Chińscy producenci samochodów przybyli do Europy z wielkimi oczekiwaniami. Po porażkach takich marek jak Landwind, Brilliance czy Borgward, elektromobilność umożliwia teraz Chińczykom przeprowadzenie poważnego ataku na rynki europejskie. Ponieważ Chiny przodują w elektromobilności i po części kontrolują ten rynek, a ekologicznie planowana polityka gospodarcza UE obejmująca zakaz silników spalinowych oraz wprowadzone dotacje i ulgi podatkowe na elektromobilność sprawiają, że sprzedaż modeli na prąd jest w pewnym sensie wymuszana, to tym razem ta rozgrywka powinna być dla marek z Państwa Środka o wiele łatwiejsza. Ale najwyraźniej tak nie jest bo dane sprzedażowe chociażby w Niemczech, a to w końcu największy rynek w Europie, są wyjątkowo słabe.
Czytaj więcej
Zgodnie z zapowiedziami chińskiej spółki CATL, ceny baterii LFP (akumulatory litowo-żelazowo-fosforanowe) mają zostać obniżone o 50 proc. w przeciągu najbliższych miesięcy. Jeżeli zapowiedzi się potwierdzą może to być nowy rozdział w rozwoju elektromobilności.
Dla przykładu Marka Aiways praktycznie nie istnieje. Według oficjalnych danych od stycznia do marca zarejestrowano tylko jeden samochód. BYD, elektryczny gigant z prawdziwym potencjałem osiągnął niesamowity wzrost o 514 proc. rok do roku, ale liczby bezwzględne pokazują, że szum wokół tej marki jest, przynajmniej na razie, bezpodstawny - w pierwszym kwartale zarejestrowano niecałe 400 samochodów. Great Wall Motors, Lynk & Co., Nio i Polestar również odgrywają na rynku jedynie trzecioplanowe role. Jedynym wyjątkiem na niemieckim rynku jest MG. Tu rejestracje osiągnęły poziom 4500 egzemplarzy w pierwszym kwartale 2024 r., a to oznacza wzrost o 16 procent.
MG4 EV
Tysiące chińskich elektryków zalega w europejskich portach
Póki co u naszych zachodnich sąsiadów nie ma odznak przetoczenia się wielkiej fali przez rynek i zagrożenia dla marek niemieckich, koreańskich, francuskich czy japońskich. Zamiast tego tysiące nowych pojazdów z Chin zalega w europejskich portach. Jak donosi niemieckie „Automobilwoche” oprócz braku kierowców ciężarówek mogących rozwieść te samochody w głąb kontynentu większość z tych samochodów po prostu nie ma chętnego do kupna klienta. - Ta sytuacja dotyczy obecnie wszystkich europejskich portów, do których docierają duże ilości pojazdów z Chin – komentuje Gert Ickx, rzecznik administracji belgijskich portów w Antwerpii i Zeebrugge. Nie podano dokładnych liczb, ale obecnie w tych portach przebywa znacznie więcej aut niż w latach 2020 i 2021.