Mitsubishi ASX 2020: Pochwała prostoty

Mały SUV z trzema diamentami na masce udowadnia, że mimo pogoni za innowacyjnymi rozwiązaniami w motoryzacji wciąż jest miejsce na konstrukcje, których podstawową cechą jest prostota. Wbrew pozorom, wzdycha do niej bardzo wielu klientów.

Publikacja: 14.07.2019 00:04

Mitsubishi ASX 2020: Pochwała prostoty

Foto: fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

Ale zacznijmy od Dacii. W rozmowie, którą można znaleźć na naszym portalu Sylvain Coursimault, wiceprezes tej marki pytany o to, czy nie marzy mu się podążanie „ku górze”, jak to uczyniło wiele innych firm lokujących się wcześniej niedaleko Rumunów stwierdził krótko: „nie”. To „nie” miało zresztą wiele uzasadnień. Po pierwsze Dacii udało się znakomicie spozycjonować na rynku – to marka, która często jest pierwszym wyborem dla osób, które po raz pierwszy chcą kupić nowy samochód, a wcześniej jeździły autem używanym i właściwie dalej tylko na taki ich stać. Po drugie, im więcej firm stara się znaleźć dla siebie miejsce na wyższej półce, tym więcej miejsca zostaje dla Dacii, która oferuje auta nowoczesne (bo czerpie wszak z tego, co oferuje jej macierzysty Renault), ale właśnie proste, nie wydumane. I ten pomysł, póki co, doskonale się sprawdza.

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

Podobnie jest z ASX-em, który jest jednym z europejskich bestsellerów Mitsubishi, poza Outlanderem i pickupem L200. Od premiery w 2010 r. w Europie sprzedano ponad 330 tys. egzemplarzy, a w Polsce blisko 20 tys. Tu także prostota jest atutem – to auto, które jest na bieżąco z trendami, ale nie przygniata nadmiarem elektronicznych wodotrysków, opcjami, do których trzeba dotrzeć przedzierając się przez kolejne ekranowe menu. Przyjazne kierowcom, którzy poszukują w pierwszym rzędzie samochodu, a nie jeżdżącego komputera. Ale jest jeszcze coś – napęd na cztery koła, do którego w tym modelu Mitsubishi wróciło przy okazji głębokiego liftingu, jaki się właśnie dokonał. Wiele marek, ulegając trendom, oddaje to pole praktycznie bez walki uznając, że nikt kupujący SUV-a, a tym bardziej crossovera, nie będzie się nim bez powodu pakował w najlżejszy choćby teren, bo chodzi głównie o wyższą pozycję za kierownicą i łatwość zmierzenia się z groźnymi krawężnikami.

CZYTAJ TAKŻE: Mitsubishi L200: Nowa generacja na 40. urodziny

A.D. 2020

Po raz pierwszy mocno odświeżonego ASX mogliśmy w Polsce zobaczyć podczas Poznań Motor Show, dokąd przyjechał prosto z premiery w Genewie. Modernizacja praktycznie nie zmieniła rozmiarów japońskiego auta. Mierzy 4365 mm, cm, ma 1770 mm szerokości i 1640 mm wysokości. Tak jak kilka innych modeli mieści się gdzieś pomiędzy segmentem B a C, ale powiedzmy sobie szczerze, że przy najróżniejszych kombinacjach producentów kwestia przynależności do któregoś z nich coraz bardziej traci na znaczeniu. Bagażnik mieści 406 litrów, co jest zupełnie wystarczającą wartością.

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

To, co zobaczyliśmy rodzi pytanie, czy to tylko kolejny lifting, czy zmiana modelowa. Wcale nie jest to takie jasne. W innych firmach tak znaczące modyfikacje obecnego od 9 lat na rynku modelu uznane zostałyby za wprowadzenie nowej generacji. Mitsubishi ma na to swój patent, mówiąc po prostu o ASX 2020. A zmiany poszły daleko, bo zmodyfikowany został praktycznie cały przód, który przyjął nowe DNA marki znane już z Eclipse Crossa i odświeżonego Outlandera. W standardzie pojawiły się LED-owe reflektory, a w zderzaku charakterystyczne „ledowe kostki” do jazdy dziennej. Mały SUV, porzucając nieco już archaiczne kształty, zdecydowanie zyskał na atrakcyjności, efektownie upodabniając się do reszty rodziny. W kontraście do przodu tył wygląda nieomal identycznie jak w dotychczasowym modelu, nieco inne są lampy i zderzak, ale zdecydowanie cała para poszła w przód i w to, co pod maską.

