Fabryka Bentleya w Crewe: Narodziny luksusu

Odwiedziny w fabryce Bentleya to właściwie nie wizyta, ale motoryzacyjna audiencja. To miejsce naznaczone historią, gdzie powstają warte miliony auta.

Publikacja: 04.01.2023 13:57

Fabryka Bentleya w Crewe: Narodziny luksusu

Foto: mat. prasowe

Położone w hrabstwie Cheshire, niedaleko Manchesteru i Liverpoolu, niewielkie miasto Crewe jest od początków swojego istnienia naznaczone koleją i motoryzacją. Raptem cztery lata po powstaniu miasta, w 1846 roku, rozpoczęto tu budowę lokomotyw. Niecałe sto lat później, w 1938 roku Rolls-Royce wybrał to miejsce na budowę silników lotniczych do myśliwców Spitfire. Crewe z doskonałymi połączeniami drogowymi i kolejowymi, a także położeniem na północnym zachodzie, z dala od nalotów bombowych rozpoczynających się w Europie kontynentalnej, było idealnym miejscem do takiego zadania. Po II wojnie światowej w nowej fabryce zaczęto budować samochody. Nie tylko Rollsy, ale i Bentleye. W listopadzie 1931 roku Rolls-Royce kupił za 125 175 funtów Bentleya, konkurenta, który ogłosił upadłość w lipcu tego samego roku. Tak było aż do 2003 roku, kiedy te dwie luksusowe marki zostały rozdzielone i tak Rolls-Royce trafił w ręce BMW, a Bentley do Grupy Volkswagen i pozostał w Crewe. I właśnie tu dzisiaj mamy okazję przyjrzeć się z bliska jak powstają ekskluzywne i jedne z droższych samochodów na rynku.

Foto: Albert Warner

Kiedy miniesz bramę fabryki, na jej terenie zaskoczy cię wiele rzeczy. Chociażby to, że jest tu cicho i spokojnie. Nie ma atmosfery rozleniwienia, ale też nikt tu się jakoś wyjątkowo nie spieszy. Są też takie zaułki, które przenoszą cię w czasie, jakbyś wylądował w latach 40. ubiegłego stulecia. Wzdłuż kiedyś otwartej dla ruchu publicznego ulicy Pyms Lane znajdują się niskie, zbudowane z czerwonej cegły budynki. Mimo że zakład stale się rozrasta, na próżno szukać tu nowoczesnych hal. Tu dba się o tradycje i klimat. Czy wiecie, że logotyp Bentleya jest asymetryczny - z lewej strony skrzydeł jest dziesięć, a z prawej jedenaście.

Czytaj więcej

Bentley Continetal GTC: Wybór idealny

Foto: mat. prasowe

Tu powstaje cała gama modeli Bentleya, która aktualnie składa się z pięciu modeli. Zbudowanie Continental GT zajmuje około 110 godzin, limuzyny Flying Spur i Bentaygi nieco więcej, bo plus minus 130 godzin. Obecnie powstaje około 130 samochodów dziennie. Kiedy porównamy to do produkcji maksymalnie 700 egzemplarzy rocznie, które budowano przed przejęciem przez angielskiej marki przez Grupę Volkswagen, to widać skalę rozwoju, a raczej eksplozji Bentleya przez ostatnie kilkanaście lat. To jedna z tych firm, którym nie zaszkodziła pandemia i pewnie nie zaszkodzi aktualny gospodarczy kryzys. Również nabywcy modeli z Crewe lubią SUV-y. Co czwarty klient zamawia Bentaygę, która teraz jest dostępna z krótkim i dłuższym rozstawem osi. Na to auto średnio czeka się osiem miesięcy. W tym roku marka znów pobije rekord sprzedaży. Zamówień jest dwukrotnie więcej niż przed pandemią.

Foto: mat. prasowe

Bentleye produkowane są na taśmie, ale nawet ta różni się od tych klasycznych. Po pierwsze, takt linii montażowej, czyli czas przewidziany dla pracownika na wykonanie zadania, wynosi 13 minut. Po drugie, robotów jest tu bardzo mało. Po trzecie to co można, wykonuje się ręcznie. Na całej linii produkcyjnej Continetala GT Coupe i Cabrio pracuje 537 osób, a raczej wykwalifikowanych rzemieślników, bo wielu z nich związanych jest z firmą przez całe swoje zawodowe życie, a co za tym idzie zna się na swojej profesji jak nikt inny na świecie. Prace nad Bentaygą są już bardziej zautomatyzowane, dlatego tu wystarczy ekipa 230 osób.

