Według licznika elektromobilności przygotowanego przez PSPA obecnie w Polsce dostępnych jest raptem 785 punktów ładowania. 261 to punkty najszybsze punkty zasilane prądem stałym (DC), zaś 524 to te wolniejsze, korzystające z prądu przemiennego (AC). To wciąż mało, choć na szczęście chętnych do korzystania z nich wciąż nie jest wielu – obecnie zarejestrowanych jest 6330 samochodów mogących przemieszczać się na prądzie – 4009 to tzw. BEV (Battery Electric Vehicle), zaś 2321 to pojazdy PHEV (Plug-in Hybrid Electric Vehicle). Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Energii z dnia 15 lipca 2019 r. każdy punkt ładowania musi zostać formalnie dopuszczony do eksploatacji. Co więcej, za użytkowanie go bez odpowiedniej zgody grozi wysoka grzywna. Dlatego zanim stacja będzie mogła formalnie ruszyć, należy zgłosić wniosek do odpowiedniego urzędu w celu dokonania oględzin aparatury.
Definicja mówi…
Zanim jednak przejdziemy do kwestii „kto i za ile?”, przydałoby się w pierwszej kolejności określić, czym tak naprawdę jest stacja ładowania oraz infrastruktura ładowania drogowego transportu publicznego. Są to dwa pojęcia, które w przypadku tego tematu są nad wyraz istotne. Według ustawy z dnia 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych stacja ładowania to:
- urządzenie budowlane obejmujące punkt ładowania o normalnej mocy lub punkt ładowania o dużej mocy, związany z obiektem budowlanym, lub
- wolnostojący obiekt budowlany z zainstalowanym co najmniej jednym punktem ładowania o normalnej mocy lub punktem ładowania o dużej mocy.
CZYTAJ TAKŻE: Tesla: Musk obiecuje stacje obsługi i szybkie ładowarki w Polsce
Z kolei infrastruktura ładowania drogowego transportu publicznego to z kolei punkty ładowania lub tankowania wodoru wraz z niezbędną dla ich funkcjonowania infrastrukturą towarzyszącą, przeznaczone do zasilania pojazdów zeroemisyjnych, wykorzystywanych w transporcie publicznym.