Od początku 2020 r. zacznie obowiązywać ograniczenie emisji do 95 gramów na przejechany kilometr dla nowych samochodów, co doprowadzi do wzrostu kosztów ich produkcji. A to przełoży się na podwyżki cen sięgające od kilku do kilkunastu tys. złotych. W rezultacie na nowe auta spadnie popyt, a na używane wzrośnie. Szacuje się, że o 10 proc.
CZYTAJ TAKŻE: Kurczy się globalny rynek aut
– Spodziewamy się wzrostu rynku samochodów używanych w 2020 roku, ponieważ podobne sytuacje obserwowaliśmy już wcześniej, gdy spadała sprzedaż nowych aut – mówi Karolina Topolova, dyrektor generalna Aures Holdings, operatora sieci AAA Auto. Jej zdaniem, zwiększy się grupa osób, które planowały zakup nowego samochodu, ale po podwyżkach wezmą pod uwagę auta używane w wieku do czterech lat. – To auta dużo tańsze niż nowe, przy tym często doskonale wyposażone, a pod względem technologicznym spełniające wyśrubowane normy ekologiczne i bezpieczeństwa – dodaje Topolova.
fot. AdobeStock
Przedstawiciele polskiej branży motoryzacyjnej nie ukrywają, że rosnące koszty produkcji związane z koniecznością obniżenia emisji będą musiały być przerzucane na klientów. Bo jeśli nie spełnią nowych wymogów, będą płacić wysokie kary. Według globalnej firmy analitycznej Jato Dynamics, potencjalne kary przypadające na samochód – prognozowane na podstawie sprzedaży z 2018 r. i przy założeniu braku zmian do 2021 roku – miałyby wynieść przykładowo: dla Daimlera 3192 euro, dla Volkswagena 2525 euro, dla Volvo 2425 euro, dla PSA 2194 euro, dla Nissana 1807 euro. – Wielu producentów będzie miało duży problem z dojściem do nowych wymogów – uważa Paweł Gos, prezes firmy Exact Systems zajmującej się kontrolą jakości komponentów motoryzacyjnych. Kolejne lata będą dla producentów bardzo trudne – twierdzi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.