Od stycznia do końca sierpnia przybyło ich aż 97 proc. w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. I choć w łącznej liczbie nowych aut trafiających na drogi samochody elektryczne mają wciąż bardzo mały udział, problem ich serwisowania na trasie staje się coraz poważniejszy: im więcej aut, tym większe staje się prawdopodobieństwo ich awarii. Dlatego ich posiadacze powinni zapewnić sobie odpowiedni zakres pomocy firmy ubezpieczeniowej.
Według Mondial Assistance, o ile samochody elektryczne na ogół psują się rzadziej niż auta z napędem spalinowym, o tyle ewentualna ich awaria gdzieś na trasie jest trudniejsza do usunięcia. Zepsute e-auto trzeba więc holować do warsztatu, a to może oznaczać większą odległość. Tam z kolei naprawa zwykle trwa przeciętnie dłużej, niż w przypadku tradycyjnych aut. Potwierdzają to analizy firmy konsultingowej McKinsey&Company z rynku brytyjskiego: okazuje się, że koszty naprawy „elektryków” są o 32 proc. wyższe niż aut spalinowych o podobnej wartości i wieku. Naprawa trwa z kolei przeciętnie o 14 proc. dłużej i ograniczaną liczebność warsztatów posiadających odpowiednie umiejętności.
Czytaj więcej
Maxus to chiński producent samochodów dostawczych, pickupów i SUV-ów. Marka istnieje na wybranych europejskich rynkach od 2014 roku. Teraz nadszedł czas na oficjalne przedstawicielstwo na polskim rynku.
- Posiadaczom aut elektrycznych zwracamy uwagę na dwa elementy: zapewnienie wyższych niż zwykle limitów odległości holowania samochodu po awarii lub wypadku, a także dłuższy okres na jaki powinien być udostępniany samochód zastępczy w takich sytuacjach – mówi Rafał Mrozowski, szef produktu i innowacji w regionie Europy Wschodniej w grupie Mondial Assistance. Zwłaszcza koszty naprawy po wypadku są bardzo wysokie. W przypadku elektryka łatwiej o przekroczenie progu jej ekonomicznej opłacalności i orzeczenie tzw. szkody całkowitej.
Tym, co może spotkać posiadaczy elektryków na trasie, to wyładowanie baterii. Jednak dzieje się to bardzo rzadko, a jeśli już się przydaży to o ile w przypadku samochodów spalinowych problem niespodziewanego braku paliwa rozwiązuje jego dowiezienie w kanistrze, o tyle w przypadku samochodu elektrycznego sprawa okazuje się poważniejsza. Klienci pytają ubezpieczycieli, czy są w stanie ładować auto mobilnymi ładowarkami. Okazuje się, że przy obecnej technologii nie jest to rozwiązanie najwygodniejsze, bo ładowanie w mobilnej stacji trwa nawet godzinę dłużej niż przewiezienie auta bezpośrednio do stacjonarnej stacji ładowania. W rezultacie do unieruchomionego auta przyjeżdża laweta, która zabiera go do stacjonarnej ładowarki.