Zakaz nie dotyczy tylko napędu benzynowego ale i diesla. Brukselscy włodarze postanowili ująć w regulacjach również auta zasilane sprężonym gazem ziemnym CNG oraz LPG. To nie koniec. Ku zaskoczeniu w ramach tych przepisów uwzględniono również pojazdy hybrydowe. Wyjątkiem od nowych reguł będą jedynie motocykle. Wraz z zakazami władze regionu podjęły decyzje o zainwestowaniu około 1 miliarda euro w transportu publiczny. Zgodnie z zapowiedziami mają zostać zamontowane 22 tysiące publicznie dostępnych punktów ładowania dla samochodów elektrycznych.
CZYTAJ TAKŻE: Nawet 67 tysięcy złotych dopłaty do samochodu
Argumentacja tych decyzji jest prosta – walka ze zmianami klimatycznymi i konieczność spełnienia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Doświadczenia Brukseli (jako miasta) wskazują, że wyznaczone cele są realnymi do spełnienia. Miasto już wcześniej eksperymentowało z ograniczeniami. W 2018 roku wprowadzono tam tzw. Strefę Czystego Transportu, która w efekcie przyczyniła się do zmniejszenia emisji dwutlenku azotu i pyłów zawieszonych z transportu o 11 proc. Ogłoszone regulacje dotyczące pojazdów w Brukseli, nie są pierwszymi w Europie. Podobne kroki podjęły już Amsterdam, Londyn, Paryż czy Oslo. Coraz głośniej słychać też głosy napierające na Komisję Europejską o wydanie jednej daty dla całej Unii Europejskiej, o zaprzestaniu sprzedaży samochodów emisyjnych. Walczy o to zwłaszcza koalicja dziewięciu krajów pod kierownictwem Holandii i Danii. Jednak nie każde państwo należące do UE jest skore do takich działań. Przykładem mogą być Niemcy, gdzie przemysł motoryzacyjny odpowiada za 1/5 gospodarki. Eksperci ostrzegają, że zbyt wczesne wycofanie się z silników spalinowych może skłonić kierowców do dłuższego trzymania się starszych, „mniej ekologicznych” samochodów.