Na rynku samochodów używanych widać ochłodzenie. Jest mniej transakcji, czas sprzedaży wydłużył się do 42 dni, a średnia cena poszła w górę o 1072 zł i obecnie wynosi 47 944 zł.

Jak informuje sieć autokomisów AAA Auto, w listopadzie 2025 r. sprzedano niewiele ponad 271,1 tys. aut, o 27,2 tys. mniej niż miesiąc wcześniej. – W listopadzie rynek wtórny wyraźnie zwolnił, co jest typowe dla okresu poprzedzającego koniec roku. Mimo mniejszej liczby transakcji zauważalny wzrost średniej ceny pokazuje, że popyt na auta używane pozostaje stabilny, a klienci poszukują aut o wyższej jakości i są gotowi zapłacić więcej za pojazdy w dobrym stanie technicznym – mówi Karolína Topolová, dyrektor generalna i prezes zarządu Aures Holdings, operatora AAA Auto.

Mniej, ale drożej

Mimo to sprzedaż używanych samochodów prawie nowych także zmalała. W listopadzie sprzedano ich niespełna 30,1 tys., o prawie 1 tys. mniej w porównaniu z październikiem. Pojazdy te miały średnio trzy lata i przebieg na poziomie ok. 44 tys. km przy średniej cenie dochodzącej do 148,9 tys. zł.

W ubiegłym miesiącu najwięcej transakcji na rynku wtórnym dotyczyło aut w przedziale cenowym 20–40 tys. zł (64,9 tys. sztuk), co oznacza spadek o 6,6 proc. w porównaniu z październikiem bieżącego roku oraz 20,7-proc. spadek w ujęciu rocznym. W segmencie najtańszych pojazdów do 10 tys. zł sprzedano 51,5 tys. aut, gdzie również odnotowano słabszy wynik – o jedną dziesiątą w porównaniu z październikiem, za to wobec listopada ubiegłego roku nastąpił wzrost sprzedaży o 4,4 proc.

Według danych AAA Auto opartych na analizie sprzedaży aut używanych w komisach, na stronach internetowych oraz u dealerów samochodów używanych, najczęściej wybieranym modelem na rynku wtórnym w Polsce niezmiennie pozostaje Opel Astra, którego średnia cena sprzedaży w listopadzie wyniosła 20,7 tys. Na drugim miejscu znalazł się Volkswagen Golf ze średnią ceną 28,6 tys. zł, a trzecie miejsce zajęło BMW serii 3, sprzedawane średnio za 40,8 tys. zł.

Słabnie także prywatny import, kluczowy dla zasilania wtórnego rynku aut. Jak podał Instytut Samar, w listopadzie 2025 r. sprowadzono do Polski 59,6 tys. używanych samochodów osobowych, o prawie 11 proc. mniej w porównaniu z tym samym miesiącem przed rokiem. Biorąc pod uwagę dane skumulowane liczone od początku obecnego roku, import zmalał o 3 proc., do poziomu 791,7 tys. sztuk. Stopniała także liczba przywożonych z zagranicy samochodów elektrycznych, których od stycznia sprowadzono niespełna 0,5 tys.

Ryzykowny prywatny import

Ustabilizował się natomiast wiek sprowadzanych samochodów – wynosi 12,5 roku. Według Samaru w tym roku grupa najstarszych aut – powyżej dziesięciu lat – odnotowała znaczny spadek: o 18,6 proc. Natomiast w przypadku samochodów liczących od sześciu do dziesięciu lat nastąpił 13,7-proc. wzrost.

Na polskim rynku wtórnym najpopularniejszym sposobem zakupu samochodu pozostaje transakcja z jego prywatnym właścicielem. Atutem tej formy jest cena, bo samochody używane sprzedawane prywatnie są z reguły tańsze niż te od dealerów. Minus stanowi zwiększone ryzyko dla kupującego, bo prywatni sprzedawcy nie podlegają takim zobowiązaniom jak firmy.

