej niż w BMW i5, a linia dachu – lekko opadająca i połączona z tylną klapą – przypomina bardziej liftbacka. To coś pomiędzy sedanem, coupé i SUV-em, czyli typowa dla współczesnego Volvo gra w nieoczywistość. Stylistycznie ES90 jest rozwinięciem języka znanego z EX90: z przodu minimalistyczna maska i światła w kształcie młota Thora, z tyłu zaś pionowe lampy – powrót do klasycznego DNA marki. Lidar umieszczony na dachu nie każdemu przypadnie do gustu, ale to on jest sercem nowego systemu „Safe Space Technology”: sieci kamer, radarów i czujników ultradźwiękowych, które tworzą cyfrową tarczę bezpieczeństwa wokół auta.

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

W testowanej wersji Single Motor napęd trafia na tylną oś: 333 KM i 480 Nm pozwalają przyspieszyć do setki w 6,6 sekundy. Wystarczająco, by czuć dynamikę, ale bez sportowej nerwowości. Dla bardziej niecierpliwych są jeszcze wersje Twin Motor i Twin Motor Performance, z przyspieszeniem do setki w 4 sekundy. Prędkość maksymalna? Jak zawsze u Volvo – ograniczona do 180 km/h. Zawieszenie pneumatyczne o dwóch komorach działa znakomicie. W trybie „Soft” potrafi być aż supermiękkie, a po przełączeniu na „Firm” ES90 pokazuje, że komfort i precyzja mogą iść w parze. Auto płynie po nierównościach, ale nie odkleja się od drogi. Jedyny zarzut? Nieco zbyt lekka syntetyczna praca układu kierowniczego.

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Reklama
Reklama

Moc ładowania to aż 350 kW

W kwestii zasięgu Volvo nie obiecuje cudów, tylko realne liczby: między 550 a 650 km w cyklu WLTP, czyli ok. 500 w rzeczywistych warunkach. 800-woltowa architektura pozwala za to ładować z mocą do 350 kW – od 10 do 80 proc. w 22 minuty. Krócej niż trwa porządna kawa na autostradzie.  To samochód dla kierowców, którzy wolą myśleć niż się ścigać. Volvo nigdy nie ścigało się z Teslą, tylko z własnymi standardami bezpieczeństwa, jakości i komfortu.  Ceny Volvo ES90 rozpoczynają się od 343 900 zł za wersję Single Motor (333 KM) Core. Kolejny na liście jest napęd Twin Motor z napędem na cztery koła i mocą 449 KM, który startuje od kwoty 382 900 zł. Topowy model Performance (680 KM) pojawi się w przyszłym roku z ceną od 405 900 zł. Konkurencji za dużej ES90 nie ma, bo na rynku liczba elektrycznych limuzyn w tej klasie ograniczona jest do kilku.

ES90 idzie tą samą drogą – bardziej o krok naprzód niż skok w przyszłość. W kabinie czuć świadomość, że to auto nie powstało po to, by robić show na Instagramie, tylko by wozić ludzi w spokoju i ciszy. I właśnie ta konsekwencja jest najbardziej imponująca. W epoce, gdy wszyscy starają się być „bardziej dynamiczni”, Volvo wciąż ma odwagę być po prostu sobą i z konsekwencją dążyć do budowania coraz lepszych samochodów.

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Reklama
Reklama
Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Volvo ES90

Volvo ES90

Foto: Albert Warner

Reklama
Reklama
Ten pierwszy raz
Jeździmy Yangwang U9. Najszybszym samochodem na świecie
Ten pierwszy raz
Seat wraca do gry. Oto nowa Ibiza i Arona po liftingu
Ten pierwszy raz
Alpine A290 GTS: Auto dla każdego Polaka
Ten pierwszy raz
Geely Starray EM-i: Drugie, to właściwe otwarcie
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Ten pierwszy raz
DS N°8: Kolejna próba Francuzów w segmencie premium
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama