Jeep Avenger: Spaghetti western

Avenger ma przesłanki do tego, żeby stać się kołem napędowym amerykańskiej marki w Europie. Sprawdzamy, jak jeździ elektryk budowany w Polsce.

Publikacja: 17.05.2023 07:26

Jeep Avenger: Spaghetti western

Foto: mat. prasowe

  Dla tych, co nie wiedzą, spaghetti western to westerny, ale kręcone we Włoszech i Hiszpanii. Miały zdecydowanie niższe budżety niż amerykańskie odpowiedniki, grali w nich europejscy aktorzy z dodatkiem kilku latynoskich i jak dobrze poszło amerykańskich aktorów. Często (chociaż czasami niesłusznie) wyśmiewane i nie tolerowane przez krytyków. A co to ma wspólnego z Jeepem Avengerem? To, że Avenger to Jeep, w którym amerykańska została tylko nazwa i niektóre detale, jak np. grill wlotu powietrza. I może nawet bym uwierzył w przejęcie genów legendarnej marki, gdyby na prezentacji tego modelu nie było Włochów, którzy jakimś trafem uznali będącą w koncernie Stellantis markę Jeep za swoją i prezentując Avengera opowiadali o nim i o historii marki z włoskim akcentem. No normalnie spaghetti western. Rozumiem, że Avenger został zaprojektowany we Włoszech, ale to i tak nic nie usprawiedliwia. I tak przez ich występy Avenger utracił resztki swojego amerykańskiego dziedzictwa. Szkoda, bo o wiele bardziej wolałbym żyć z iluzją i otoczką legendy off-roadu.

Foto: mat. prasowe

Takie prezentacyjne faux pas w niczym jednak nie ujmuje samemu Avengerowi. To trochę taki pierwszy seryjnie produkowany polski elektryk, bo każdy egzemplarz, jaki zobaczycie na ulicy, został zbudowany w fabryce w Tychach. Avenger to też pierwszy tak mały (4084 mm) model Jeepa i pierwszy model zrobiony wyłącznie na europejski rynek. Amerykańska marka widzi w nim duży potencjał na Starym Kontynencie. Bo to idealne miejsce dla niewielkiego, zwinnego i do tego elektrycznego Jeepa. Avenger o długości 4,08 metra to też nowy podstawowy model marki – o 16 cm krótszy niż Renegade i początek nowych czasów tej kultowej marki. Do 2026 roku pojawią się cztery inne elektryczne Jeepy, a w 2030 r. w Europie mają być wyłącznie modele BEV.

Czytaj więcej

Nowy model Jeepa jednak z silnikiem spalinowym. Tańszy o 74 tys. zł od elektryka

Foto: mat. prasowe

 Jeep liczy na sukces i chce, żeby Avenger był najlepiej sprzedającym się modelem w 2024 roku. Optymizm uzasadniony, przynajmniej jeśli chodzi o wygląd, bo to auto prezentuje się naprawdę dobrze. Szerokie nadkola, sporo czarnych akcentów włącznie z przyciemnionymi światłami z przodu i z tyłu – to taki buntownik, który chce na siebie zwrócić uwagę i bez wątpienia to Jeep – wystarczy spojrzeć na przód i osłonę chłodnicy. Rozpoznasz go nawet gdyby nie było napisu na karoserii.

Foto: mat. prasowe

We wnętrzu cyfrowe zegary i centralny monitor (10,25 cala), który trochę wygląda jak doklejony. Kolorowa listwa, która biegnie przez całą szerokość deski rozdzielczej nadaje nieco kolorytu i zawsze jest w kolorze nadwozia. Automatyczna skrzynia biegów obsługiwana jest przyciskami w dolnej części środkowego tunelu. Szkoda tylko że pokrywę schowka znajdującą się przed nią można tak niefortunnie złożyć (jest składana, nie rozsuwana), że zasłani wszystkie klawisze skrzyni. Chcąc gdzieś szybko ruszyć lub cofnąć można się nieźle zdziwić. Do plusów zaliczyć można fizyczne przyciski regulacji klimatyzacji. W środku miejsca nie brakuje zarówno z przodu, jak i z tyłu. Bagażnik mieści 355 litrów, to standard w tej klasie aut.

