Historia lubi się powtarzać. Lamborghini powstało przez spór założyciela z Enzo Ferrari. Podobnie jest z nową marką Ineos, która do tej pory nie miała nic wspólnego z motoryzacją. Jim Ratcliffe, szef koncernu chemicznego, chciał mieć nowego, purystycznego Defendera. Niestety nie udało mu się kupić takiego auta jakie sobie wymarzył. Z tego względu postanowił stworzyć taki samochód od podstaw i go zbudować. Od ogłoszenia projektu do jego zakończenia minęły dwa lata. Teraz nowa marka pochwaliła się planami budowy sieci sprzedaży.
Jak mówią przedstawiciele firmy, liczba salonów będzie uzależniona od potrzeb danego rynku. Ineos Automotive planuje uruchomić również trzy stacjonarne punkty sprzedaży w Polsce. Jak na razie nie wiadomo, kto mógłby zająć się importem nowej marki nad Wisłą. Podczas specjalnie zorganizowanej wideokonferencji, dowiedzieliśmy się, że firma nie chce skupiać się wyłącznie na punktach stacjonarnych. Te mają być jedynie uzupełnieniem sprzedaży on-line. W XXI wieku to właśnie ta ścieżka ma odgrywać kluczową rolę. Stacjonarne punkty mają być wsparciem choćby dla odbycia jazdy testowej, odkupu do tej pory używanego samochodu czy dogrania kwestii finansowych. W nich będzie można również kupić akcesoria przygotowane przez markę - od ubrań po dodatki do auta.
Grenadiera można będzie kupić w odmianach Wagon (wariant osobowy) oraz Utility wagon (2-miejscowy). Niedługo do tego grona ma dołączyć pick-up z podwójną kabiną. Pod maską pracować może 3-litrowy benzynowy silnik pochodzący z BMW (turbo lub twin-turbo) lub turbodiesel o tej samej objętości, również od BMW (turbo lub twin-turbo). Ponadto auto można wyposażyć w przednią i tylną blokadę mostu. Do wyboru jest też m.in. kilka lakierów, dwa malowania dachu, pięć rodzajów felg (w tym stalowych i aluminiowych), wyprowadzony nad dach chwyt powietrza do silnika czy okna typu safari.