Bernhard Mattes, który jest lobbystą, ustępującym prezesem niemieckiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (VDA) i byłym szefem niemieckiego oddziału Forda spodziewa się, że przejście na napędy elektryczne stworzy swego rodzaju kryzys w branżny motoryzacyjnej. W samych tylko Niemczech kosztować będzie dziesiątki tysięcy miejsc pracy. „Zakładamy, że zniknie około 70 000 miejsc pracy” – powiedział w sobotnim wydaniu „Kölner Stadt-Anzeiger” ustępujący prezes Stowarzyszenia Producentów Samochodów (VDA).
Bernhard Mattes.
Po ostatniej bardzo euforystycznie przyjętej w Niemczech decyzji budowy fabryki Tesli niedaleko Berlina okazało się, że do produkcji potrzebnych będzie dużo mniej osób niż początkowo zakładano. Produkcja ogniw jest wysoce zautomatyzowana i liczba nowo zatrudnionych może być dużo mniejsza od przewidywanych 8000 osób. Tesla chce zainwestować w nowy zakład do czterech miliardów euro.
W Niemczech nowa technologia już niesie za sobą w branży motoryzacyjnej falę redukcji, cięcia kosztów i zwolnień. Upadłość ogłosiło kilka zakładów odlewniczych wykonujących m.in. bloki silnika. Również cały szereg poddostawców liczy się z mniejszymi zyskami i częściowymi zwolnieniami. ThyssenKrupp, jeden z największych na świecie producentów stali liczy się ze zwolnieniem 6000 osób. Sami producenci też nie patrzą na przyszłe prognozy zbyt optymistycznie. Auta będą droższe, a elektryczne w wielu przypadkach mają ograniczone dostawy baterii, więc nie ma co liczyć na nowe rekordy sprzedaży. Wiele firm będzie musiało zacząć oszczędzać, a przy okazji ładować ogromne pieniądze na tłumaczenie i zachęcanie klientów do zupełnie nowych produktów. Sama sprzedaż elektryków funkcjonuje tylko z dużymi dopłatami od państwa. Kiedy te znikają liczba chętnych gwałtownie spada.