Kto by pomyślał, że w Europie nie Fiaty, nie Alfy Romeo, ale Jeepy będą radować serca zarządzających koncernem FCA. Marka notuje imponujące wzrosty (po wprowadzeniu nowej odsłony kultowego Wranglera w 2018 r. jego sprzedaż na Starym Kontynencie poszybowała w górę o ponad 85 proc., a w I kwartale tego roku, w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej, o 105 proc.) i może stać się kołem zamachowym dla całej grupy. Tak jakby Michael Manley, wcześniej szef marek Jeep i RAM, a obecnie dyrektor generalny FCA, przyjechał do Włoch ze swoim dziedzictwem i robił zamieszanie. Bardzo skutecznie zresztą, bo tak naprawdę tylko amerykańska gałąź koncernu nie przysparza mu bólu głowy.
Marmurowy kanion w kamieniołomach koło Serle we Włoszech / fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański
Trudno więc się dziwić, że Jeep, zwłaszcza w przypadku Wranglera kojarzony dotąd bardziej z offroadem, zajął się teraz budowaniem wizerunku totalnej wszechstronności i swobody. Masz Jeepa? Możesz robić co chcesz, pojechać na zakupy do miasta, odwieźć dzieci do przedszkola czy wyskoczyć na wyprawę po bezdrożach, jeśli przyjdzie ci na to ochota. Po prostu „Go Anywhere. Do Anything”, jak głosi powtarzane po wielokroć na każdej prezentacji hasło marki. Żeby przypadkiem ktoś nie zapomniał. I o ile ta wszechstronność w przypadku gamy SUV-ów znajduje uzasadnienie, choć w niektórych przypadkach byłbym mimo wszystko nieco ostrożny przy zapuszczaniu się w bardziej ambitne bezdroża (chyba że mamy do czynienia z ciężej zbrojnymi wersjami Trailhawk), o tyle codzienność we Wranglerze wymagała dotąd pewnych – zupełnie zrozumiałych – poświęceń. Wprowadzając w ubiegłym roku na rynek kolejną generację kultowego wszędołaza Jeep postanowił go jednak nieco ucywilizować. Czy nie było to ryzykowne posunięcie, uwzględniając tradycję drzemiącą w pięciu milionach poprzednich Wranglerów?
fot. moto.rp.pl/Wojciech Romański
Twardziel codzienny
Oczywiście Wrangler już wcześniej miał różne oblicza: łagodniejsze, czyli Sport czy Saharę, i zdolnego do wszystkiego Rubicona. Ale o żadnej z tych maszyn nie dałoby się powiedzieć, że jest to normalny, komfortowy samochód codzienny. Bo nie był z nim z założenia. A teraz? Wersja oznaczona kodem JL otrzymała nową ramę, nieco zmodyfikowane nadwozie, silniki (o których za chwile) i… dużo współczesnej elektroniki, tej, która przydaje się właśnie na zwykłej drodze, a nie gdzieś na środku pustyni czy lasu. Wersja dwudrzwiowa jest teraz o 10 cm dłuższa od poprzednika, a czterodrzwiowy Unlimited o ponad 6,5 cm dłuższy, zwiększył się także – o 2,5 cm – rozstaw osi. Ale duch pozostał – nowy i stary Wrangler są do siebie bardzo podobne. Co ważne, dzięki modyfikacjom zewnętrznym kwadratowe pudełko jest nieco bardziej opływowe – opór aerodynamiczny zmalał o 9 proc., co również jest informacją ważną z punktu widzenia drogi, a nie bezdroży.