W ciągu sześciu lat te linie nadwozia zdążyły się już opatrzyć. Ale nie zestarzeć. Ostrze kanty wciąż są w modzie, a tych hiszpańscy projektanci Leonowi nie poskąpili. Z dobrze dobranym kolorem, to nadwozie jest dynamiczne i agresywne.
CZYTAJ TAKŻE: Ford Fiesta ST: Bądź dobrej myśli, bo po co być złej
Wnętrze jest ładnie zaprojektowane i bardzo funkcjonalne. Jak to w Volkswagenie – również tym hiszpańskim. Ale zbyt szare. Nieliczne przeszycia czerwoną nicią to jednak trochę za mało, by przełamać tę monotonię. Jest tu także trochę klaustrofobicznie. Jak przystało na samochód marki ze sportowymi ambicjami przystało, siedzi się dość nisko. I nisko poprowadzona jest też linia sufitu. Wrażenie jest więc takie, że samochód ciasno otula kierowcę i pasażerów. Tyle, że to wrażenie nieco mylne, bo tak naprawdę miejsca nie brakuje. A już tylna kanapa jest jedną z wygodniejszych i pojemniejszych w klasie kompaktowej. Obrazu dopełnia solidny, 380 litrowy bagażnik, który może mieć podwójną podłogę (opcja za 831 zł).
fot. Seat
Może i Leon pochodzi z półwyspu iberyjskiego, ale korzenie ma teutońskie. Trudno więc, by ergonomia szwankowała w jakikolwiek sposób. Każdy przycisk, każde pokrętło, każda opcja systemu multimediów jest dokładnie tam, gdzie logicznie powinna być. No… prawie. Dlaczego nie mogę wyłączyć ESP? Wszędzie jest taki guzik. W każdym samochodzie. Nawet w SUV-ach. Nawet w Vanach. Nawet w niektórych blaszanych dostawczakach. A w kompakcie marki mającej ambicje uchodzić za sportową, nie ma.