BMW Z4 M40i: Między niebem a piekłem

Są samochody, które potrafią być grzeczne i niewinne do tego stopnia, że nuda hula niczym halny wiatr. Są też takie, które wyciskają z kierowcy siódme poty, a każdy zakręt jest dosłownie walką o życie. Nowe Z4 stanowi idealne połączenie tych skrajności. Wielu twierdzi, że nie jest to prawdziwy monachijczyk. Jak jest naprawdę?

Publikacja: 08.09.2019 15:13

BMW Z4 M40i: Między niebem a piekłem

Foto: fot. mot.rp.pl/Maciej Gis

Nowa linia stylistyczna BMW budzi wiele kontrowersji. Najlepszym tego przykładem jest seria 7 z gigantycznym grillem. Podobnie jest w przypadku Z4, które zostało całkowicie zmienione i w niczym nie przypomina poprzednika. Może takie podejście ma sens? W końcu ileż można robić to samo i trzymać się jednego pomysłu. To staje się nudne. Nowe Z4 jest jednym z takich przykładów. Przede wszystkim pokazuje, jak można zbudować samochód od podstaw i sprawić, aby dosłownie każdy się za nim oglądał.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

BMW Z4 niesie jeszcze jeden istotny przekaz. To kolejny przykład ginącego gatunku. Roadster jest dziś weteranem, który jest wypierany z rynku. Szkoda. Mimo że nie jest to praktyczny samochód, ponieważ do środka zmieszczą się tylko dwie osoby, ma mikroskopijny bagażnik, a pokonanie większych leżących policjantów czy krawężników jest nieledwie walką o przetrwanie, to jest jakiś. Kupowanie wszelakiej maści SUV-ów stało się dzisiaj na tyle modne, że firmy myślą głównie o rozwijaniu tego dochodowego segmentu. Można odnieść wrażenie, że trwa rywalizacja wśród kierowców – kto ma większego SUV-a, tym może wyżej swoje ego wynieść na drabinie próżności. BMW też nie uciekło przed tą modą, wprowadzając na rynek monstrualne X7.

CZYTAJ TAKŻE: BMW M850i: Wszyscy będą się oglądać

Jednak w SUV-ach trudno doszukać się najistotniejszego elementu, którego każdy poszukuje niczym cząsteczki Higgsa. Który decyduje o tym, czy auto jest po prostu autem, czy czymś więcej. To pasja. To właśnie z pasji powstawały samochody takie jak roadstery, które dają nieprawdopodobną frajdę i przyciągają spojrzenia. Nie ma chyba osoby, która nie obejrzy się za zwartym autem z nisko umieszczonym środkiem ciężkości, z otwieranym dachem, które dodatkowo kusi matowym kolorem, jak w przypadku testowej Z-etki. Można wręcz powiedzieć, że kierowca dostaje od razu 100 punktów do lansu, bo nie dosyć, że jeździ super autem, to jeszcze umie czerpać z życia garściami i cieszyć się każdą chwilą, a nie odkładać pieniądze na lokacie i praktycznie podchodzić do życia.

Szatan w owczej skórze

Roadstery – co też jest nie bez znaczenia – są przeważnie wyposażone w mocne silniki. Tak właśnie było w przypadku testowego Z4. Na tylnej klapie widniał dumny symbol „M40i”. W każdym miłośniku marki ta literka przyspiesza bicie serca. To najmocniejsza odmiana benzynowa tuż przed sportowymi wersjami z serii „M Power”. Do tego w tym modelu nie znajdzie się oznaczenia xDrive. Oznacza to, że cała moc jest przekazywana na tylne koła. Już sama myśl o takim zestawie budzi dreszcze. W końcu pod maską pracuje legendarne R6 (benzynowy silnik o sześciu cylindrach ustawionych w rzędzie) generujące – bagatela – 340 KM. Cała ta moc przenoszona jest przez 8-biegową, dwusprzęgłową przekładnię automatyczną.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Jest to najlepszym możliwy zestaw do tego samochodu. To rakieta na kołach o idealnym rozkładzie masy 50:50, która potrafi spłatać figla i uślizgnąć tył, gdy nagle postanowimy zrobić „kick down”. Co więcej trzeba się przy niej silnie pilnować, gdyż pierwszą setkę na prędkościomierzu zobaczymy już po 4,5 sekundy, a wskazówka nie zwolni aż elektroniczny ogranicznik nie przyhamuje naszych aspiracji przy 250 km/h.

Narkotyczna przyjemność

Tak nieobliczalne auto dosłownie umie wzbudzić uczucie strachu. Jest to samochód, który w klasycznym trybie „Comfort” jest dość spokojny. Nie można wtedy powiedzieć, że coś może nam grozić z jego strony. Zupełnie inaczej jest, gdy odważymy się włączyć tryb „Sport” albo „Sport Plus”. Wtedy grzeczna owieczka stanie się dosłownie rozwścieczonym wilkiem, nad którym będziemy musieli panować. O dziwo, dopóki nie poniesie nas młodzieńcza fantazja, będzie to możliwe i to bez większych oporów. Gorzej, gdy wczujemy się w ten samochód na tyle by zrozumieć, że pokonuje on zakręty niczym gokart i tę granicę można przesuwać i przesuwać, aż po prostu przekroczymy ją, co może mieć swoje konsekwencje.

