Raport Transport & Environment: Trujące diesle masowo jadą nad Wisłę

Zachodnioeuropejskie miasta wypychają ze swoich ulic najbardziej trujące samochody. Kupują je kierowcy z Polski.

Publikacja: 17.10.2018 23:45

Raport Transport & Environment: Trujące diesle masowo jadą nad Wisłę

Foto: fot. AdobeStock

Organizacja Transport & Environment zebrała dane dotyczące importu samochodów używanych do Polski. “Rzeczpospolita” jako pierwsza poznała wyniki tego badania. Okazuje się, że 40 proc. z 850 tys. sprowadzonych do Polski w 2017 roku pojazdów miało silnik diesla, a 75 proc. z nich spełniało stare normy, jeszcze sprzed Euro 5, czyli były wyprodukowane przed 2011 rokiem. To samochody, które nie mają filtra cząstek stałych (DPF), a tym samym emitują więcej rakotwórczych cząstek drobnego pyłu. I bez tego importu cząstki te są w Polsce poważnym problemem, nasze miasta spowija trujący smog, a unijny Trybunał Sprawiedliwości uznał, że Polska nie przestrzega unijnych norm o dopuszczalnych limitach stężeń pyłów rakotwórczych z 2008 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Polska kluczowa dla unijnych planów redukcji emisji CO2

Sprowadzone do Polski w ubiegłym roku samochody z silnikiem diesla emitują średnio 12,5 raza więcej tlenku azotu niż wynosi aktualnie obowiązująca norma Euro 6. Samochody dopuszczane w tej chwili do sprzedaży nie mogą emitować więcej niż 80 mg/km, podczas gdy średnia emisji samochodów importowanych wynosi 1000 mg/km. To tlenek azotu był w centrum dieselgate, czyli afery związanej z instalowaniem przez koncern Volkswagen oprogramowania do fałszowania poziomu emisji. VW naprawia wszystkie wadliwe egzemplarze na swój koszt, ale — jak wynika z danych Komisji Europejskiej — w Polsce na dużo mniejszą skalę niż w Europie Zachodniej. Bo nie ma do tego odpowiednich przepisów. W Polsce skala wymiany wadliwych urządzeń sięga tylko 40 proc., podczas gdy w państwach Europy Zachodniej wynosi 100 proc.

""

Silniki diesla w Europie są coraz bardziej na cenzurowanym / fot. AdobeStock

moto.rp.pl

Zjawisko wypychania trujących diesli do Europy Wschodniej jeszcze się nasili w związku z rosnącą świadomością ekologiczną w Europie Zachodniej i wprowadzanym przez wiele miast zakazem poruszania się pojazdów z silnikiem wysokoprężnym. Takie ograniczenia wprowadziły już m.in. Paryż, Madryt, Oslo, Amsterdam, Ateny, a ostatnio także wiele miast niemieckich i włoskich. Inne miasta, np. Bruksela, zakazują wjazdu autom z takim silnikiem, jeśli nie spełnia normy Euro 5, która zresztą i tak nie była zbyt restrykcyjna pod tym względem. Dopiero norma Euro 6 stanowi w tej dziedzinie zdecydowany postęp.

CZYTAJ TAKŻE: Volkswagen dopłaci 2400 euro do naprawy starego diesla

Według symulacji przeprowadzonej przez T&E bez nadzwyczajnych działań przez najbliższe 10-15 lat średnie emisje tlenku azotu z importowanych do Polski używanych diesli będą się utrzymywać na niebezpiecznie wysokim poziomie. I nie spadną do dopuszczalnej obecnie wartości 120 mg/km w rzeczywistych warunkach drogowych. W Europie jest 43 mln brudnych diesli, które będą wypychane do mniej zamożnych państw UE. Większość importowanych do Polski aut pochodzi z Niemiec (70 proc.), a pozostała część przede wszystkim z Belgii (14 proc.), Holandii i Włoch (po 5 proc.).

CZYTAJ TAKŻE: Niemcy coraz bardziej obawiają się diesli. Berlin z zakazem

W latach 2015-2017 liczba importowanych do Polski diesli praktycznie się nie zmieniła, pozostając na poziomie około 350 tys. samochodów rocznie. Większość tych pojazdów spełnia normy Euro 4 (pojazdy wyprodukowane w latach 2006-2010) – stanowią one 42-45 proc. całkowitego importu diesli. Widoczny jest spadek liczby pojazdów w klasie Euro 3 na rzecz bardziej nowoczesnej klasy Euro 5 a to dlatego, że coraz więcej miast na Zachodzie obejmuje zakazem wjazdu również nowsze pojazdy spełniające tę normę – ich odsetek w imporcie wzrósł w ciągu trzech lat z 16 proc. do 22 proc.

Anna Słojewska z Brukseli

Organizacja Transport & Environment zebrała dane dotyczące importu samochodów używanych do Polski. “Rzeczpospolita” jako pierwsza poznała wyniki tego badania. Okazuje się, że 40 proc. z 850 tys. sprowadzonych do Polski w 2017 roku pojazdów miało silnik diesla, a 75 proc. z nich spełniało stare normy, jeszcze sprzed Euro 5, czyli były wyprodukowane przed 2011 rokiem. To samochody, które nie mają filtra cząstek stałych (DPF), a tym samym emitują więcej rakotwórczych cząstek drobnego pyłu. I bez tego importu cząstki te są w Polsce poważnym problemem, nasze miasta spowija trujący smog, a unijny Trybunał Sprawiedliwości uznał, że Polska nie przestrzega unijnych norm o dopuszczalnych limitach stężeń pyłów rakotwórczych z 2008 roku.

Tu i Teraz
Porażka elektromobilności. Stellantis wraca do silników diesla i benzynowych
Tu i Teraz
Ten szef koncernu motoryzacyjnego zarabia dziennie 100 tys. euro
Tu i Teraz
Volkswagen Poznań ograniczy produkcję. Nie przedłuży umów czasowych w fabryce
Tu i Teraz
Chińczycy będą produkować w Tychach elektryka. Start już w drugim kwartale 2024
Tu i Teraz
Autostrada A4 dostanie nowy, trzeci pas. Jak wygląda postęp prac?