KIA Stinger 2,0 T-GDI: Nie jestem szarą myszką

Zyskuje przy bliższym poznaniu – usłyszałem odbierając Stingera w intrygującym, szarym (tak mi się przynajmniej wydawało) kolorze. Trzeba przyznać, że ta fraza spokojnie mogłoby być hasłem reklamowym tego modelu. W stu procentach prawdziwym.

Publikacja: 05.12.2018 18:02

KIA Stinger 2,0 T-GDI: Nie jestem szarą myszką

Foto: fot. Wojciech Romański

Pozostańmy na moment przy tym szarym.

Na początek

Jak niegdyś śpiewał Olaf Deriglasoff wraz z „Dziećmi Kapitana Klossa”: „Wszyscy jesteśmy jak małe, szare myszy, których nikt nie widzi i nikt ich nie słyszy”… No więc nie, panie Olafie, nie wszyscy. Prześlizgnąć się wzrokiem po Stingerze i nie zwrócić na niego uwagi jest trudno – nie bez powodu samochód w 2018 r. dostał „czerwoną kropkę” w designerskim konkursie Red Dot Award, i to taką klasy premium, bo „Best of the Best”, obok McLarena 720S i Ferrari Portofino. Trudno o godniejsze towarzystwo. Jak podkreślali jurorzy, w modelu Kia Stinger widać inspirację duchem historycznych modeli GT, ale uwspółcześniając go firma nie podporządkowała designu drapieżnemu podkreślaniu dynamiki i osiągów, ale stworzeniu pojazdu do porywającej jazdy długodystansowej. Urzekła ich atletyczna elegancja, a nie agresywność modelu wymyślonego w europejskim centrum projektowym marki we Franfurcie, przy znaczącym udziale designera Petera Schreyera, który dołączył do Kii w 2006 r. To on odpowiada m.in. za charakterystyczny przedni grill z motywem „Tygrysiego nosa”, który dał modelom tej marki potrzebny w zdobywaniu europejskiego rynku indywidualny sznyt.

""

fot. Wojciech Romański

moto.rp.pl

Po drugie, dawno mi się nie zdarzyło, żeby tyle osób zwracało uwagę na sam kolor, nieoczywisty w motoryzacyjnym światku (zbliżony ma w swojej palecie m.in. Audi – nazywa się quantum i Skoda – szary steel). Przyciąga wzrok. Tyle, że jak twierdzi konfigurator, wcale nie jest szary. Nazywa się ceramic silver. Jak zwał, tak zwał.

Natalia: Przepis na podróż idealną

Aby odbyć podróż, należy zgrać z sobą kilka czynników. Niewątpliwie niezbędny jest środek lokomocji. Świetnie, gdy uda się dołączyć do całego planu dobre towarzystwo, a już idealnie, gdy mamy obrany ciekawy cel naszej eskapady. Tym razem wszystkie czynniki zgrały się perfekcyjnie, niczym dobrze poprowadzony przez dyrygenta chór.

CZYTAJ TAKŻE: Emilio Herrera, prezes Kia Motor Europe: Nie mamy ambicji być marką premium

Środkiem lokomocji była Kia Stinger w wersji GT Line, pokryta nieoczywistą, jesienną szarością (tak, tak, ta szarość nieustannie powraca). Kolor okazał się nie bez znaczenia, bo idealnie pasował do otoczenia, w którym przyszło nam się znaleźć. Ale o tym za chwilę. Wróćmy do samochodu. Sportowe linie – długa, wyciągnięta maska, opadający dach i przetłoczenia tylnej części nadwozia, sugerujące moc tylnego napędu podkreślane są licznymi dodatkami, i to zarówno w wersji podstawowej (z nieco przypiłowanymi pazurkami), jak i w bardziej drapieżnej wersji GT Line, z którą mieliśmy do czynienia.

""

fot. Wojciech Romański

moto.rp.pl

To, co od razu zwraca uwagę, to m.in. chromowane „skrzela rekina”, dodatkowe, czarne wloty powietrza na masce i ciemne, chromowane listwy, podkreślające przednią linię auta. Z kolei cztery owalne końcówki układu wydechowego i czarny dyfuzor to sportowe akcenty z tyłu. A w połączeniu z niezwykle oryginalnymi, przeciągniętymi w kierunku linii bocznej, tylnymi światłami, tworzą naprawdę frapujące, choć dla niektórych kontrowersyjne zestawienie. Kii udało się stworzyć auto zadziorne, przypominające wyglądem dzikiego kota, w każdej chwili gotowego do energicznego skoku.

CZYTAJ TAKŻE: Kia Sportage: Nowe diesle i znakomita cena podstawowa

Wnętrze ma w sobie nieco mniej pazura. Co prawda bardzo dobre wrażenie robi spłaszczona u dołu kierownica z metalowymi łopatkami i minimalistycznymi przyciskami oraz elegancko poprowadzona linia konsoli centralnej, ale zgrzytem jest wyglądający jak doklejony tabletowy ekran dotykowy, obsługujący większość życiowych funkcji samochodu. Jest to o tyle dziwne, że w Kii Optimie, limuzynie segmentu D, udało się całkiem zgrabnie wpasować monitor w deskę – wygląda to o niebo lepiej. Okrągłe wloty powietrza przywołują na myśl rozwiązania z Mercedesów, tyle że w tym przypadku zostały pozbawione tego muśnięcia luksusu.