CZYTAJ TAKŻE: BMW M4 Competition: Gdy M to za mało

Ale nie idźmy w tę stronę, zajmijmy się czym innym. Na przykład układem kierowniczym, który, wraz z zawieszeniem, jest majstersztykiem inżynierii, i to przez duże „I”. Auto prowadzi się jak marzenie. Zawieszenie, mimo dość twardego zestrojenia, pozwala również czerpać przyjemność z jazdy przy crusingu. Do tego układ kierowniczy jest precyzyjny i dosłownie każdy ruch kierownicą wywołuje natychmiastową reakcję na kołach, a skrzynia biegów w trybie sportowym nie ociąga się tylko niczym rasowe konie wyścigowe rwą do przodu, to tutaj tak zmieniane są biegi. Jest to idealne zestawienie. Przypomina, po co powstają roadstery tego typu.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Wsiadając do środka

W przypadku tego roadstera warto też poruszyć kwestię związaną z wyposażeniem. Jak przystało na BMW, wsiadając – a raczej kładąc się na podłodze – do środka otoczy nas luksus oferowany przez monachijczyków. Nie zabraknie tam skórzanej tapicerki, nagłośnienia Bang&Olufsen, podgrzewanych siedzeń i koła kierownicy, ładowania indukcyjnego czy bezprzewodowego CarPlay! Tym samym wybierając ten samochód otrzymujemy dokładnie wszystko to, czego potrzebujemy, a nawet więcej. Ale… Mówiąc o wnętrzu trzeba poruszyć poważną kwestię cup holderów. Otóż zostały one umieszczone w podłokietniku od strony pasażera. Jest to ciekawe rozwiązanie, ale podczas jazdy to rozwiązanie absolutnie niepraktyczne. Sięgnięcie po picie jest nad wyraz trudne i tak na dobrą sprawę trzeba się zatrzymać, aby w spokoju nieledwie odwrócić się, aby sięgnąć po butelkę.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

W tym pojeździe nie brakuje też systemów wspomagających kierowcę. Są LED-owe, segmentowe reflektory z dynamicznym doświetlaniem i wycinaniem poszczególnych sekcji, system przeciwnajazdowy, układ ostrzegający o samochodzie w martwej strefie czy Line Assist. Przy tym ostatnim muszę się na chwilę zatrzymać. Otóż w modelu testowym nie działał on zbyt dobrze. Układ wspierający kierowcę przy utrzymaniu środka pasa ruchu miał tendencję do gwałtownego – a nawet szarpiącego – odruchu korygującego. Przy wolnej jeździe było to co najwyżej irytujące, ale przy prędkościach autostradowych zaczynało stanowić problem. Rozwiązania są trzy – wyłączyć układ, czujnie pilnować odruchów auta lub trzymać się środka pasa. Każdy znajdzie pomysł dla siebie.

Co możemy wybrać?

Pisząc o Z4 warto też wspomnieć, że poza topową odmianą mamy do wyboru wersje 20i i 30i o mocach 197 oraz 258 KM. Są to z pewnością równie dobre auta, ale biorąc pod uwagę maksymę BMW „Radość z jazdy”, to tylko M40i jest w stanie ją zrealizować w pełni. Jak dla mnie jest to drugie, po M2, najlepiej prowadzące się współczesne BMW, jakim miałem okazję jeździć.

CZYTAJ TAKŻE: Lamborghini Huracan EVO: Na tor i na co dzień

Jednak, aby doświadczyć tego na własnej skórze, trzeba wydać minimum 176,1 tys. zł (wersja podstawowa 20i z manualną przekładnią). Wersja M40i to wydatek minimalny 292,7 tys. zł, ale jak zaczniemy zaznaczać opcję w konfiguratorze to szybko się okaże, że będzie trzeba wydać około 400 tys. zł. Można oczywiście wybrać tańsze modele, które również zapewnią frajdę, jak choćby Mazda MX-5, Fiat 124 Spider czy Jaguar F-Type, jednak BMW jest tylko jedno. Szkoda tylko, że w tych ciężkich czasach zaczynamy tracić co jest fajne i było budowane z pasji. Dlatego warto korzystać z życia i cieszyć się chwilą, bo nie trwają one za długo, a tych doznań (również dźwiękowych – w końcu tutaj jest normalny układ wydechowy, który dosłownie strzela tak jak powinno być) nigdy nie zapomnimy. Właśnie to oferuje BMW mówiąc „Radość z jazdy”.

BMW Z4 M40i

Wymiary (długość, szerokość, wysokość mm)4324/1864/1304
Rozstaw osi (mm) 2470
Silnik R6 2998 cm3 benzynowy
Moc 340 KM (250 kW) przy 5000 obr/min
Maks. moment obrotowy500 Nm
Prędkość maks. (km/h)250
Przyspieszenie 0-100 km/h w s. 4,5
Zużycie paliwa (dane producenta, miasto, trasa, mieszany) l/100 km według cyklu NEDC9,2; 5,9; 7,1
Pojemność bagażnika (l) 281
napęd2WD tył
cena od 292 700 zł
""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Nowa linia stylistyczna BMW budzi wiele kontrowersji. Najlepszym tego przykładem jest seria 7 z gigantycznym grillem. Podobnie jest w przypadku Z4, które zostało całkowicie zmienione i w niczym nie przypomina poprzednika. Może takie podejście ma sens? W końcu ileż można robić to samo i trzymać się jednego pomysłu. To staje się nudne. Nowe Z4 jest jednym z takich przykładów. Przede wszystkim pokazuje, jak można zbudować samochód od podstaw i sprawić, aby dosłownie każdy się za nim oglądał.

Pozostało 94% artykułu
Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości
Za Kierownicą
Ford Kuga vs. Toyota Rav4: Podobne, ale nie takie same
Za Kierownicą
Tesla Model S Plaid: Elektryczna bestia