Yamaha XMAX400: Latający tapczan z bajerami

Skutery cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. Nie dziwi więc fakt, że w salonach pojawiają się coraz większe maszyny, które osiągami dorównują motocyklom, takie jak XMAX. Jego test był przygodą pełną zaskoczeń.

Publikacja: 06.10.2018 13:12

Yamaha XMAX400: Latający tapczan z bajerami

Foto: fot. Robert Zalewski

Jestem z pokolenia tych miłośników jednośladów, którzy swoją przygodę zaczynali od Ogarów, Jawek, Simsonów, WSeK i MZ-ek. Skutery w latach 90. były raczej rzadkością. Jestem więc przyzwyczajony od zawsze, że pod lewą ręką mam sprzęgło, a pod lewą nogą dźwignię zmiany biegów, że od pasa w dół jestem z maszyną niemal jednością, i że prawidłowa pozycja za kierownicą wymaga użycia kilku mięśni i niemałej wprawy. Skuter to dla mnie zupełna nowość, dlatego moją ocenę tytułowej Yamahy traktujcie jako głos skuterowego świeżaka. Niemal wszystko było tu dla mnie nowością. Od automatycznej skrzyni, przez szeroką kanapę, po małe kółka i nieswoje uczucie typu: „co tu cholera zrobić z nogami?”.

""

fot. Robert Zalewski

moto.rp.pl

Można powiedzieć, co teraz jest bardzo modnym zwrotem, że dosiadając XMAXa musiałem „opuścić moją strefę komfortu”. Nakręciłem tym skuterem jakieś 500 km, głównie po mieście i trochę po okolicach Warszawy i wyszło na to, że z jednej strefy komfortu trafiłem do drugiej. Ale…

Na wielkim siodle

Pierwsze wrażenie po starcie Yamahą? Ależ ta maszyna jest wielka. I chyba nic w tym dziwnego. Wysokość to 1465 mm, długość 2185 mm, a masa przy pełnej gotowości do jazdy to 210 kg. Poza tym kanapa jest szeroka niczym końskie siodło, co sprawia, że choć umieszczona jest na wysokości 800 mm, to do ziemi dostaje się palcami. Miałem wrażenie, że siedzę okrakiem na wielkiej kobyle i jak stawałem na pierwszych światłach, to nie miałem poczucia pewności, że swobodnie złapie kontakt z asfaltem obiema nogami.

""

fot. Robert Zalewski

moto.rp.pl

Kolejna sprawa to dość szeroka kierownica. 750 mm to o 100 mm więcej niż w mojej CB500, nie mówiąc już o lusterkach, które przy optymalnym dla mnie ustawieniu były od siebie oddalone o 850 mm. To wszystko sprawiło, że w miejskie korki nie wchodziłem niestety jak dzik w trufle. Na początku grzecznie ustawiałem się za puszkami i tylko jak wyczułem większą lukę, nieśmiało starałem się tam wcisnąć. Oczywiście z upływem czasu byłem coraz bardziej odważny, bo po pierwsze – stopniowo zanikał efekt kontrastu, a po drugie przyzwyczajałem się do tych gabarytów. Mimo wszystko po tym krótkim teście pozostałem z wrażeniem, że przydałby się tej maszynie drobny zabieg wyszczuplający. Zwłaszcza, jeśli ktoś chce dynamicznie śmigać po mieście w gęstym ruchu.

CZYTAJ TAKŻE: Triumph Street Scrambler: Być jak Steve McQueen

Do tego dochodzi „zespół niespokojnych nóg”. Skuter ma bezstopniową, automatyczną przekładnię i zamiast wajchy do zmiany biegów mamy pod obiema nogami po prostu podłogę. Odruchowo czegoś tam na dole szukałem, ale na próżno. Odkręcasz manetę i ogień. Nic więcej w temacie jazdy do przodu robić już w zasadzie nie trzeba. Sprzęgła oczywiście też nie uraczymy. Lewa klamka na kierownicy to hamulec tylny. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób to jest po prostu wygodne rozwiązanie, ja jednak lubię mieć nożną kontrolę nad tym, jak pracuje silnik, a operowanie przekładnią nie sprawia mi kłopotu. Wielu kierowców samochodów mówi, że gdy raz pojeździ się na automacie, to do manuala już się nie wraca. W motocyklach raczej tak nie ma, a już na pewno nie mam tak ja. W pełni jednak rozumiem argument, że to podnosi komfort jazdy i sprawia, że więcej uwagi możemy poświęcić wrażeniom – podziwianiu widoków i łapaniu wiatru we włosy. W przypadku XMAXa jest to tym bardziej zasadne, że skuter ten świetnie nadaje się na dalsze wypady poza miasto.

