Historia marki DS tak naprawdę rozpoczęła się w latach 1955–1975. To właśnie wtedy Citroën produkował model DS. Na jego hołd w 2009 roku, marka postanowiła wypuścić prestiżową linię modeli z tym oznaczeniem w nazwie. Pierwszym takim autem był DS3. Rok później do tego zestawu dołączył DS4. W 2014 roku oficjalnie ogłoszono utworzenie niezależnej i odrębnej marki DS Automobiles. Dla koncernu ma to być prestiżowa gałąź, niczym Lexusy dla Toyoty czy Infiniti dla Nissana.
Jak zapowiedziano tak zrobiono. Pierwszym rynkiem, na który oficjalnie wprowadzono ową nową markę były… Chiny. Następnie rozpoczęto proces wdrażania również w innych zakątkach świata. Niestety wraz z upływem czasu okazało się, że oferta pojazdów nie do końca się sprawdzała. Dlatego w 2017 roku pokazano pierwszy samochód opracowany od podstaw przez markę DS Automobiles. Był nim DS7 Crossback.
Ciekawe detale
To właśnie to auto miałem okazję ostatnio testować. Nie jestem fanem SUVów. Tak duże samochody może są dobre w daleką podróż, ale z pewnością nie do miasta. Dodatkowo ich gabaryty oraz masa sprawiają, że ich ekologiczność jest względna. Nie mniej jednak jest to dynamicznie rozwijający się segment, który zdominował obecnie rynek europejski. To było moje pierwsze spotkanie z DS7 Crossback. Od samego początku ten samochód mi się spodobał. Jest nieoczywisty i posiada wiele inspirujących detali. Dobrym tego przykładem są przednie reflektory LEDowe. W pierwszym momencie może się wydawać, że to przecież norma we współczesnych samochodach. Nic bardziej mylnego. W tym samochodzie, przy ich włączaniu czy wyłączaniu odbywa się nieledwie pokaz wizualny, dzięki obracającym się LEDom. Poza tym tylne światła tworzą trójwymiarowe złudzenie, które dodaje całości ciekawości. Poza tym auto wydaje się być masywne i obłe. To go wyróżnia w czasach, kiedy królują ostre kształty i przetłoczenia.