Po skrajnie niekorzystnym dla Polski głosowaniu w unijnej Radzie 4 grudnia pakiet mobilności czeka teraz na decyzję Parlamentu Europejskiego. Musi on uzyskać większość w obu instytucjach, żeby stać się nowym unijnym prawem. W czwartek na posiedzeniu Komisji Transportu PE okazało się, że nie ma tam wystarczającego poparcia, co jest dla Polski względnie dobrą informacją.
Połowiczny sukces
– Na razie zostaje tak jak jest, czyli nie jest źle. Posłowie Komisji sprzeciwili się podziałowi Europy na Wschód i Zachód – komentował po głosowaniu Kosma Złotowski, europoseł PiS. Eurodeputowani mieli do przegłosowania trzy raporty. Pierwszy, tzw. lex specialis, dotyczył traktowania kierowców w transporcie międzynarodowym jak pracowników delegowanych, co oznaczałoby konieczność płacenia im przynajmniej pensji minimalnej kraju, przez którego drogi aktualnie przejeżdżają. Drugi dotyczył czasu pracy i odpoczynku kierowców i obejmował m.in. zakaz odbierania tygodniowego odpoczynku w kabinie.
fot. AdobeStock
– Odrzuciliśmy zarówno lex specialis i raport dotyczący odpoczynku kierowców. Nie ma odpowiednich parkingów, żeby bezpiecznie zostawić ciężarówkę i przespać się w hotelu – mówiła Elżbieta Łukacijewska, eurodeputowana PO. Po myśli Polaków głosowali m.in. Hiszpanie i Portugalczycy, czyli przedstawiciele krajów, których ministrowie poparli wcześniej pakiet mobilności na unijnej Radzie.
Przyjęto natomiast niekorzystny dla polskiej branży transportowej raport dotyczący kabotażu. Przewiduje on konieczność powrotu ciężarówki do kraju pochodzenia raz na cztery tygodnie oraz tzw. cooling off, czyli ograniczenie kabotażu do 60 godzin do czasu powrotu do kraju.