Miejski drapieżnik. Samochód w klimacie ulicznych wyścigów znanych z filmów o „szybkich i wściekłych”. Mimo niewielkich rozmiarów wygląda bardzo bojowo. Czyli dokładnie tak, jak samochód tej klasy wyglądać powinien.
fot Renault
Mniej przyłożono się za to do zmian w kabinie. Owszem, mamy sportowe nakładki na pedały, aluminiową gałkę dźwigni zmiany biegów, przeszycia i kolorowe wstawki przy nawiewach, ale to już wszystko. Reszta pozostała jak w zwykłych, cywilnych odmianach Twingo. Nie wygląda to wcale źle, ale kontrast pomiędzy stylem nadwozia a tym co znajdziemy w środku, jest wyraźny. Szkoda też, że mimo, iż mamy do czynienia z najwyższą wersją wyposażeniową miejskiego Renault, to i tak niektóre elementy wyposażenia trzeba dodatkowo dokupić. Pakiet z nawigacją i kamerą cofania, to wydatek kolejnych 3,5 tys. zł.
Teoretycznie Twingo to pięciomiejscowy samochód. Praktycznie – cztero, choć na tylnej kanapie lepiej nie sadzać specjalnie wysokich pasażerów. Tym zresztą się raczej nie spodoba, że nie mogą nawet otworzyć szyb, a jedynie je nieco uchylić. Za to z przodu miejsca jest naprawdę sporo i kierowca może tu siedzieć bardzo wygodnie. Nie ma co narzekać – po pierwsze trudno oczekiwać przestronnego tyłu w tym segmencie, a po drugie – to samochód dla kierowcy. I tyle. I tak właśnie powinno być.
CZYTAJ TAKŻE: Kia Picanto GT Line: Prymus z twarzą chuligana