Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) wydała raport dotyczący bezpieczeństwa drogowego w kwietniu 2020 roku. Był to czas, kiedy w wielu państwach Europy panował „lockdown” i większość obywateli było w domach. W tym czasie średni spadek liczby ofiar śmiertelnych wypadków drogowych w Europie wyniósł 36 proc. (w porównaniu do czerwca 2017, 2018 i 2019 roku). Choć trend był dobry to niepokoi fakt, że pomiędzy krajami pojawiły się dość duże rozbieżności.
CZYTAJ TAKŻE: Warszawskie drogi jeszcze nigdy nie były tak bezpieczne
Jest lepiej, ale nie wszędzie
W 18 z 25 krajach odnotowano poprawę wyników śmiertelnych wypadków. Rekordowe obniżenie wystąpiło we Włoszech (84 proc.). Duża poprawa została odnotowana również w Belgii, Hiszpanii, Francji oraz Grecji, gdzie spadek liczby ofiar śmiertelnych wypadków w kwietniu 2020 r. wyniósł od 68 do 59 proc. W tym zestawieniu Polska uplasowała się mniej więcej w połowie stawki (ale poniżej średniej), z redukcją na poziomie 28 proc. co jest poniżej średniej europejskiej (36 proc.).
Nie wszędzie jednak było tak dobrze. Były kraje, w których kwiecień okazał się być gorszy pod względem śmiertelnych wypadków, niż w latach wcześniejszych. Takim przykładem jest choćby Szwecja (+2 proc.), Czechy (+5 proc.), Dania (+6 proc.), Niemcy (+9 proc.), Holandia (+13 proc.) czy Słowacja (+20 proc.). W niektórych krajach spadek liczby śmiertelnych wypadków był nawet wyższy od spadku natężenia ruchu. Dobrym tego przykładem są Włochy, gdzie w kwietniu natężenie ruchu zmniejszyło się o 80 proc., a liczba śmiertelnych wypadków o 84 proc. również w Belgii (różnica 8 proc.), na Węgrzech (różnica 8 proc.) oraz w Estonii (różnica 8 proc.) zanotowano taką tendencję.
W Polsce, jak podawała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, natężenie ruchu w kwietniu zmniejszyło się o 48-66 proc. w stosunku do roku wcześniejszego. Biorąc pod uwagę, że liczba śmiertelnych wypadków zmniejszyła się jedynie o 28 proc., przed Polską jest jeszcze długa droga do redukcji tego typu wypadków. Gorzej mają nasi sąsiedzi – Czechy. U nich mimo zmniejszenia ruchu w terenie zabudowanym o 65 proc. i o 70 proc. poza nim, liczba ofiar śmiertelnych wzrosła o 5 proc.