Carlos Ghosn opuścił areszt 6 marca, po wpłaceniu miliarda jenów (8 mln euro) kaucji. Sąd rejonowy w Tokio zgodził się na to, odrzucając wcześniej apelację prokuratury. Do czasu procesu, który może zacząć się za kilka miesięcy, Ghosn będzie przebywać w znacznie lepszych warunkach niż miał w małej, nieogrzewanej celi, ale musiał zgodzić się na wiele ograniczeń, bo wpadł w tryby japońskiego wymiaru sprawiedliwości nazywanego przez krytyków „sprawiedliwością dla zakładników”. Polega on na trzymaniu podejrzanych w areszcie, aby wymusić na nich swoisty okup: przyznanie się do winy.
Carlos Ghosn po wyjściu z tokijskiego aresztu / fot. Toru Hanai/Bloomberg
Były szef sojuszu Renault-Nissan-Mitsubishi i prezes Renaulta zgodził się na warunki postawione przez sąd i zagwarantował, że zostanie w Tokio: oddal paszport swemu obrońcy, zgodził się też na zainstalowanie kamer przy wejściach i wyjściach do wynajętej rezydencji. Nie wolno mu także korzystać z internetu, a także wysyłać czy odbierać sms-ów, a do komputera może zaglądać wyłącznie w kancelarii adwokata. Będzie mógł natomiast częściej widywać się z prawnikami i przygotowywać z nimi swoją obronę.
CZYTAJ TAKŻE: Carlos Ghosn może wyjść z aresztu za kaucją
Wie o co walczy, co potwierdził w komunikacie wydanym przed wyjściem z aresztu. „Jestem niewinny i w pełni zdeterminowany energicznie bronić się w uczciwym procesie przed tymi bezzasadnymi i niepotwierdzonymi oskarżeniami” – stwierdził Ghosn.