Reklama

Rośnie fala kradzieży i wandalizmu na stacjach ładowania

Operatorzy stacji ładowania alarmują: kradzieże kabli na stacjach ładowania rosną lawinowo, przynosząc szkody liczone w milionach euro i ograniczając dostępność ładowania kierowcom elektryków. Sprawcy odcinają przewody, kradnąc miedź lub celowo uszkadzają instalacje — a skala zjawiska coraz bardziej zaskakuje.

Publikacja: 14.10.2025 06:35

Kable do ładowarek zawierają od 4 do 10 kg miedzi

Kable do ładowarek zawierają od 4 do 10 kg miedzi

Foto: AdobeStock

W Niemczech lider rynku, koncern EnBW, odnotował w 2025 r. już ponad 900 kradzieży kabli na ponad 130 lokalizacjach szybkiego ładowania; straty sięgają „dolnego jednocyfrowego rzędu milionów” euro. Inni operatorzy, jak EWE Go czy Ionity, także raportują istotny wzrost — z kilkunastu przypadków rocznie do kilkudziesięciu, a w przypadku Ionity ponad sto zdarzeń w całej Europie. Policja nie dysponuje centralnymi, precyzyjnymi danymi, bo sprawy nie są jeszcze rejestrowane jednolicie.

Co się kradnie i dlaczego?

Kable do ładowarek zawierają od 4 do 10 kg miedzi — na rynku złomu pojedynczy kabel wart jest ok. 50 euro, na czarnym rynku mniej. To daje zysk, lecz eksperci twierdzą, że czysto złomowy motyw nie wyjaśnia całego zjawiska. Operatorzy i organy ścigania rozważają też inne motywacje: wandalizm, prowokacja, a nawet działania ideologiczne — czyli celowe utrudnianie rozwoju elektromobilności.

Czytaj więcej

Elektromobilna fikcja. Polska nie spełni celów UE na 2025 i 2027 r.

Firmy już reagują technicznie i organizacyjnie. Ionity montuje wkładki z atramentem barwiącym kabel w momencie przecięcia — ukraść go można, ale trudno potem zbyć bez widocznych śladów. Testowane są także systemy śledzenia kabli, monitoring wideo i szybsze wykrywanie manipulacji. EnBW inwestuje w kable o pancernej, trudnoprzecinnej powłoce oraz systemy alarmowe wykrywające ingerencję w czasie rzeczywistym. Operatorzy zgłaszają każdy przypadek na policję i współpracują z organami ścigania przy śledztwach.

Problem społeczny i konsekwencje dla kierowców

Kradzieże kabli to nie tylko strata finansowa dla operatorów to realne utrudnienie dla użytkowników EV, które może hamować zaufanie do infrastruktury. Uszkodzone stacje oznaczają brak możliwości ładowania, korki i opóźnienia w planach podróży. Dla rozwoju elektromobilności - zwłaszcza w regionach, gdzie sieć ładowarek dopiero rośnie - takie akty wandalizmu mogą mieć dalekosiężne skutki.

Reklama
Reklama

Czy wiesz, że…
- Kable do ładowarek mogą zawierać od 4 do 10 kg miedzi — wartość surowca na złomie to ok. 50 euro za kabel.
- EnBW zgłosił w 2025 r. ponad 900 kradzieży kabli na ponad 130 lokalizacjach — to wzrost rzędu kilkuset procent rok do roku.
- Ionity stosuje wkładki z barwnikiem, które wybuchają przy przecięciu kabla — utrudnia to zbycie skradzionego przewodu.

Czytaj więcej

Polski producent baterii z rekordowym kontraktem w USA

W Niemczech lider rynku, koncern EnBW, odnotował w 2025 r. już ponad 900 kradzieży kabli na ponad 130 lokalizacjach szybkiego ładowania; straty sięgają „dolnego jednocyfrowego rzędu milionów” euro. Inni operatorzy, jak EWE Go czy Ionity, także raportują istotny wzrost — z kilkunastu przypadków rocznie do kilkudziesięciu, a w przypadku Ionity ponad sto zdarzeń w całej Europie. Policja nie dysponuje centralnymi, precyzyjnymi danymi, bo sprawy nie są jeszcze rejestrowane jednolicie.

Co się kradnie i dlaczego?

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Na prąd
Chiny przyspieszają, Europa szuka równowagi, a USA stoją w miejscu
Na prąd
Miał być wizytówką amerykańskiej elektromobilności. Teraz otrzyma napęd V8
Na prąd
Porsche zmienia kurs. Elektryczny pionier wraca do spalinowych napędów
Na prąd
Ameryka nie chce elektrycznych pickupów. Ram wycofuje się z projektu
Na prąd
Ford pod presją. Tnie kolejne etaty. Produkcja elektryków na jedną zmianę
Reklama
Reklama