Wygląda trochę jak poprzednie wcielenie Defendera, ale nim nie jest. Ma za to pod maską silniki BMW, a budowany będzie we Francji, gdzie do niedawna z taśmy produkcyjnej zjeżdżały Smarty. Mimo tego pozornego galimatiasu ten projekt może się udać, bo finalnie powstał znakomity samochód, który pokrywa niszę przegapioną przez wielkie koncerny.
Firmy motoryzacyjne skupiły się na inteligentnym, cyfrowym i elektrycznym świecie moto. Efekt tego jest taki, że na rynku pojawia się coraz mniej aut, które łapią cię za serce. Licząc swój zysk, koncerny wpychają klientowi rozwiązania i pomysły, które są często gorsze niż te, które oferowały wcześniej. Nikt z nich nie mówi, że tak jest taniej, ale wszyscy wmawiają odbiorcy końcowemu, że tak jest lepiej. Kiedy w tym coraz dziwniejszym świecie motoryzacji pojawia się taki projekt jak Grenadier, od razu łapie za serce. Uczciwe auto terenowe zbudowane po to, żeby jeździć, bawić się i pracować.
Ineos Grenadier
We francuskim Hambach Smart ustępuje właśnie miejsca Grenadierowi. Już teraz zjeżdżają z taśmy pierwsze egzemplarze testowe. Będzie ich ponad sto i sprawdzane będą w każdych warunkach klimatycznych - od mrozu po upały. Za projektem stoi brytyjski gigant chemiczny Ineos. Na szczęście szef firmy Jim Ratcliffe nie wpadł na pomysł budowania kolejnego elektryka, tylko samochodu z benzyny, oleju, blachy i śrubek. Oldschoolowy i nowoczesny zarazem. Grenadier to bardzo przemyślany samochód. Nic dziwnego, Ratcliffe jest nie tylko miłośnikiem Defendera (ma sporą kolekcję tego modelu), ale też wie co przydaje się podczas jazdy w terenie i wypraw. Dlatego Ineos w każdym centymetrze swojej konstrukcji ma rozwiązania i elementy niespotykane w żadnym innym aucie jak np. szyny i mocowanie na drzwiach dla przenośnych stolików.
Czytaj więcej
Ford wprowadza do sprzedaży w USA Bronco w ultraterenowej wersji Raptor. Model zyskuje nie tylko większą moc, ale także najlepsze komponenty terenowe - i jest najdroższym Fordem z serii Raptor.