Co jest najtrudniejsze w tym kryzysie, który trwa i co sprawiło, że poradziliście sobie lepiej niż konkurencja?
Nie mamy tego, o czym marzą wszyscy przedsiębiorcy, czyli stabilności. Wszystko szło świetnie, ale zaskoczyła nas pandemia, która w ciągu kilku tygodni sparaliżowała całą Polskę. W salonach i sklepach nie było klientów. W Toyocie bardzo szybko zareagowaliśmy na tę sytuację i dostosowaliśmy się do niej. Staraliśmy się robić dokładnie to, czego oczekują klienci. Mieliśmy nadzieję, że w tym roku szczepionki rozwiążą problem pandemii. Tymczasem, mam wrażenie, że pandemia wcale się nie kończy, a my po prostu przyzwyczailiśmy się do sytuacji. Dodatkowo, doszły kwestie związane z fluktuacją globalnego popytu na różne rzeczy i artykuły. To spowodowało gigantyczne wzrosty cen surowców, transportu, a to się przekłada na podwyżki cen wszystkich artykułów, bez względu na branżę. Na to wszystko nałożyły się zerwane łańcuchy dostaw. Ma to szczególne znaczenie w przemyśle samochodowym. Auto składa się z ponad 10 tysięcy komponentów. Wystarczy, że jednego zabraknie, a samochód nie może zjechać z linii produkcyjnej i trafić do klienta.