""

fot. Kia

moto.rp.pl

Podobnie jak osłony głośników bardzo przyzwoitego systemu firmy Harman Kardon jako żywo przywodzą na myśl Burmestera, ale tylko przywodzą… I to chyba największy problem z wnętrzem Stingera – trudno się przyczepić do ergonomii (choć pokryte bordową skórą Barolo Red fotele mogłyby zapewniać lepsze trzymanie boczne), do zainstalowanych na pokładzie systemów wspierających kierowcę, bo tych jest tyle, ile trzeba (ciekawym rozwiązaniem jest np. wyświetlanie poprzez HUD informacji z systemu monitorowania martwego pola), ale nieco zabrakło tego szalonego błysku, jaki musieli mieć w oczach projektanci nadwozia. Mimo wysokiej klasy materiałów miejsce pracy kierowcy to punkt, który najbardziej odróżnia Stingera od Gran Turismo z wyższej półki, choć na niską, wręcz wzorcową dla aut GT pozycję za kierownicą nie ma co narzekać. Może lifting coś tutaj zmieni.

""

fot. Kia

moto.rp.pl

Chwilowy zawód szybko gaśnie po włączeniu silnika. I to nie najmocniejszej V6 o mocy 370 KM, ale zdecydowanie słabszego, dwulitrowego benzyniaka rozwijającego w konfiguracji modelowej na 2019 r. 245 KM. Powiedzmy sobie uczciwie, trudno tu oczekiwać dźwiękowej uczty, bo trudno za takie uznać pomruki wydobywające się z pokładowego systemu audio (można je wyciszyć, sam elektroniczny generator dźwięku jest opcją z pakietu premium), za to sama dynamika i kultura pracy tej jednostki sprawiają, że da się poczuć ducha GT, lub – jak kto woli – koci charakter maszyny.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa Kia Ceed: 3 x TAK (cena, wyposażenie, gwarancja)

Duża responsywność układu kierowniczego i dość twardo skonfigurowane zawieszenie (warto dopłacić 3,5 tys. zł za jego wersję adaptacyjną, z dynamiczną kontrolą siły tłumienia oraz możliwością wybrania zaprogramowanych trybów pracy), nie tylko w trybie sport sprawiają, że nawet przy większych prędkościach kierowca nie ma prawa stracić pewności siebie. Wniosek? Jazda Kią Stinger to prawdziwa frajda, zarówno gdy chcemy rozkoszować się możliwościami bardziej żywiołowo odpowiadającego na naciśnięcie gazu trybu sport, jak i podczas korzystania z uniwersalnego trybu comfort. Również podróż 4-osobowej rodziny z bagażami jak najbardziej leży w naturze tego drapieżnika, bo miejsca także na tylnej kanapie nie brakuje, choć sam bagażnik może nie imponuje pojemnością (406 litrów). Nasz tygrys szybko może zmienić się w rodzinnego kociaka, to żaden problem.

""

fot. Wojciech Romański

moto.rp.pl

A gdzież dowiózł nas Stinger w ramach „podróży idealnej”? Do Parsk, niecałe 15 km od Łęczycy. Znajdujący się tam dwór przywodzi na myśl minione czasy, gdy tego typu ziemiańskie posiadłości były niemymi świadkami wielu historycznych wydarzeń. Nie inaczej było i tu. Dwór, zbudowany w 1809 roku w stylu klasycystycznym, kilkanaście lat temu został zwrócony przedwojennym właścicielom. Wśród licznych legend związanych z jego historią jest również ta, jakoby było to miejsce schadzek Napoleona i pani Walewskiej. Nic dziwnego – przepiękny zespół dworsko-parkowy położony nad rzeką Ner, nieopodal drogi prowadzącej na Kutno (Napoleon przebywał w Kutnie w 1812 r.), idealnie nadawał się na dyskretne spotkanie z ukochaną, z dala od ciekawskich oczu. Ponad 200 lat później w tym samym miejscu spotkała się klasyczna architektura z nowoczesnym designem Stingera…

Wojtek: Ciepło, prawie gorąco

Kia to marka, która w ciągu ostatnich lat dokonała największego skoku, zarówno pod względem technologii i jakości, jak i – a może nawet przede wszystkim – designu. Z brzydkiego kaczątka przeistoczyła się w młodego łabędzia, przed którym jeszcze fascynujący okres dochodzenia do dojrzałości. A wisienką na tym torcie jest Stinger, samochód, którym Koreańczycy absolutnie zaskoczyli rynek. Przy okazji zaskoczyli też samych siebie, bo okazało się że Gran Turismo ze znaczkiem, za którym nie stało doświadczenie w projektowaniu takich samochodów, stanie się, w swojej kategorii, rynkowym hitem. Za wyglądem idą też osiągi, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z wersją GT z silnikiem V6 o mocy 366 KM i napędem na cztery tygrysie łapy. Ale nawet wersja dwulitrowa daje bardzo dużo przyjemności. Jedno ale – traktując ten samochód tak, jak wygląda, dość trudno jest zejść ze spalaniem poniżej 10 l. Średnia na poziomie 11-12 l/100 km nie jest niczym niezwykłym.