Gaz do dechy

Testowany model jest w standardzie wyposażony w system kontroli trakcji TCS. Od razu więc podkusiło mnie, by spod świateł odkręcić gaz na maxa i zobaczyć, jak szybko będą się zmniejszać puszki w lusterkach. Pojemność 395 ccm i moc maksymalna 33 KM przy 7000 obr. dają na tyle dobre przyspieszenie, że w mieście mało kto nam dorówna, a i poza miastem nie jest źle, bo maszyna całkiem żwawo rozkręca się do 100 km/h. W sumie to radzę uważać, bo przez gabaryty i osłony prędkość jest mniej odczuwalna niż w klasycznych golasach. Na trasie z dynamicznego przyspieszania, a co za tym idzie z łatwego wyprzedzania, możemy korzystać gdzieś do 120 km/h. Później jest już trochę topornie.

""

fot. Piotr Zając

moto.rp.pl

Komfortowo śmiga się tym skuterem w przedziale 100-120 km/h. Miałem trochę obaw czy gabaryty i małe kółka nie będą powodować jakiejś destabilizacji przy wyższych prędkościach. Nic podobnego. Pomaga w tym dość twarde zawieszenie. Z przodu mamy widelec typu motocyklowego, a z tyłu dwie sprężyny z regulacją napięcia wstępnego przyczepione do wahacza. Oczywiście nie jest to maszyna do sportowego winklowania, ale przyznam szczerze, że ma się ochotę na dynamiczne połykanie zakrętów.

CZYTAJ TAKŻE: Yamaha Tracer 700: Jadowity owad do połykania zakrętów

Wolne manewry to dla tej maszyny pestka. Ma bardzo krótki promień skrętu i ochoczo reaguje na każde pchnięcie kierownicy. Ta zwrotność sprawia, że łatwiej okiełznać końskie gabaryty, o których pisałem wyżej. Ostrzegam tylko, by nie atakować wyższych krawężników czy podobnych przeszkód, bo przez relatywnie mniejsze koła zamiast przeszkodę pokonać, to możemy się od niej odbić.

""

fot. Robert Zalewski

moto.rp.pl

Jeśli chodzi o układ hamulcowy, to mamy go aż nadto… Dwie tarcze z przodu, jedna z tyłu, wszystkie o średnicy 267 mm. Oczywiście w standardzie jest ABS. Napisałem nadto, bo do dyspozycji mamy też hamulec ręczny, którego wajcha umieszczona jest pod lewą rączką kierownicy. Nie ma więc żadnego problemu z zatrzymaniem maszyny.

Tapczanowy komfort jazdy

Teraz słów kilka o samej wygodzie podróżowania. Otóż przez ogromną kanapę miałem wrażenie, że tak naprawdę nie jadę skuterem, a lecę tapczanem. Siedzi się tu jak w dobrym fotelu, a dodatkowo mamy małe oparcie na odcinek lędźwiowy. Nogi możemy ustawić w dwóch położeniach. Albo płasko, równolegle do ziemi, albo wyciągnąć je bardziej do przodu i oprzeć na skośnych podestach. Ta druga pozycja sprawiała, że lepiej czułem się przy wyższych prędkościach, bo mogłem zaprzeć się między podestami a oparciem na lędźwia. To daje poczucie większej stabilności.

CZYTAJ TAKŻE: Suzuki SV650X: Popularna „esfałka” udająca cafe racera

Komfortowej jeździe sprzyja też przednia szyba, którą można regulować w zakresie 50 mm, więc wyższe osoby też się ochronią. Muszę jednak przyznać, że przy fabrycznym ustawieniu odczuwałem przy wyższych prędkościach nieprzyjemne uderzenia powietrza, co sugerowałoby, że powinna mieć nieco inny profil. Co ciekawe, zawsze wyobrażałem sobie, że skuter daje tak dobrą ochronę nóg, że powietrze w ogóle nie uderza w kolana i nie odczuwamy chłodu. Okazuje się jednak, że wkrada się tu bez problemu i trzeba się mocno nagimnastykować, by skutecznie uchronić swoje kończyny przed podmuchami. Teraz już wiem, dlaczego niektórzy kierownicy jeżdżą z tymi charakterystycznymi płachtami na nogach…

""

moto.rp.pl

""

fot. Piotr Zając/Robert Zalewski

moto.rp.pl

Skuter ma duże zegary, które w nocy robią wrażenie, jakbyśmy sterowali mały statkiem kosmicznym. Po lewej stronie jest duży okrągły prędkościomierz, po prawej obrotomierz, a na środku kilka dodatkowych informacji, typu spalanie, godzina, przebieg. Wszystkie ustawienia na tablicy rozdzielczej zmieniamy małym przyciskiem przy prawej manetce. Tutaj miałem mały problem, bowiem trzymając gaz nie mogłem go dosięgnąć kciukiem, a więc przydałaby mu się jednak nieco inna lokalizacja. Na bajeranckich zegarach bajerów nie koniec.

