Toyota zainwestowała w Polsce już ponad miliard euro. I słyszymy, że to jeszcze nie koniec. Czy Polska dzisiaj jest dobrym krajem do tak potężnych projektów? Chodzi mi o łatwość pozyskania nowych pracowników oraz warunki oferowane inwestorom zagranicznym, możliwości transferu najbardziej zaawansowanych technologii, ale także wsparcie ze strony lokalnych władz samorządowych?
Jak na razie nie mamy problemów z pozyskaniem dobrze wyszkolonych pracowników. To prawda, stopa bezrobocia jest już bardzo niska, ale przy warunkach, jakie oferujemy, nadal jest zainteresowanie pracą w naszych fabrykach. Chociaż — nie ukrywam — musimy teraz bardziej się starać, żeby zachęcić odpowiednich ludzi do pracy u nas. Dla Toyoty ważne jest i to, że polski rynek pracy jest otwarty i nie ma utrudnień w pozyskiwaniu do pracy obywateli innych narodowości, na przykład Ukraińców. Z tego punktu widzenia nie mamy kłopotów i Polska pozostaje dla nas bardzo interesującym krajem, także dla przyszłych inwestycji. Kilka dni temu poinformowaliśmy o kolejnych projektach w Wałbrzychu, będzie się rozwijała również fabryka w Jelczu- Laskowicach. I w obu zakładach wysoko oceniamy jakość pracy naszych pracowników.
fot. Krisztian Bocsi/Bloomberg
Twardy Brexit jest coraz bardziej prawdopodobny i nikt nie ma wątpliwości, że jedną z pierwszych ofiar okaże się przemysł samochodowy. Jaki będzie tego efekt dla wałbrzyskiej fabryki Toyoty, skąd silniki trafiają także do Wielkiej Brytanii?
Nie myślimy w ten sposób. Nawet jeśli rzeczywiście dojdzie do „twardego Brexitu” , to nie ma mowy o tym, by natychmiast zwijać inwestycje w Wielkiej Brytanii i przenosić je do innych krajów. Rozsądna strategia może być tylko jedna: cierpliwość. Trzeba będzie poczekać i zorientować się, jak nowa sytuacja przełoży się na nasz biznes. Wielka Brytania jest bardzo ważna w międzynarodowej sieci Toyoty, mamy tam swoje centra technologiczne, jak i fabryki samochodów. I nadal mamy nadzieję, że jednak dojdzie do jakiegoś rozsądnego rozwiązania na którym przecież zależy obydwóm stronom. Bo „twardy Brexit” będzie niekorzystny dla wszystkich. Naprawdę mam nadzieję, że jak nie byłaby nazwana ta „umowa rozwodowa”, to jednak zwycięży w niej zdrowy rozsądek.