CZYTAJ TAKŻE: Ceny | Mitsubishi Outlander 2019: warto pomyśleć

A tam stało się dużo. Przyznaję, bez żalu żegnam 117-konny silnik o pojemności 1,6 l., który w obecnym modelu służy do tego, by przesuwać ASX-a w przestrzeni, ale na pewno nie pozwala mu rozwinąć skrzydeł. Zdecydowanie lepiej sprawował się 150-konny diesel, dzięki któremu jakiś czas temu przekonałem się, że mały SUV jednak potrafi jeździć, i to całkiem nieźle. Niestety, wypadł z cennika zanim obecna generacja dożyła swoich dni. Naprawdę szkoda, bo do tego auta była to jednostka idealna. Teraz (jedynym) sercem ASX będzie dwulitrowy, wolnossący motor benzynowy o mocy 150 KM i maksymalnym momencie obrotowym 195 Nm. To ukłon w stronę dotychczasowych klientów, którzy w takim samochodzie chętnie zobaczą prosty, a jednocześnie wydajny silnik, który zdecydowanie przeżyje downsizingowe jednostki wspomagane turbinami.

Manual czy CVT

150 KM w przypadku auta, które – w zależności od konfiguracji – waży od 1355 do 1470 kg wydaje się całkowicie wystarczające. I nawet tak to wygląda na papierze – model z napędem na przednią oś i pięciobiegową (niestety), manualną skrzynią biegów przyspiesza do 100 km/h w 10,2 s., W przypadku skrzyni INVECS III CVT z trybem sportowym i symulowanymi sześcioma przełożeniami czasy są nieco gorsze – wersja 2WD potrzebuje 11,7 s., a ta z napędem na cztery koła nawet 12,2 s (dokładnie tyle, ile obecny model z silnikiem 1,6). Szału nie ma, ale też i nie ma powodu rwać włosów z głowy, wiadomo wszak, że ASX nie jest sportowcem i żaden z kupujących nie będzie tego oczekiwał. W obu przypadkach prędkość maksymalna to 190 km/h.

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

Jak mówią, papier jest cierpliwy i przyjmie wszystko. Być może – co wynika z danych fabrycznych – faktycznie wersja z manualną skrzynią biegów jest bardziej dynamiczna, ale odczucia kierowcy są zgoła inne. Przekładnia sprawia, że pobudzenie silnika do życia wymaga wysokoobrotowej jazdy czy ciągłych redukcji przy manewrze przyspieszania, a i tak w tyle głowy kołacze się pytanie, czy aby na pewno pod maską mamy 150 KM? Po przesiadce do auta ze skrzynią CVT okazało się, że mam do czynienia z zupełnie innym samochodem. I być może w papierach egzemplarz z bezstopniową przekładnią jest mniej dynamiczny, jednak w rzeczywistości obie te wersje dzieli przepaść. Manual przegrywa z kretesem. 

CZYTAJ TAKŻE: Trevor Mann, szef Mitsubishi Motors: Chcemy powrotu Pajero

Tu nie można było mieć wątpliwości, ile koni drzemie z przodu. I oczywiście przy próbie bardziej dynamicznej jazdy skrzynia będzie przeciągać, ale w normalnej eksploatacji nie można jej wiele zarzucić. O ile np. w przypadku nowej Mazdy 3 mój werdykt brzmiał: zdecydowanie manual, tak tu jest zupełnie odwrotnie: tylko CVT, skrzynią manualną nie ma co zawracać sobie głowy, chyba że komuś zależy na cenie, a wyraźne niedostatki momentu przy wyższych prędkościach nie stanowią większego problemu.

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

O tym, że moje odczucia nie są majaczeniem świadczą zresztą inne parametry – ASX-owi ze skrzynią manualną zmiana prędkości ze 120 do 140 km/h według oficjalnych danych Mitsubishi zajmuje 13,7 s., a z CVT jedynie 7,2 s. (obecnie oferowany model potrzebował na to aż 17 s.). Widać wyraźnie, że CVT zdecydowanie lepiej wykorzystuje możliwości silnika i tak to zostawmy.

