Najbardziej charakterystycznym elementem designu tegomodelu jest niewątpliwie przednia, prostokątna lampa. Rzucała się w oczy 40 lat temu i rzuca się w nie również teraz. Moje pierwsze skojarzenie, gdy oglądałem ten motocykl od frontu to… sum. Lampa przypomina mi szeroką paszczę, a otaczające ją ostro zakończone elementy obudowy są niczym wąsy. Ten oryginalny przód zgrabnie uzupełnia niewielka owiewka oraz obudowa baku. Na tej ostatniej widać ostre wcięcia, które nawiązują zdaje się do cięć mieczem. Wszak „katana” w jęzku japońskim to właśnie miecz. Nie da się ukryć, że ten model to istny przecinak. Zamontowano w nim kultowy, litrowy silnik znany z modelu GSX-R1000 K5. W Katanie trochę go wyżyłowano – liczba koni mechanicznych skoczyła do 150 KM, a maksymalny moment obrotowy do 108 Nm. Tak powstał mały demon, który w segmencie street jest najsilniejszą propozycją Suzuki.
fot. Piotr Zając
Cięcie czasu
Katanę udostępnił mi otwarty w tym roku salon Suzuki na Puławskiej 403A w Warszawie. Szybkie formalności i mogłem delektować się dźwiękiem kultowego litra. Tego pomruku nie da się opisać, to trzeba usłyszeć. Moim zdaniem jest tak dosadny, że zbędne jest montowanie tutaj jakiegokolwiek, akcesoryjnego wydechu. Lekki ruch manetką gazu i już słychać, że jesteśmy w okolicy. Zacząłem od sprawdzenia,czy faktycznie, jak podaje Suzuki, „Katana tnie przez miasto”. Jak na japoński koncern przystało – motocykl jest bardzo dobrze wyważony, co wraz z minimalistyczną obudową sprawia, że ma się wrażenie, jakby podróżowało się na samym silniku z dwoma kołami i kierownicą. A że jest to potężny piec, to wystarczy chwila nieuwagi i motocykl może uciec, zostawiając kierowcę na światłach.
fot. Piotr Zając
Jest tu jednak trójstopniowa kontrola trakcji (zopcjącałkowitego wyłączenia), więc możemy sobie pomóc w ujarzmieniu tej potężnej mocy. Na trybie najbardziej wrażliwym, czyli na trójce, nie miałem poczucia, że przód motocykla chce odlecieć. Dozowanie siły było w sam raz i mogłem spokojnie przeciskać się w korkach, by potem lekko odkręcić rolkę i zostawić wszystkich w tyle. O ile jazda na wprost między samochodami nie stanowi problemu, bo motocykl jest łatwy w prowadzeniu, to wszystko się zmienia, gdy trzeba między autami przecisnąć się z jednego pasa na drugi. Tutaj potrzeba odpowiedniego promienia skrętu kierownicy, którego w Katanie po prostu brakuje. Jeśli źle wymierzymy, to albo czeka nas korekta toru jazdy albo uzbrojenie się w cierpliwość. Z tym slalomem między autami trzeba więc uważać, zwłaszcza na etapie oswajania się z maszyną.