Cofanie liczników samochodowych to prawdziwa plaga. Wedle niektórych szacunków przekręcony licznik ma nawet 80–85 proc. używanych samochodów osobowych. Kupując takie auto nie wiemy, jaki jest jego rzeczywisty przebieg. Zamiast wskazywanych przez licznik 90 tys. kilometrów w rzeczywistości może być 190 tys. albo i 290 tys.
CZYTAJ TAKŻE: Do więzienia za cofanie liczników
Nie brak poradników, które podpowiadają, po czym rozpoznać, czy licznik wskazuje rzeczywisty przebieg auta. Ich autorzy podpowiadają, by zwracać uwagę na stan foteli, przetarcia na kierownicy czy pedałach. Wątpliwości powinny też, ich zdaniem, budzić bardzo niskie przebiegi w starszych samochodach. To jednak półśrodki. Pomóc może wizyta przedzakupowa w warsztacie diagnostycznym. Fachowiec łatwiej stwierdzi, czy 30 tys. kilometrów przebiegu w siedmioletnim aucie to faktycznie okazja czy raczej próba oszukania klienta. Pomocne może być także zbadanie historii samochodu u autoryzowanego dilera albo w internecie. Jest jednak warunek: wóz musiał być regularnie serwisowany w sieci dilerskiej. A z tym bywa różnie. Zwłaszcza w przypadku starszych aut sprowadzanych z zagranicy. Ich historia może być niepełna, często w ogóle trudno ją odtworzyć.
Cofanie liczników stało się intratnym procederem / fot. AdobeStock
A w internecie bez trudu można znaleźć ogłoszenia: „korekta licznika”, „profesjonalne cofanie liczników samochodowych i motocyklowych (wszystkie przebiegi)”. Uzdrowić sytuację ma karanie osób zaangażowanych w ten proceder. W zeszłym tygodniu rząd przyjął projekt ustawy, zgodnie z którą za cofnięcie licznika będzie groziło od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Ukarany będzie mógł być przy tym nie tylko ten, kto przekręci licznik, ale też zleceniodawca tej operacji. Grzywna w wysokości do 3 tys. zł będzie groziła właścicielowi pojazdu, który nie zgłosi w stacji diagnostycznej wymiany licznika na nowy. Podobne przepisy działają już w wielu krajach zachodnich. U nas za odmładzanie przebiegu auta dziś właściwie nic nie grozi.