Debiutująca w 2017 r. Insignia B jest ostatnim samochodem firmy z Rüsselsheim, który powstał na płycie podłogowej GM, w tym przypadku oznaczonej kodem E2XX, współdzieląc ją m.in. z Chevroletem Malibu IV. Z oczywistych powodów. Grupa PSA, która przejęła markę od Amerykanów, będzie stopniowo wprowadzać do Opla własne platformy. Druga generacja flagowego modelu Opla jest więc też znakiem końca pewnego, dość trudnego dla niemieckiej marki okresu.
fot. iven.bambot
Na szczęście stylistycznie nawiązujące do przedstawionego w 2013 r. pojazdu Monza Concept auto może być świetnym łącznikiem między starymi a nowymi czasami. Bo generalnie, podobnie jak nieco wcześniejsza, piąta generacja kompaktowej Astry, Insignia B się Oplowi udała. Jak dalece, będziemy to sprawdzać w naszym długodystansowym teście, w którym weźmie udział model Sports Tourer Exclusive, napędzany dwulitrowym, czterocylindrowym dieslem o mocy 210 KM, obecnie najmocniejszą jednostką w gamie Insigni. Niestety, benzynowe 2,0 T o mocy 260 KM poległo z nierównej jak się okazało, walce z WLTP, nowymi procedurami testowymi spalin, które obowiązują od września 2018 r. Od niedawna jego miejsce zajął silnik 1,6 T, dający z siebie 200 KM.
Od początku
Pierwsza generacja Insigni, choć była rynkowym sukcesem, miała kilka zasadniczych wad. Była za ciężka, zbyt ciasna w środku – w wersji kombi – oferowała nieprzesadnie duży bagażnik, zwłaszcza w porównaniu z Vectrą C, której miejsce zajęła. Trudno się dziwić, że Sports Tourer drugiej generacji zyskał na przestrzeni w kabinie, zdecydowanie schudł, bo aż ok. 200 kg i – co ważne – zyskał zdecydowanie większy bagażnik (560 litrów, a po złożeniu siedzeń 1665 l, o 130 litrów więcej od poprzednika). I o ile na diecie flagowca Opla można byłoby jeszcze potrzymać – auto wciąż waży jeszcze ponad 1,7 t, a w wersji testowej, z automatem i napędem na cztery koła – nieomal 1,9 t – to pod względem komfortu w drugim rzędzie siedzeń może być benchmarkiem segmentu.
fot. iven.bambot