Hyundai nie jest tu żadnym wyjątkiem i dla swoich aut rozwija linię N-line. I trzeba uczciwie przyznać, że to stylistyczny majstersztyk. i30 w tej wersji ma ostrzejsze rysy, większe felgi i podwójną końcówkę wydechu, ozdobioną specjalnym logiem. Jednak – mimo doskonałych wrażeń stylistycznych – szybko się przekonałem, że jednak się z ładnym Koreańczykiem nie polubię. Tak naprawdę ten samochód ma jeden problem, ale za to całkiem poważny. To zawieszenie, które w N-line także podlega modyfikacji. Bardzo sportowe i niemiłosiernie twarde. Ma to swoje plusy – nawet przy bardzo wysokich prędkościach ten samochód rewelacyjnie się trzyma drogi. Tyle, że w tym akurat przypadku nie jest to do niczego potrzebne. Po prostu pod nogą jest za mało mocy, by wykorzystać nawet połowę jego możliwości.
Pod maską znajdziemy bowiem silnik o pojemności 1,4 litra i mocy 140 koni. Nie jest to mało, ale specjalnie dużo też nie. W kompaktowym samochodzie służącym do codziennej jazdy – w sam raz. Niby wszystko w porządku, obojętnie czy jadę w mieście, czy na trasie, mam wystarczająco pod prawym pedałem, by jechać całkiem dynamicznie. Niestety „całkiem dynamicznie” tu nie wystarcza. Nie przy tym zawieszeniu. Niby reakcja na gaz została wyostrzona, ale to wciąż o wiele za mało, żebym mógł zmusić samochód do jakiejkolwiek zabawy.
CZYTAJ TAKŻE: Hyundai Venue: Czwarty, najmniejszy
fot. moto.rp.pl