Unia się nie ugnie. Limity CO2 muszą zostać spełnione

Unia Europejska nie ugnie się pod presją pandemii i producentów proszących o przesunięcie terminu obowiązywania limitów średniej emisji dwutlenku węgla.  Czas wprowadzenia obostrzeń zostanie zachowany, a firmy motoryzacyjne muszą się liczyć z karami za przekroczenia.

Publikacja: 22.06.2020 13:57

Unia się nie ugnie. Limity CO2 muszą zostać spełnione

Foto: moto.rp.pl

Obecna sytuacja gospodarcza oraz podażowa, zwłaszcza w przemyśle motoryzacyjnym, spowodowała, że producenci wystąpili do Komisji Europejskiej z petycją o przesunięcie terminu zaostrzania limitów emisji dwutlenku węgla (CO2) z floty pojazdów. Chodzi dokładniej o limity wprowadzone wraz z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/631 z dnia 17 kwietnia 2019, które narzuca obowiązek spełnienia średniej emisji dwutlenku węgla nie przekraczającej 95 g CO2/km dla nowych samochodów osobowych oraz 147 g CO2/km dla nowych pojazdów dostawczych.

CZYTAJ TAKŻE: Najbardziej niezawodne samochody elektryczne i hybrydowe

To dane, które są  już znane. Dużo mniej mówi się o ulgach, które obowiązują jeszcze przez 2,5 roku. „Premie” dla producentów podyktowane są sprzedażą samochodów niskoemisyjnych. Jeżeli producent sprzeda auto, którego średnia emisja wynosi poniżej 50 g CO2/km to w podsumowaniu rocznym jest on liczony razy 2. Od 2021 roku mnożnik ten ma zostać zmniejszony do 1,67, w 2022 – 1,33, a w 2023 roku do 1. Ten przelicznik dla większości koncernów jest ratunkiem, gdyż daje im możliwość uniknięcia albo znaczącego zredukowania kar finansowych. Stawka jest wysoka, ponieważ Jato Dynamics sugerowało, że producenci sprzedający auta w Unii Europejskiej (UE) będą musieli zapłacić w sumie nawet 14,5 mld euro, jeżeli nic się nie zmieni.

""

Ładowanie zastąpi tankowanie. Napęd elektryczny zmniejszy uzależnienie Europy od OPEC.

Foto: moto.rp.pl

Sytuacja związana z emisją CO2 nie jest dobra. Według Jato Dynamics w 2019 roku jej średnia wartość dla samochodów osobowych (dane z 23 krajów Europy) wynosiła 121,8 g/km (aut dostawczych było to 157,9 g/km w 2018 roku). Jest to o wiele za dużo, a dodatkowo dane jasno wskazują negatywny trend wzrostu na przestrzeni trzech wcześniejszych lat. Pomiędzy 2007-2016 odnotowywany był permanentny spadek średniej emisji z poziomu 159,1 g CO2/km do 117,8 g CO2/km. Jednak od tego czasu zaczęła ona wzrastać najpierw do 118,1 g CO2/km (2017), a następnie do 120,5 g CO2/km (2018) oraz wspomnianych 121,8 g CO2/km (2019).

Aby osiągnąć surowsze cele wyznaczane przez UE i uniknąć kar pieniężnych, producenci samochodów muszą obniżyć emisje o 27 proc. w stosunku do poziomu z 2018 r. Warto przypomnieć, że cel na 2020 rok zakłada emisję dwutlenku węgla z nowych aut w wysokości 95 g /km. – Producenci będą musieli poprawić efektywność zużycia paliwa w produkowanych przez siebie samochodach i przyspieszyć wdrażanie pojazdów o zerowej i niskiej emisji – oświadczyli przedstawiciele Komisji Europejskiej.

""

Elektryczna Mazda MX-30.

Foto: moto.rp.pl

Wzrost emisji CO2 jest wynikiem z paru kwestii. Wśród nich można zaliczyć m.in. odchodzenie od silników wysokoprężnych (31 proc. rynku UE w 2019 roku) – charakteryzujących się małą emisją CO2, na rzecz aut wyposażonych w silniki benzynowe (59 proc. rynku UE w 2019 roku) oraz zwiększaniu udziału dużych i ciężkich SUVów (wzrost z 29 proc. w 2018 roku do 38 proc. udziału w rynku w 2019 roku). Remedium na to miały być auta ekologiczne – nisko- i zeroemisyjne. Jednak mimo zwiększania ich sprzedaży, w 2018 roku stanowiły one jedynie 2 proc. rynku UE, a w 2019 roku było to 8 proc. Jest więc nadzieja, że przy zachowaniu szybkiego trendu wzrostu udziału aut nisko- i zeroemisyjnych sytuacja koncernów – pod względem kar – szybko się poprawi. Jeżeli tak się nie stanie to kary finansowe mogą okazać się gwoździem do trumny dla niektórych koncernów, które już w tym momencie zaczynają łapać zadyszkę.

CZYTAJ TAKŻE: Volkswagen podał cenę elektrycznego ID.3

Jeżeli przyjmiemy, że w 2021 roku utrzyma się emisyjny poziom z 2018 roku, to kary będą znaczące. Będą one naliczane za każdy przekroczony gram. Tym samym producent, który nie osiągnie limitu będzie musiał uiścić opłatę wynoszącą 95 euro za każdy przekroczony gram, pomnożoną przez liczbę samochodów danej marki, sprzedanych na terenie UE. W najlepszej sytuacji jest niewątpliwie Toyota. Jednak mimo ekologicznej floty przyjdzie im zapłacić 0,55 mld euro kary. Z kolei dla Grupy PSA zakładana kara miała by opiewać na 5,39 mld euro. Nie lepiej wygląda to w przypadku Hyundai-Kia, dla których przypadłoby 2,88 mld euro kary.

""

Elektryczny Volkswagen e-up.

Foto: moto.rp.pl

Założenia poczynione przez UE w kwestii emisji CO2 są restrykcyjne. Jednak bez takich działań nie uda się osiągnąć neutralności klimatycznej w 2050 roku, określonych w strategii „Zielonego Ładu”. Nie wiadomo jeszcze jakie będzie ostateczne stanowisko UE co do kar dla producentów. Jednak na chwilę obecną mimo kryzysu wszystko wskazuje na to, że zostaną w mocy i za pół roku dojdzie do wielkiego emisyjnego podliczania.

Obecna sytuacja gospodarcza oraz podażowa, zwłaszcza w przemyśle motoryzacyjnym, spowodowała, że producenci wystąpili do Komisji Europejskiej z petycją o przesunięcie terminu zaostrzania limitów emisji dwutlenku węgla (CO2) z floty pojazdów. Chodzi dokładniej o limity wprowadzone wraz z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/631 z dnia 17 kwietnia 2019, które narzuca obowiązek spełnienia średniej emisji dwutlenku węgla nie przekraczającej 95 g CO2/km dla nowych samochodów osobowych oraz 147 g CO2/km dla nowych pojazdów dostawczych.

Pozostało 89% artykułu
Tu i Teraz
Kulturowa rewolucja w Hyundaiu. Pierwszy cudzoziemiec pokieruje koreańskim koncernem
Tu i Teraz
Bytom z odcinkowym pomiarem prędkości. Utrudnienia na obwodnicy Aglomeracji Śląskiej
Tu i Teraz
Restart Jaguara z nowym logotypem. Nie każdemu się spodoba
Tu i Teraz
Elon Musk rośnie w siłę. Większy stan konta i polityczna kariera
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Tu i Teraz
Niemiecka marka motoryzacyjna przenosi produkcję do Tajlandii