""

fot. Robert Zalewski

moto.rp.pl

Skuter nie ma standardowego kluczyka, tylko tzw. Smart Key. Jest to po prostu czujnik, który komunikuje się z centralnym sterownikiem na pokładzie, gdy jesteśmy odpowiednio blisko (jakieś 1,5 m). Ów sterownik przypomina pokrętło pralki i umiejscowiony jest na środku, tuż pod kierownicą. To tutaj włączamy zapłon, zakładamy blokadę kierownicy, otwieramy wlew paliwa, a także… odblokowujemy dwa schowki.

Skąd tu tyle miejsca?

Pierwszy, mały, znajduje się pod lewą manetką. Spokojnie wejdą tam podręczne przybory, jak portfel, telefon czy mleczko do demakijażu. Drugi, duży, jest pod kanapą. Gdy ją podniosłem do góry, od razu zrozumiałem, dlaczego maszyna ma takie gabaryty. Miejsca jest tu bowiem równie dużo, co w schowku na pościel pod tapczanem. Spokojnie wejdą dwa kaski, albo kask i kurtka,  no i oczywiście śmiało można ruszać na zakupy. W mieście to super sprawa. Kto jeździ jednośladem i nie zawsze zabiera kufer, ten wie, że łażenie z tym całym oprzyrządowaniem do komfortowych nie należy.

""

fot. Robert Zalewski

moto.rp.pl

Pod siedzeniem jest nawet lampka, dzięki czemu nic nam się nie zapodzieje, jak w nocy będziemy wypakowywać bagaże. W temacie schowków – pod prawą manetka jest jeszcze jeden niezabezpieczony schowek, takich samych rozmiarów jak ten po lewej. Niezabezpieczony oznacza, że do jego otwarcia nie potrzebujemy ustawienia odpowiednio trybu na wspomnianym pokrętle od pralki. Wystarczy przycisnąć klapkę i możemy zagospodarować dostępną przestrzeń.

""

fot. Piotr Zając

moto.rp.pl

Sporą wadą testowanego przeze mnie modelu było kiepskie oświetlenie drogi. Kiedy wieczorem wybrałem się na przejażdżkę do Palmir kilkukilometrową trasą przez kampinoską puszczę okazało się, że przednie ledowe lampy, choć ładnie i agresywnie się prezentujące, dają bardzo ograniczoną widoczność. Co gorsza – niewiele lepiej było po włączeniu świateł drogowych. Coś wypadałoby coś w tej materii poprawić. W przeciwnym razie zamiast kamerki na kasku trzeba będzie tam montować dodatkowy reflektor.

CZYTAJ TAKŻE: Suzuki GSX-S 125: Miejski śmigacz z żyłką sportowca

Yamaha XMAX400 to solidnie wykonany skuter, o niemałych gabarytach, kilku przydatnych bajerach, dobrych osiągach i sporym komforcie jazdy. Do miasta jak znalazł, z tym że trzeba okiełznać jego rozmiary. Na trasie też się sprawdzi, bo śmiga wystarczająco szybko i pewnie trzyma się drogi. Jego cena to niecałe 30 tys. zł. Dla fanów tego typu pojazdów to na pewno konkurencyjna oferta. Ja bym się oczywiście nie skusił, bo jak pisałem na początku – po prostu wolę motocykle. Dysponując taką kwotą dozbierałbym jeszcze kilka tysięcy i kupiłbym Tracera 700.

Jestem z pokolenia tych miłośników jednośladów, którzy swoją przygodę zaczynali od Ogarów, Jawek, Simsonów, WSeK i MZ-ek. Skutery w latach 90. były raczej rzadkością. Jestem więc przyzwyczajony od zawsze, że pod lewą ręką mam sprzęgło, a pod lewą nogą dźwignię zmiany biegów, że od pasa w dół jestem z maszyną niemal jednością, i że prawidłowa pozycja za kierownicą wymaga użycia kilku mięśni i niemałej wprawy. Skuter to dla mnie zupełna nowość, dlatego moją ocenę tytułowej Yamahy traktujcie jako głos skuterowego świeżaka. Niemal wszystko było tu dla mnie nowością. Od automatycznej skrzyni, przez szeroką kanapę, po małe kółka i nieswoje uczucie typu: „co tu cholera zrobić z nogami?”.

Pozostało 93% artykułu
Dwa Kółka
Ten motocykl zbudowano w Rzeszowie. Wygrał na największym festiwalu motocyklowym
Dwa Kółka
Skąd i jakie motocykle sprowadzają Polacy?
Dwa Kółka
Suzuki Hayabusa obchodzi swoje 25-lecie. Specjalna wersja na urodziny
Dwa Kółka
Co dziesiąty rower wyprodukowany w Europie powstał w Polsce
Dwa Kółka
Kultowa marka motocykli zostanie wskrzeszona? Fani czekają na inwestora