Problemem jest także przewaga aut importowanych nad tymi z krajowym pochodzeniem. Ocenia się, że nawet 70 proc. wszystkich pojazdów, które zmieniły właściciela w ubiegłym roku, mogło pochodzić z importu. Analizowane transakcje wskazują, iż samochody zmieniające właścicieli mają średnio 11,6 roku, co jest zgodne ze średnią europejską, ale prawie połowa pojazdów (44 proc.) miała 15 lat lub więcej.

Przy tym Polska okazuje się jednym z tych europejskich rynków, na który trafia zdecydowana większość samochodów uszkodzonych. – Są inne kraje, jak Litwa czy Gruzja, które podobnie odczuwają negatywne skutki tego złego importu, ale to Polska jest nim wyjątkowo mocno dotknięta – powiedział „Rzeczpospolitej” rzecznik Carfaxu Marcel Rotzoll. Nabywca często nie ma pojęcia, w jakim stopniu kupowane auto jest sprawne. Może kończyć jazdę zaraz po transakcji z powodu awarii. Także oferowana przez sprzedającego książka serwisowa nie jest gwarancją bezpieczeństwa zakupu, gdyż w przypadku sprowadzanych z zagranicy samochodów używanych są to często falsyfikaty, a wpisy nie mają pokrycia w rzeczywistości.

Bezpieczniej kupować od firm

Większe bezpieczeństwo transakcji oferują nabywcy profesjonalne firmy zajmujące się rynkiem wtórnym. Duzi dealerzy samochodów używanych współpracują z wywiadowniami zajmującymi się badaniem historii pojazdu. Jest ona dokumentowana z wiarygodnych źródeł – administracji państwowej, instytucji finansowych, centralnych rejestrów pojazdów. Dzięki temu skupowane przed dealera samochody przechodzą dokładną weryfikację: łącznie sprawdzane są dziesiątki istotnych parametrów, wykonywane są jazdy próbne. Dzięki temu kupujący może otrzymać gwarancję stanu technicznego pojazdu.

Ryzyko transakcyjne zmniejsza także korzystanie z kierowanych na rynek wtórny ofert producentów i importerów poszczególnych marek, którzy oferują używane samochody młode wiekiem, sprawdzone pod względem technicznym, z gwarancjami, a nawet z finansowaniem.

Jednak zważywszy na rynek wtórny jako całość, droga do zwiększenia bezpieczeństwa kupujących jest wciąż daleka. Zwłaszcza w przypadku transakcji z indywidualnym sprzedawcą. Wciąż problemem jest brak pewności co do przebiegu kupowanego auta, mimo że w 2019 r. w systemie prawnym pojawił się nowy rodzaj przestępstwa polegającego na zmianie wskazań licznika, ingerencji w prawidłowość pomiaru oraz zleceniu innej osobie dokonania takich zmian.

Obecnie stan licznika jest wpisywany do bazy CEPiK podczas badania technicznego oraz podczas kontroli drogowych dokonywanych przez policję, ale to nie wystarcza.

– Nawet co trzeci sprowadzany z zagranicy używany samochód może mieć cofnięty licznik – ostrzega firma autoDNA zajmująca się dostarczaniem raportów o historii pojazdów. Oznaczałoby to, że co roku do Polski mogłoby trafiać blisko 300 tys. aut ze zmanipulowanym drogomierzem. Tymczasem przy liczniku cofniętym o 100 tys. km utrata wartości dla kupującego takie auto miałaby sięgać od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych w zależności od marki i modelu samochodu.

Zagrożeniem dla kupujących są cenowe „okazje”, gdzie niska cena maskuje wady ukryte. Popularnym oszustwem jest wyłudzanie zaliczki na samochód, na który rzekomo jest wielu chętnych. Sygnałem ostrzegawczym może być np. brak możliwości odbycia jazdy próbnej, która pozwoliłaby sprawdzić działanie układu napędowego, hamulców, elektroniki czy zawieszenia.