Foto: mat. prasowe

Do wielu modeli Bentleya trafia silnik W12. Przy jego złożeniu z dostarczonych elementów pracuje 30 osób. Ani jedna jednostka napędowa nie opuszcza fabryki w Crewe bez 27-minutowego testu na hamowni. Widać nie bez powodu, bo jeden na siedem silników trafia do korekty. Na końcu swojej drogi również cały samochód przechodzi drobiazgową kontrolę. W zależności od tego jaki model trafia na końcową kontrolę lista ma około 650 punktów. Co tydzień 20 Bentlei przechodzi kompletny audyt razem z jazdą testową po publicznych drogach. Angielska marka może być dumna ze swoich aut, bo aż 85 proc. produkowanych tu samochodów jeździ po dziś dzień.

Foto: mat. prasowe

Bentley nie produkuje aut na stock. Każdy samochód, który wyjeżdża z Crewe, jest zamówiony. Dla tych bardziej wybrednych klientów jest przygotowany specjalny dział Mulliner. Można nawet samemu pojawić się w fabryce, z pomocą fachowców wymyślić i zamówić swojego unikalnego Bentleya. Mimo że standardowa paleta kolorów obejmuje 62 kolory, to niektórym to po prostu nie wystarcza. Dla tych pojawia się właśnie dział Mulliner, który postara się zrobić wszystko dokładnie tak, jak chcemy. Od koloru nadwozia do wyboru skóry czy forniry, karbonu czy kamienia. Na wnętrze jednego auta może być zużytych nawet 25 skór. Dodatkowo wnętrze może być przyozdobione ręcznie wyszywanym haftem czy wzorami. Zajmuje to około 40 godzin pracy na jeden samochód i zużywa się do tego około 3 kilometrów nici.  W budynku Mullinera można spotkać takie cuda jak limuzynę Flying Spur w kolorze niemieckiej taksówki czy budowane od nowa przedwojenne modele Bentleyów. Równie zaskakujące jednak jest miejsce, w którym klienci przyjeżdżają konfigurować swój samochód. To skromne pomieszczenie przypominające raczej poczekalnię dentystyczną. Brak przepychu i wytworności tłumaczy się w prosty sposób. Nic nie ma odciągać klienta od samochodu, prostota ma sprawić, że lepiej skupimy się na skonfigurowaniu swojego auta.

Foto: mat. prasowe

Takie miejsca jak fabryka w Crewe uzmysławiają dlaczego te samochody kosztują krocie. Na każdym kroku widać tu dbałość, dokładność, rzemieślnicze, indywidualne podejście do każdego wyprodukowanego egzemplarza. To jedna z niewielu firm, która znakomicie opanowała sztukę połączenia historii i tradycji z nowoczesnością. 

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Czytaj więcej

Rolls-Royce Cullinan Black Badge: Łapacz momentów

Położone w hrabstwie Cheshire, niedaleko Manchesteru i Liverpoolu, niewielkie miasto Crewe jest od początków swojego istnienia naznaczone koleją i motoryzacją. Raptem cztery lata po powstaniu miasta, w 1846 roku, rozpoczęto tu budowę lokomotyw. Niecałe sto lat później, w 1938 roku Rolls-Royce wybrał to miejsce na budowę silników lotniczych do myśliwców Spitfire. Crewe z doskonałymi połączeniami drogowymi i kolejowymi, a także położeniem na północnym zachodzie, z dala od nalotów bombowych rozpoczynających się w Europie kontynentalnej, było idealnym miejscem do takiego zadania. Po II wojnie światowej w nowej fabryce zaczęto budować samochody. Nie tylko Rollsy, ale i Bentleye. W listopadzie 1931 roku Rolls-Royce kupił za 125 175 funtów Bentleya, konkurenta, który ogłosił upadłość w lipcu tego samego roku. Tak było aż do 2003 roku, kiedy te dwie luksusowe marki zostały rozdzielone i tak Rolls-Royce trafił w ręce BMW, a Bentley do Grupy Volkswagen i pozostał w Crewe. I właśnie tu dzisiaj mamy okazję przyjrzeć się z bliska jak powstają ekskluzywne i jedne z droższych samochodów na rynku.

Pozostało 83% artykułu
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i Suzuki Swift ponownie w gronie liderów rankingu niezawodności
Po Drodze
Był jednym z najmocniejszych SUV-ów na rynku. Teraz żegna się wersją specjalną
Po Drodze
Miał zostać wycofany z oferty, a zostaje na kolejne lata. SUV Volvo po modernizacji
Po Drodze
Mercedes pokazał w Warszawie swoją wizję przyszłości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Po Drodze
Garaż Taylor Swift robi wrażenie. Sprawdzamy, jakimi samochodami jeździ supergwiazda