CZYTAJ TAKŻE: Kia Niro EV: Nowy elektryczny SUV

Niestety, także Kia musiała się podporządkować wymogom nowych norm emisji spalin – brzytwa WLTP przycięła moc dwulitrowca i w roku modelowym 2019 ma 245 KM, a nie dotychczasowe 255 KM. Nieco przytępiło to pazurki Stingera – prędkość maksymalna jest niższa o 7 km/h (233 km/h), dostało się też dynamice (przyspieszenie do 100 km/h wzrosło z 6 s do 6,3 s), ale tak naprawdę nie jest to na tyle odczuwalne, by było nad czym płakać. W połączeniu z ośmiobiegowym automatem jednostka oferuje bardzo przyzwoite osiągi, choć samej skrzyni, pracującej bardziej „podróżnie” niż wyczynowo brakuje ustawienia sport, niezależnego od trybów jazdy. W takim samochodzie byłoby to absolutnie na miejscu.

""

fot. Wojciech Romański

moto.rp.pl

Biorąc pod uwagę to wszystko, optymalną wersją dla tego silnika jest wersja GT Line, właśnie taka, jaką mieliśmy przyjemność jeździć. Dlaczego? O stylistycznych dodatkach już wspomnieliśmy, o adaptacyjnym zawieszeniu także, a można je „domówić” w przypadku jednostki 2,0 tylko do GT-Line, do tego dochodzi jeszcze wzbogacająca tą wersję elektroniczna szpera, czyli system LSD (Limited Slip Differential). Na pocieszenie, po zmianie mocy silnika już od podstawowej wersji L w wyposażeniu standardowym znalazła się procedura szybkiego startu „launch control” – to wszystko sprawia, że pod względem wyposażenia mamy do czynienia z rasowym, ambitnym tylnonapędowcem.

""

fot. Wojciech Romański

moto.rp.pl

Ambitnym tym bardziej, że Kia – także w bardziej codziennych samochodach – może pochwalić się znakomitymi zawieszeniami. Wystarczy przejechać się nowym Ceedem by poczuć, jak doskonale może się prowadzić kompaktowy samochód nawet bez specjalnych bajerów. Ale nie ma się co dziwić, bo odpowiada za nie jeden z najlepszych specjalistów – Albert Biermann, który przez lata w BMW zajmował się m.in. modelami M. Dlatego Stinger prowadzi się tak, jak prowadzi, dostarczając kierowcy mnóstwo frajdy, dalekiej jednak od ekstremalnych wrażeń. Bo to jednak GT, a nie odpowiednik emek z BMW czy RS-ów Audi. Ale apetyt rośnie i bardzo jestem ciekaw, co potrafi Stinger z silnikiem V6. To, że może być jeszcze lepszy, nie budzi żadnych wątpliwości.

CZYTAJ TAKŻE: Kia Picanto GT Line: Prymus z twarzą chuligana

I jeszcze jedna uwaga, dotycząca systemów wspomagających kierowcę. W segmencie marek bądź co bądź popularnych Kii udało się stworzyć jeden z najlepiej działających układów kontroli pasa ruchu, który w połączeniu z aktywnym tempomatem pozwala na relaksującą podróż w nieznane. Niby drobiazg, ale naprawdę cieszy.

Na koniec

Tak, Kii należą się gratulacje za odwagę wyjścia poza swoje naturalne środowisko. Wyjścia naprawdę udanego. Aż by się chciało spytać, co czeka nas jeszcze, choć po Kii Proceed widać, że marka może mieć w zanadrzu sporo zaskakujących pomysłów.

""

fot. Kia

moto.rp.pl

No i ten kolor…

KIA Stinger 2,0 T-GDI

Wymiary (długość, szerokość, wysokość cm)483/187/140
Rozstaw osi (cm) 290,5
Silnik R4 turbo 1998 ccm
Moc 245 KM przy 6200 obr./min.
Maks. moment obrotowy353 Nm / 1,400 ~ 4,000 obr./min.
Prędkość maks. (km/h)233
Przyspieszenie 0-100 km/h w s. 6,3
Zużycie paliwa (dane producenta, miasto, trasa, mieszany) l/100 km10,5-10,7/6,4-6,6/7,9-8,1
Pojemność bagażnika (l)406
cena od (podstawowa L / GT Line)152,9 tys. / 177,9 tys. zł

Pozostańmy na moment przy tym szarym.

Na początek

Pozostało 99% artykułu
Za Kierownicą
Nissan e-4ORCE: Coś więcej niż napęd na cztery koła
Za Kierownicą
Defender Experience: Coś więcej niż terenowa przygoda
Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości