W całym 2018 r. liczba rejestracji samochodów elektrycznych (bateryjnych oraz hybrydowych plug-in) wzrosła r/r o 22,9 proc. do 1324 sztuk. W porównaniu do motoryzacyjne rozwiniętych państw europejskich to jednak niewiele. W ub. roku najwięcej pojazdów elektrycznych wśród państw członkowskich UE zarejestrowano w Niemczech (67 658), Wielkiej Brytanii (59 947) i we Francji (45 623). Natomiast w Norwegii, będącej europejskim liderem elektromobilności, znaleźli się chętni na 72 689 elektryków.
– Wzrost liczby rejestracji pojazdów elektrycznych w Polsce cieszy, choć wciąż pozostaje na stosunkowo niskim poziomie – zaznacza Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Przyczyną są wysokie ceny aut bateryjnych i brak rozwiniętej infrastruktury ładowania. Obecnie Polska jest wciąż jednym z kilku europejskich krajów, gdzie państwo nie wspiera finansowo zakupu osobowych samochodów elektrycznych. Bez dopłat przy obecnych cenach (najpopularniejszy model – Nissan Leaf kosztuje od 155,5 tys. zł) są one nieopłacalne zarówno dla klientów indywidualnych jak i dla firm. Stąd trudno się dziwić, że – jak podała organizacja europejskich producentów aut ACEA – w 2018 roku mieliśmy jeden z najniższych (42,5 proc.) wzrostów sprzedaży tego typu samochodów w Europie (średnia dla UE to 53,2 proc.). W elektromobilnym wyścigu wyprzedzają nas m.in. Czesi, którzy kupili w ub. roku 703 samochody bateryjne, przy wzroście liczonym rok do roku większym od naszego blisko dwukrotnie.
Elektryki są coraz bardziej doceniane – Jaguar I-Pace zdobył w tym roku tytuły Europejskiego Samochodu Roku oraz Światowego Samochodu Roku / fot. Jaguar
Sytuacja może się zacząć zmieniać po wprowadzeniu zapowiedzianych przez Ministerstwo Energii dopłat zarówno do zakupu samochodów, jak i budowy punktów ładowania. W przypadku samochodów elektrycznych wysokość dopłaty będzie mogła sięgnąć 30 proc. kosztów kwalifikujących się do objęcia wsparciem, jednak nie przekroczy kwoty 36 tys. zł na jedno auto. Z kolei dopłata do stacji ładowania normalnej mocy może maksymalnie sięgać 25,5 tys. zł, a stacji dużej mocy – 150 tys. zł. Na razie jednak nie wiadomo, jak będzie działać to wsparcie, bo nie ma jeszcze żadnych regulujących to aktów prawnych.