Foto: mat. prasowe

eCMP2 to nazwa najnowszego wariantu bazy technicznej, z której korzystają również siostrzane marki: Opel, Peugeot i Citroen. Avenger ma 156 KM i 260 Nm momentu obrotowego, a akumulator litowo-jonowy pojemności 54 kWh (brutto). Zasięg WLTP wynosi 400 km. I taki dystans może nawet uda się pokonać, bo podczas pierwszej jazdy Jeep popisał się niskim zużyciem prądu - średnio 16,5 kW/h. Na razie dostępna będzie wersja z napędem wyłącznie na przednią oś, ale już teraz zapowiedziany jest model 4x4, a dokładniej 4xe.

Foto: mat. prasowe

400-woltowy silnik elektryczny szybko rozpędza Avengera do maksymalnej prędkości 150 km/h. Szybciej nie pojedziemy, a trochę szkoda, bo nie o to chodzi żeby jeździć tylko mieć świadomość, że możesz. Tym bardziej, że to przyjemne i zwinne auto, a do tego bardzo zwrotne (promień skrętu 10,5 metra), no i naprawdę bardzo ciche. Moc silnika (156 KM) uwarunkowana jest od programu jazdy, na którym jedziemy. I tak chcąc mieć całą moc do dyspozycji musimy jeździć w programie sport. W trybie normalnym do dyspozycji mamy 107 KM, a w eco jedynie 80 KM. Kikdown zawsze wymusza użycie pełnej mocy silnika. Takie ustawienia mają w namacalny sposób pomóc uzyskać niższe zużycie prądu.

Foto: mat. prasowe

Najlepsze w Jeepie Avenger jest to, że w Polsce będzie można go nabyć z silnikiem spalinowym – 1,2 litra, 3-cylindry, 100 KM za rozsądne 99 900 zł. Elektryczna wersja została wyceniona po ostatniej podwyżce na 185 700 zł.  Niemal na pewno nowy model będzie numerem jeden w ofercie marki. Jeśli benzynowa wersja okaże się tak dobra jak spalinowa może wręcz stać się hitem sprzedaży. Nadaje się zarówno na pierwsze jak i drugie auto w rodzinie.

Foto: mat. prasowe

Czytaj więcej

W Tychach ruszyła produkcja pierwszego "polskiego" Jeepa

  Dla tych, co nie wiedzą, spaghetti western to westerny, ale kręcone we Włoszech i Hiszpanii. Miały zdecydowanie niższe budżety niż amerykańskie odpowiedniki, grali w nich europejscy aktorzy z dodatkiem kilku latynoskich i jak dobrze poszło amerykańskich aktorów. Często (chociaż czasami niesłusznie) wyśmiewane i nie tolerowane przez krytyków. A co to ma wspólnego z Jeepem Avengerem? To, że Avenger to Jeep, w którym amerykańska została tylko nazwa i niektóre detale, jak np. grill wlotu powietrza. I może nawet bym uwierzył w przejęcie genów legendarnej marki, gdyby na prezentacji tego modelu nie było Włochów, którzy jakimś trafem uznali będącą w koncernie Stellantis markę Jeep za swoją i prezentując Avengera opowiadali o nim i o historii marki z włoskim akcentem. No normalnie spaghetti western. Rozumiem, że Avenger został zaprojektowany we Włoszech, ale to i tak nic nie usprawiedliwia. I tak przez ich występy Avenger utracił resztki swojego amerykańskiego dziedzictwa. Szkoda, bo o wiele bardziej wolałbym żyć z iluzją i otoczką legendy off-roadu.

Pozostało 80% artykułu
Ten pierwszy raz
Porsche 911 GTS: Serce czy rozum
Ten pierwszy raz
Volvo EX90: Odważ się być mądrym
Ten pierwszy raz
Nowa Skoda Octavia: Auto, które (po)lubisz
Ten pierwszy raz
Jeździliśmy rekordowym Mercedesem. Na jednym ładowaniu przejedzie 1200 km
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ten pierwszy raz
Skoda Elroq: Jeździliśmy Skodą, której jeszcze nie ma w salonach