Nasze psychiczne przygotowanie do spotkania kogoś lub czegoś ma ogromne znaczenie. Mimo, że nie znasz, nie poczułeś, nie doświadczyłeś, nie posmakowałeś możesz z góry stwierdzić, że coś jest liche. Jesteśmy w tym bardzo dobrzy, a ja nie jestem gorszy od średniej krajowej. Jadąc na pierwsze jazdy nową, sportową odmianą Fiesty ST z góry założyłem, że to auta mi się nie spodoba. No bo jak może mi przypaść do gustu hot hatch, który nie dość, że ma trzy cylindry, to do tego opcję czasowej dezaktywacji jednego z nich.
Wnętrze z grubym wieńcem kierownicy i seryjnymi fotelami sportowymi Recaro
W wyglądzie najbardziej sportowego modelu ST względem zwykłej wersji Fiesty wiele się nie zmieniło. Chociaż nie ma tu aż tak wielkiej powściągliwości jak w Volkswagenie Polo GTI, to jednak większość elementów wygląda znajomo. No może poza przodem z większymi wlotami czy podwójną rurą wydechową i większymi felgami. Jednak kto widział Fiestę z pakietem ST Line ten nie będzie zaskoczony wyglądem modelu ST dostępnego z nadwoziem trzy i pięciodrzwiowym.
Mocny Ford ma nie tylko większy rozstaw kół, ale i zupełnie od nowa skonstruowany układ jezdny. Po raz pierwszy w Fieście ST zastosowano programy jazdy (Normal, Sport, Track), które stymulują reakcję na gaz, twardość pracy układu kierowniczego, opóźnienie reakcji systemów stabilizujących jak i również wpływają na dźwięk silnika.
Nowy Ford Fiesta ST – 3 cylindry i 200 KM mocy.