Przez ostatnią dekadę Chiny stały się globalnym centrum elektromobilności. Żaden inny kraj nie pompował w elektryki tak gigantycznych pieniędzy, nie tworzył rynku tak szybko i nie budował tak dużej przewagi w produkcji baterii, komponentów i gotowych samochodów. Ale boom, który wyniósł BYD, Geely, Chery, GAC i setki innych młodych marek na światowe salony, miał swoją cenę: przegrzaną produkcję, niszczycielską wojnę cenową i brutalny test na opłacalność. Dziś władze w Pekinie mówią jasno: czas na porządek. Nowe regulacje oznaczają nie tylko koniec bezwarunkowego wspierania elektryków, lecz również głęboką korektę strategii, która uderzy w słabsze marki i wymusi zupełnie inne podejście do napędów – także u producentów europejskich działających w Chinach.
Elektryki znikają z priorytetów
W najnowszych zapowiedziach pięcioletniego planu nie ma już elektryków wśród sektorów strategicznych. Pierwszy raz od kilkunastu lat. Zamiast nich na liście znajdują się kwantowe technologie, biotechnologia, energetyka jądrowa i wodór. To nie jest odwrót od elektromobilności. To sygnał, że według rządu projekt „elektryfikacja transportu” zakończył się sukcesem. Chiny zdominowały kluczowe łańcuchy wartości – od przetwarzania litu, przez produkcję baterii, aż po finalny montaż samochodów. BYD przeskoczył Teslę, a chińscy producenci dysponują przewagą kosztową, której nie ma dziś ani Europa, ani USA. Dlatego subsydia mogą wygasnąć, a rynek – zacząć działać bardziej rynkowo, według utartych zasad. Dla konsumentów oznacza to koniec zakupowego „raju”, a dla producentów – twarde reguły gry bez dopłat.
Nowa polityka: elektryki będą opodatkowane jak auta spalinowe
Do końca 2025 r. samochody elektryczne w Chinach są zwolnione z podatku od sprzedaży. To jedna z najważniejszych preferencji, które napędzały popyt. To się zmieni i tak od stycznia 2026 r. pojawi się 5-proc. stawka podatkowa, a od 2027 r. 10 proc., czyli tyle samo co w przypadku aut spalinowych. Eksperci podkreślają, że nie zatrzyma to sprzedaży, ale znacząco zmieni strukturę rynku i może obniżyć marże. Po przegrzanym boomie, w którym producenci walczyli rabatami o przetrwanie, nadchodzi faza zimnej kalkulacji. W dłuższej perspektywie ceny mogą wręcz wzrosnąć – mniej firm przetrwa, a rząd nie będzie już ratował upadających marek.
Model, na który Chiny postawiły 15 lat temu – inwestycje w baterie, skalę produkcji i integrację łańcuchów dostaw – wypalił spektakularnie. BYD, Chery, SAIC czy Geely stały się globalnymi graczami, którzy atakują Europę i Amerykę Południową z pozycją kosztową nie do skopiowania. Wbrew unijnej narracji Chiny nie porzucają silników spalinowych. Wprost przeciwnie – podobnie jak Toyota czy BMW stawiają na wielość napędów, z dużą rolą hybryd i plug-inów. Nie wprowadzają też zakazu sprzedaży aut spalinowych po 2035 r. – co w perspektywie dekady zmieni układ sił między rynkami.
Czytaj więcej
General Motors zrobił to, o czym inni amerykańscy producenci na razie tylko mówią po cichu. Konce...