Seria R to już blisko 100 lat tradycji. BMW znakomicie ją kontynuuje, zachowując styl, dopracowanie i niezawodność na najwyższym poziomie. Jeżdżąc tym modelem miałem poczucie, że na drodze już nic nikomu nie muszę udowadniać. To bardzo przyjemne uczucie. Masz pod sobą prawie 1200 cm3 pojemności, 110 KM mocy i 119 Nm momentu obrotowego i to wszystko w klasycznym designie, dopieszczonym w każdym, nawet najmniejszym szczególe. Motocykl, choć nowiutki, ściągał na siebie wzrok innych kierowców i przechodniów, niczym muzealny eksponat. Dźwięk jego wydechu był tak donośny, że samochody w korkach robiły dla mnie specjalny szpaler. Bo R nineT budzi na drodze taki respekt, jak w latach 90. XX w. w ringu budził Mike Tyson. Mawiają, że to motocykl do lansu. Ja mam w tej kwestii nieco inne zdanie…
fot. moto.rp.pl/Piotr Zając
Projekt ze szwedzkim rodowodem
Na początku warto wspomnieć, że BMW ma teraz w ofercie pięć różnych wersji R nineT – Scrambler, Racer, Pure, Urban G/S oraz klasyczną, którą miałem okazję testować. Dostałem egzemplarz w specjalnym malowaniu Option 719. Matowe odcienie czerwieni i niebieskiego w połączeniu ze srebrnym numerem na baku są bardzo unikatowe i przyciągają wzrok. Wprawdzie bujna kolorystka i cyferkowe ozdobniki często kończą się motocyklową tandetą, ale nie tutaj. Proporcje, barwy i font są skrupulatnie dobrane i nie zaburzają klasycznej stylistyki tego motocykla.
CZYTAJ TAKŻE: Wiosna ożywiła rynek motocykli
Tej ostatniej chciałbym poświęcić nieco więcej miejsca, bo na to zasługuje. Twórcą linii R nineT jest Ola Stenegard, szwedzki projektant, który przez ostatnie kilkanaście lat był czołową postacią w dziale designu BMW Motorrad (w 2018 r. przeszedł do Indiana). Już jako 15-latek przerobił własny motorower na choppera w stylu Arlen Ness i wygrał nim swój pierwszy konkurs customizingu, który odbył się w Sztokholmie. W R nineT widać, że projektant pozostawił wiele miejsca do indywidualizacji. Świadczy o tym chociażby oddzielana rama. Jej tylną część można łatwo zdemontować i spersonalizować wygląd maszyny. W testowanym egzemplarzu, zamiast siedzenia pasażera był schowek, stylizowany na cafe racera. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by całkowicie go zdjąć i mieć motocykl w stylu bobber, albo zamontować siedzenie i zabrać w podróż drugą osobę. Jeśli ktoś chce uwolnić swoją wyobraźnię i przeprojektować tę maszynę zgodnie z własną wizją, to będzie miał tutaj spore pole manewru.