Przy kupowaniu samochodu z ogłoszenia ostrożność wskazana jest już na etapie wstępnej weryfikacji oferty. Niepokój powinny budzić np. niewyraźne zdjęcia, obejmujące tylko jedną stronę auta albo wykonane przy złym oświetleniu, albo sytuacja, w której sprzedający odmawia sprawdzenia auta w losowym warsztacie wybranym przez klienta lub proponuje wyłącznie swój.

Opinia partnera cyklu

Karolína Topolová, dyrektor generalna i prezes zarządu AURES Holdings

Karolína Topolová, dyrektor generalna i prezes zarządu AURES Holdings

Foto: Mat. prasowe

Stopniowe ograniczanie udziału dotychczas dominującego w handlu używanymi samochodami bez pośredników na rzecz zakupu u profesjonalnych dealerów to logiczny kierunek rozwoju rynku. Zdaniem niektórych sprzedaż i zakup używanego samochodu bez pośredników są korzystniejsze dla obu stron, ponieważ sprzedawca otrzymuje więcej pieniędzy za swoje auto, a nabywca może je kupić taniej. Jednak pozory mylą.

Handel używanymi samochodami to nie tylko pieniądze. Swoją wartość mają też inne elementy – czas poświęcony na sprzedaż lub kupno, bezpieczeństwo transakcji, możliwość dokładnego sprawdzenia samochodu lub jej brak, a także zasadność reklamacji, jeśli coś zepsuje się w samochodzie po zakupie lub jeśli okaże się, że wbrew twierdzeniu sprzedawcy nie pochodzi on z legalnego źródła.

Coraz więcej kierowców uświadamia sobie te zagrożenia. Nie chcą spotykać się z obcym człowiekiem na parkingu, z gotówką w kieszeni. Mogą ją stracić i wrócić do domu bez samochodu. Mają także świadomość, że podczas takiej transakcji nie dowiedzą się tyle o aucie, ile mogliby od profesjonalnego sprzedawcy samochodów używanych w dobrze wyposażonym warsztacie. Tymczasem brak wiedzy na temat tego, czy samochód jest równie sprawny, jak wygląda, wiąże się z dużym ryzykiem. Zazwyczaj kupujący nie mają dostępu do baz danych profesjonalnych firm, aby sprawdzić historię auta i wykryć uszkodzenia powypadkowe lub oszustwa dotyczące jego pochodzenia. Mają świadomość, że gdy kupują samochód od przyjaciela, członka rodziny lub znajomego, ewentualne problemy mogą na zawsze zepsuć dotychczasową relację. W końcu to dużo pieniędzy – w naszym życiu samochód plasuje się na drugim miejscu pod względem wielkości inwestycji, zaraz po domu.

Udział prywatnych transakcji maleje zatem na korzyść profesjonalnych dealerów, którzy biorą na siebie ryzyko. Dlatego też usiłują je ograniczyć poprzez wdrażanie rygorystycznych procedur kontrolnych na wszystkich etapach transakcji – od kupna po sprzedaż. Podlegają ponadto nadzorowi państwowych instytucji kontrolnych i mediów, a także swoich akcjonariuszy i powiązanych z nimi organów regulacyjnych. Każdy błąd kosztuje, dokładają więc wszelkich starań, aby go uniknąć. Oczywiście może się wydawać, że skupują samochody po niższych cenach i sprzedają je drożej, niż gdyby umowę zawarli pomiędzy sobą koledzy z pracy. Trzeba jednak mieć świadomość, że profesjonalni dealerzy poświęcają wiele środków na wszystkie procedury: od zakupu poprzez kontrolę samochodu, aż po przygotowanie go do sprzedaży. Klientom opłaca się wszakże taka inwestycja. Zawsze wiedzą, od kogo kupują. Otrzymują jasno określone gwarancje. Wiedzą, co dealer sprawdził w samochodzie i że nie stanowi on zagrożenia dla nabywcy. W AAA AUTO podczas zakupu odrzucamy 65–70 proc. samochodów, które są nam oferowane, ponieważ ich jakość jest nieodpowiednia i nie moglibyśmy ich objąć gwarancją posprzedażową. Ostatecznie samochody te są w końcu sprzedawane właśnie gdzieś na ulicy lub na parkingu supermarketu.