1900 KM, cztery silniki elektryczne i przyspieszenie, które zamiast ekscytować, na chwilę odbiera zdolność myślenia. A mimo to ten włoski hiper-GT potrafi być zaskakująco… elegancki. Włoska Pininfarina od dekad projektowała samochody dla innych – Ferrari, Alfy Romeo, Maserati. Dopiero gdy w 2015 r. przejął ją indyjski koncern Mahindra, pojawiła się szansa, by wreszcie stworzyć coś własnego. W Monachium powstała spółka Automobili Pininfarina GmbH, a jej pierwsze dzieło nazwano tak, jak twórcę legendarnego studia – Battista Farina. Symboliczny powrót do korzeni, tyle że z zupełnie nową technologią.
Pininfarina Battista
To auto nie ma silnika spalinowego. Nie ma nawet tradycyjnej skrzyni biegów. Zamiast tego ma cztery niezależne silniki elektryczne (po jednym na każde koło), baterię 115 kWh w układzie T i moc 1900 KM oraz moment obrotowy 2300 Nm. To te same komponenty, które znajdziemy w Rimacu Nevera – bo oba auta dzielą karbonowe podwozie i architekturę 800 V. Tyle że Battista robi to w stylu, w którym nawet Nevera wydaje się nieco zbyt techniczna. Każdy egzemplarz powstaje ręcznie w Cambiano, nieopodal Turynu. Na zbudowanie jednego potrzeba około 10 dni pracy, a cała produkcja zostanie ograniczona do 150 sztuk. Cena? Minimum 2,4 mln euro. Tyle ile kilka Ferrari SF90. Ale tu nie płaci się tylko za osiągi. Płaci się za spektakl.
Czytaj więcej
Yangwang U9 to elektryczny supersamochód, który można nazwać zapowiedzią zmiany w światowej motor...
Pininfarina Battista