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

Wróćmy jeszcze na moment do napędu na 4 koła, który zresztą jest jednym z wyróżników Mitsubishi – aż 45 proc. modeli sprzedawanych w Europie to wersje AWD. W nowym ASX mamy do dyspozycji trzy tryby: 2WD, 4WD Auto (w zależności od sytuacji na drodze proporcje pomiędzy momentem przenoszonym na przednią i tylną oś mogą się zmieniać od 98:2 proc. do 50:50 proc.) i 4WD Lock. Zmian dokonuje się za pomocą pokrętła umieszonego na środkowym tunelu. Parametry terenowe – prześwit 190 mm, kąt natarcia 20,1 st., kąt zejścia 31,4 st. i kąt rampowy 19 st. nie czynią z małego Mitsubishi mistrza offroadu, ale na pewno pozwolą mu na znacznie więcej niż większości miejskich crossoverów, a to dla części klientów może być sporym plusem. Modyfikacja przyniosła także odczuwalne usztywnienie zawieszenia, co wyraźnie poprawiło zachowanie auta, które teraz prowadzi się po prostu lepiej.

Elektronika pomoże

W kabinie największe zmiany zaszły na konsoli środkowej. Tam pojawił się 8-calowy wyświetlacz z nowym, przejrzystym menu i dużymi ikonami, co docenią użytkownicy mniej obeznani ze współczesnymi systemami info entertainment. Współpracuje zarówno ze smartfonami opartymi na Androidzie, jak i iPhone’ach, a w wyższych poziomach wyposażenia dostępna jest także nawigacja TomTom. Wygląda na to, że pomysł wykorzystany w modelu Eclipse Cross, w którym fabrycznych map nie było w ogóle, jednak do końca się nie sprawdził. Ekran jest zgrabnie wkomponowany w konsolę i nadaje wnętrzu nowoczesny sznyt. Natomiast przed oczami kierowcy zmieniło się niewiele, wciąż mamy analogowe zegary i znany z innych modeli Mitsubishi ekran komputera pokładowego. Klimatyzacją steruje się za pomocą pokręteł, co jest najprostszym, ale i najwygodniejszym z rozwiązań.

CZYTAJ TAKŻE: Mitsubishi Eclipse Cross: Świeży powiew

Na pokładzie pojawili się także nowi asystenci kierowcy. To m.in. system ograniczający skutki kolizji czołowych (FCM), system ostrzegania przed opuszczeniem pasa LDW, asystent ruszania na wzniesieniu HSA czy RMS czyli asystent ruszania, który łagodzi skutki niezamierzonego wciśnięcia pedału przyspieszenia.

""

fot. Mitsubishi

moto.rp.pl

Niezależnie od tego, czy uznamy nową odmianę ASX-a za generacyjną zmianę, czy głęboki lifting, mamy przed sobą prosty, acz nowoczesny samochód, o wyróżniającym się wyglądzie, z nowoczesnym systemem multimedialnym, co wcześniej było piętą achillesową marki, z niezłym, wolnossącym silnikiem i opcjonalnym napędem na cztery koła, w czym specjalizuje się Mitsubishi. Cena na rynku polskim nie jest jeszcze znana – auto pojawi się w salonach w październiku – ale według zapowiedzi nie będzie się bardzo różnić od obecnego modelu. A to oznacza, że chętnych, którzy zainteresują się ASX-em może być więcej niż 2,5 tys. rocznie, bo takie założenia ma polski importer…

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański

moto.rp.pl

Ale zacznijmy od Dacii. W rozmowie, którą można znaleźć na naszym portalu Sylvain Coursimault, wiceprezes tej marki pytany o to, czy nie marzy mu się podążanie „ku górze”, jak to uczyniło wiele innych firm lokujących się wcześniej niedaleko Rumunów stwierdził krótko: „nie”. To „nie” miało zresztą wiele uzasadnień. Po pierwsze Dacii udało się znakomicie spozycjonować na rynku – to marka, która często jest pierwszym wyborem dla osób, które po raz pierwszy chcą kupić nowy samochód, a wcześniej jeździły autem używanym i właściwie dalej tylko na taki ich stać. Po drugie, im więcej firm stara się znaleźć dla siebie miejsce na wyższej półce, tym więcej miejsca zostaje dla Dacii, która oferuje auta nowoczesne (bo czerpie wszak z tego, co oferuje jej macierzysty Renault), ale właśnie proste, nie wydumane. I ten pomysł, póki co, doskonale się sprawdza.

Pozostało 91% artykułu
Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości
Za Kierownicą
Ford Kuga vs. Toyota Rav4: Podobne, ale nie takie same
Za Kierownicą
Tesla Model S Plaid: Elektryczna bestia